Dziś wszyscy jesteśmy martwi

Krystian Lupa po raz kolejny sięga po prozę Thomasa Bernharda, by pokazać rozpad międzyludzkich relacji, w których pozór i kłamstwo wypierają prawdę i rzeczywistość. Podczas artystycznej kolacji organizowanej przez małżeństwo Auersbergerów (Halina Rasiakówna i Wojciech Ziemiański), zbiegającej się w czasie z samobójczą śmiercią młodej aktorki Joany Thul (Marta Zięba) dochodzi do dramatycznej walki między autentyzmem a hipokryzją, ludzką kreacją i naturalnością.

Główną osią spektaklu staje się opozycja pomiędzy życiem pojmowanym jako rola, którą odgrywamy w obecności innych, a życiem przeżywanym w zgodzie z własną świadomością i światopoglądem. "żywe trupy", "puste łupiny", "żywe truchła artystyczne" to określenia, które padają z ust Thomasa Bernharda (Piotr Skiba), scenicznego narratora opowieści, w kierunku awangardy, bohemy teatralnej - aktorów, literatów, malarzy upajających się samozadowoleniem i ignorancją. Ludzi, którzy dawno zamknęli oczy i uszy na słowa drugiego człowieka.

Pierwsza teatralna adaptacja "Wycinki" Bernharda w reżyserii Lupy miała miejsce w austriackim Schauspielhaus w Grazu w styczniu 2014 roku. W październiku tego samego roku odbyła się premiera w Teatrze Polskim we Wrocławiu. W jednym z wywiadów reżyser podkreślał różnice wynikające z tworzenia spektaklu w ojczyźnie Bernharda, w której książka wywołała skandal, a realizacją w Polsce. "Wycinka w Polsce była dla mnie innego rodzaju przygodą. Chcieliśmy opowiedzieć o kondycji artystów i o ich odpowiedzialności za to, że politycy postępują z nimi tak, a nie inaczej, że ludzie sztuki nie potrafią nic zdziałać wspólnym frontem i wspólnym wysiłkiem."

Spośród wspólnoty artystów, którą na scenie prezentuje Lupa, wybijają się dwie postaci: samobójczyni Joana Thul oraz Thomas - porte-parole samego Bernharda, który obserwuje Auersbergerów z boku, siedząc poza wyznaczoną przez metalowy sześcian przestrzenią jadalni i salonu. Joana to postać, której widmo pojawia się we wspomnieniach Thomasa. Niespełniona aktorka, alkoholiczka zmagająca się z depresją, zza grobu wypowiada zdanie: "Wyczołgałam się z waszego zakłamania". Wyczołgałam się, umierając, raz na zawsze schodząc z życiowej sceny pełnej fałszu i głupoty. Joana poszukiwała w swoim zawodzie prawdy, której nie mogła znaleźć we własnym środowisku aktorskim. Spektakl rozpoczyna się od nagrania wywiadu, w którym mówi o potrzebie wykształcenia w aktorze umiejętności chodzenia na scenie, umiejętności umożliwiającej zrozumienie postaci. Na warsztatach przygotowanych dla aktorów Teatru Narodowego nikt jednak się nie zjawia. Joana i jej refleksje na temat sztuki aktorskiej nie zostają zaakceptowane. Ich odrzucenie powoduje kryzys i wycofanie się ze świata artystów, doprowadzając do alienacji i samobójstwa. Bohaterka, portretując kondycję swoich współpracowników i przyjaciół, podkreśla, że nie potrafimy słuchać siebie nawzajem. Jakże uniwersalne i oczywiste jest to zdanie. Tak proste, a jednocześnie skomplikowane, bo nie potrafimy wcielić go w życie. Nie słuchamy drugiego człowieka, ale uwielbiamy, kiedy ten "drugi" słucha naszych wynurzeń i problemów. Nie chcemy słuchać, ale pragniemy być słuchani. Pojawiająca się w drugiej części spektaklu postać Genialnego Ekdala (Jan Frycz) - długo wyczekiwanego aktora Teatru Narodowego, gościa honorowego kolacji artystycznej państwa Auersbergerów, to przeciwieństwo postawy reprezentowanej przez Joanę. Jego doskonałość, pewność siebie, ignorancja, egoizm i zadufanie zostają przerysowane do granic możliwości. Genialny Ekdal mówi tylko o sobie, to jego megalomańskie "ja" stoi w centrum uwagi wszystkich słuchaczy. To Aktor Teatru Narodowego gra pierwsze skrzypce w teatrze, to Aktor wydobywa esencję z dzieł wielkich dramatopisarzy. Strindberg, Ibsen, Schiller - byliby nic nie wartymi artystami, gdyby nie talent i poświęcenie fenomenalnego Aktora. (Aby wczuć się w rolę Ekdala z "Dzikiej kaczki" Ibsena bohater zamyka się w drewnianej chacie z dala od cywilizacji w tyrolskich Alpach - bez jedzenia, prądu i gazu, niedomyty i niewyspany dociera do głębi postaci i dramatu.) W końcu spektakl okazuje się klapą, a gazety piszą tylko o wybitnym Aktorze Teatru Narodowego.

