Dziewczyńskie supermoce

William Szekspir narzekał w „Hamlecie", że dziecięcy aktorzy psują mu interes. Już w elżbietańskim Londynie śpiewające i robiące fikołki dzieciaki roztapiały serca widzów znacznie szybciej i skuteczniej, niż najbardziej doświadczeni i utalentowani dorośli aktorzy.

Dzisiaj, w kolejnej epoce elżbietańskiej, w Londynie jest podobnie – tyle, że dziecięcy musicalowi wykonawcy poziomem swojego warsztatu nie odbiegają od starszych kolegów, co tych drugich pewnie irytuje. Faktem jest przy tym, że współczesne angielskie dziecięce musicale niosą w sobie silny przekaz społeczny. Ścieżką wytyczoną przez Dickensowskiego „Olivera", którego bohaterami są londyńskie przymierające głodem sieroty, idzie„Billy Elliot", musicalowa rozprawa z thatcheryzmem. A także „Matylda", wyprodukowana zresztą przez – i tu wracamy do najsłynniejszego stratfordczyka w dziejach – Royal Shakespeare Company.

„Matylda" to opowieść o superbohaterce. Jeśli na to miano zasługują postaci obdarzone ponadnaturalnymi zdolnościami, to sześciolatka wykreowana przez Roalda Dahla jak najbardziej się kwalifikuje – w końcu potrafi siłą umysłu przesuwać przedmioty. Prawdziwe supermoce Matyldy kryją się jednak gdzie indziej. Jest mądrą dziewczynką. W świecie zdominowanym przez migotliwe telewizory pana Kornika, „głośny głos" i „zgrabny tył" pani Kornik oraz kult tężyzny fizycznej panny Łomot, Matylda ma odwagę wyrażać swoje zdanie, mówić mądre rzeczy i czytać książki. Potrafi też podejmować decyzje, które niektórzy nazwaliby „męskimi", ale ja akurat wolę słowo „dziewczyńskimi". Żeby być mądrą, niezależną i „dziewczyńską" dziewczynką – naprawdę trzeba mieć supermoce.

Przypadł mi wielki zaszczyt wprowadzenia na polskie sceny tej właśnie musicalowej superbohaterki. Taki zaszczyt wiąże się z gigantycznym stresem. Mimo że teatralna „Matylda" ma zaledwie nieco ponad dziesięć lat, a więc jest niewiele starsza od swojej bohaterki, w świecie musicalu to już legenda. Wyzwaniem jest praca z dużą dziecięcą obsadą, podobnie jak zmierzenie się ze sławą londyńskiej oryginalnej inscenizacji, którą w naszej globalnej wiosce widzieli już, mam wrażenie, niemal wszyscy. Ale praca przy „Matyldzie", praca z mądrymi dziewczynkami, które uwierzyły, że mogą zostać aktorkami, że mogą zostać Matyldami i które Matyldami już teraz są i pewnie zawsze będą – ta praca jest moim najwspanialszym teatralnym doświadczeniem. Już uwierzyłem, że dziewczynki mają supermoce. Mam nadzieję, że Państwo także uwierzą.

Książki dają moc i ta moc
jest taka, że można się
przenieść w czasie!
Oliwia, lat 7

Mnie osobiście książki
żadnych supermocy nie
przyniosły. Chociaż... Jedna
książka nauczyła mnie,
żeby być dobrą dla innych,
a dobro do mnie wróci.
Lena, lat 10

Jacek Mikołajczyk, reżyser i tłumacz „Matyldy", dyrektor artystyczny Teatru Syrena



Joanna Biesiaga
Materiał Teatru Syrena
5 września 2022
Spektakle
Matylda