Dziecko wojny

W Muzeum Powstania Warszawskiego w ramach rocznicowych imprez zgodnie z corocznym zwyczajem miały miejsce okolicznościowe spektakle teatralne. Tym razem zaprezentowany został monodram oparty na fragmentach dzienników z okresu wojen czeczeńskich 1994-2004 autorstwa rosyjskiej pisarki i dziennikarki Poliny Żerebcowej.

Andrzej Seweryn w półmroku czyta fragmenty dzienników, w których autorka jako dojrzewająca dziewczynka opisuje wstrząsające wojenne wydarzenia w Groźnym. Tekst dzienników (oparty na zapiskach z dzieciństwa) ma duże walory literackie, jednak z pewnością został opracowany przez autorkę, kiedy była ona już dojrzałą dziennikarką. Matka i babka Poliny byty prawosławnymi Rosjankami, o ojcu niczego się nie dowiadujemy. Stawiało to dziewczynkę w podwójnie trudnej sytuacji, musiała bowiem znosić makabryczne widoki wojny w mieście oraz szykany czeczeńskich dzieci, które traktowały ją jako "ruskiego" wroga. Jest to ciekawe świadectwo, gdyż zachowania i metody walki fanatycznych czeczeńskich bojowników, dążących do ustanowienia kaukaskiego kalifatu, bywają u nas przemilczane z powodów politycznych.

Należy jednak zadać najważniejsze pytanie: co ciekawy niewątpliwie "Dziennik czeczeński" ma wspólnego z Powstaniem Warszawskim? Uważam, wbrew opiniom dyrekcji muzeum i autorów przedstawienia, że niewiele. To prawda, każda wojna ma niewątpliwie pewien wspólny wymiar uniwersalny. Jednak Powstanie Warszawskie było doświadczeniem unikalnym. Geneza, skala walk, przebieg i skutki powstania były takie, że nie można go porównywać z wojnami czeczeńskimi. Podobnie porównywanie "Dzienników czeczeńskich" z dziennikami Anny Frank (dziś wiemy, że zredagowanymi po wojnie przez jej ojca) jest zupełnie nietrafne. Nic mówiąc już o fakcie, że Anna Frank zginęła, a Polina żyje. Bardzo wysoko cenię dorobek twórczy Iwana Wyrypajewa w teatrze i filmie, pisałem o jego pracach w "Idziemy". Jednak na rocznicę powstania artysta mógł wybrać inny tekst.



Mirosław Winiarczyk
Idziemy
21 sierpnia 2017
Portrety
Ivan Wyrypajew