Dzieci też umierają

Często myślę, że one po prostu wyszły na zewnątrz, wkrótce z pewnością powrócą do domu - pisał 170 lat temu o swoich dzieciach niemiecki poeta Fryderyk Rückert. Ale one nigdy nie wróciły, został tylko ból ojca.

Wciąż przejmuje do głębi i budzi współczucie, czego z pewnością doświadczą jutro melomani w  Filharmonii. „Kindertotenlieder” czyli Treny na śmierć dzieci, skomponowane przez Gustava Mahlera do wierszy Rückerta to jeden z najbardziej wstrząsających utworów w dziejach pieśni klasycznej. Rückert stracił trzyletnią Luise i pięcioletniego Ernsta w czasie epidemii szkarlatyny. „A teraz słońce wzejdzie tak jasno, jakby w nocy nie wydarzyło się żadne nieszczęście” - skarżył się oszalały z rozpaczy poeta. Bo ze śmiercią dziecka nie sposób się pogodzić.

„Ktokolwiek powołany jest do życia, przeznaczony jest także śmierci” - przypomina Seneka, więc ten nieuchronny koniec ludzie od tysiącleci próbują na różne sposoby oswoić. Z pod kosy nikt jednak nie ucieknie, tej żniwiarki oszukać się nie da. Bohaterowi jednego ze śląskich podań (zapisanego przez prof. Dorotę Simonides) śniło się, że zginął w kopalni. Żona doradziła mu, żeby nie poszedł tego dnia na szychtę. Tak też zrobił. Trochę pomógł żonie, buty podzelował, garnki zalutował, a po obiedzie postanowił uciąć sobie drzemkę. „No i tyla co się lygnął, tąpło, a „święto rodzina”, co mieli nad łóżkiem wisieć, tak go w łeb pizła, że na miejscu trupym łostoł”.

Ale śmierć ludzi młodych, a tym bardziej dzieci zawsze budziła sprzeciw. Nawet w czasach gdy wiek dorosły osiągało jedno dziecko na dwoje, a tak okrutna selekcja naturalna była udziałem Europejczyków jeszcze w XVIII wieku. Na ścianie wrocławskiego kościoła pw. Św. Marii Magdaleny wisi epitafium ufundowane w 1600 roku przez tutejszego mieszczanina Joachima Lucka w dowód „ojcowskiej miłości” . Luck stracił w krótkim okresie czasu wszystkie swoje dzieci – ośmiu synów i trzy córki. Prawdopodobnie padły ofiarą epidemii dżumy. Nieszczęsny ojciec mógł jedynie upamiętnić swój dramat inskrypcją wyrytą na piaskowcowej tablicy, przed którą zatrzymują się nieliczni przechodnie, ale Mahler opowiedział o tragedii Rückerta całemu światu. I nie tylko Rückerta,  ale wszystkich, którzy stracili dzieci, także własnych rodziców.  Jako czternastolatek musiał odprowadzić na cmentarz swojego młodszego brata Ernsta, a już po napisaniu „Kindertotenlieder” stracił pięcioletnią córeczkę Marię – Annę.
 
„Treny na śmierć dzieci” śpiewali najwybitniejsi śpiewacy, m.in. Dietrich Dieskau, Hans  Hotter, Hermann Prey, Jessye Norman czy Kathleen Ferrier. Jutro usłyszymy te pieśni w wykonaniu mezzosopranistki Małgorzaty Pańko. Za pulpitem dyrygenckim stanie Gabriel Chmura, wrocławianin z urodzenia, z talentu i wykształcenia świata obywatel. Kierował Operą w Akwizgranie, Orkiestrą Symfoniczną w Bochum  oraz Orkiestrą Narodową w Ottawie, dyrygował Filharmonikami Berlińskimi, Orchestre National de France, Montreal Symphony Orchestra, oraz Orkiestrą Symfoniczną NHK Tokyo. Jest również stałym dyrygentem gościnnym Berlińskiej Orkiestry Symfonicznej.  Potrafi z Mahlera wydobyć to coś, co nie tylko skłania słuchaczy do podziwu, ale także ich zmienia, skłania do odrzucenia egoizmu, buduje wrażliwość na cudzy ból. „Nieszczęście dotknęło tylko mnie, a słońce – ono świeci dla wszystkich!”.



Beata Maciejewska
Materiały OiFP
9 grudnia 2011