Głos Thomasa to głos rozsądku, który przebija się przez zasłonę zakłamania pozostałych bohaterów. Jego komentarze, to krytyka nie tylko postawy środowiska artystów, ale samokrytyka niemożności wyrwania się z nieustannego fałszowania swojego obrazu i zależności od zdania innych. Prawdę o sobie, złość i frustrację Thomas wyjawia nam - publiczności-słuchaczom, ale nie pozostałym bohaterom. W momencie, w którym jestem sam ze sobą, zdaje się mówić Bernhard, jestem prawdziwy, wśród innych ludzi przybieram maskę, pozę, zaczynam grać spektakl samozadowolenia i akceptacji tego, co mówią inni. Frustracja i gniew wybuchają w monologu, w którym oskarża on artystów o spoufalanie się z władzami państwa i zapominanie o celach swojego powołania. Ukłony, nagrody, wyróżnienia, stypendia, ordery zasłużonych dla kultury i sztuki - ile w tym spektaklu doskonałości doszukamy się pokory, dystansu, skromności i szacunku dla osiągnięć innych ludzi?

W spektaklu Lupy, tyle ile jest bohaterów, tyle jest odpowiedzi na pytanie czym jest życie i powołanie artysty oraz sztuka sama w sobie. Dla pani Auersberger życie człowieka powinno być traktowane jak dzieło sztuki, i tak bohaterka traktuje siebie i swoje dekadenckie otoczenie. To życie jest prawdziwym arcydziełem, które trzeba pielęgnować i wznosić ponad to, co prozaiczne, prowincjonalne i błahe. Twórcze życie prawdziwego artysty to zamykanie się w ekskluzywizmie, estetycznej i intelektualnej wyższości. Sztuka jako przywilej wybrańców - to hasło, któremu wtóruje popadająca w egzaltację pani domu.

W poszukiwaniach własnej tożsamości i integralności pomagają bohaterom, zatopionym we własnym niespełnieniu, nazwiska wielkich twórców, którzy po śmierci stali się ikonami sztuki. Alfred Kubin, Virginia Woolf, Gertrude Stein, James Joyce - to twórcy, którzy stają się niedoścignionymi ideałami, fikcją, z którą chcą zespolić się artyści z salonu Auresbergerów. Lupa wprowadza na scenę dwóch młodych pisarzy Jamesa i Joyce'a (Michał Opaliński, Adam Szczyszczaj) - reprezentantów wiecznie debiutujących trzydziestolatków, którzy kilkakrotnie zamykają się w łazience z papierosem i kieliszkiem wina w dłoni, aby rozmawiać o tym kim są. Komiczne sceny dwóch literatów, oparte na aktorskiej improwizacji, ukazują walkę o autentyczność w epoce cytatów, wtórności, utartych autorytetów i mistrzów. Oboje wyrażają potrzebę autoekspresji, jednocześnie ukazując lęk przed odrzuceniem środowiska uprzywilejowanych artystów. Młodzi nie chcą niczego udawać, dywagują na temat autentyzmu w sztuce, która wyraża się poprzez buntownicze manifesty, a jednak w głowie ustawiają górujący nad nimi Panteon pisarzy. Obawa o bycie wtórnym, strach przed odrzuceniem krytyków, stoi w kontrze do przekonania o własnej wolności i słuszności poglądów. Piszę dla siebie czy dla innych? Gram na scenie dla własnej satysfakcji, czy dla tego, który w teatrze chce coś przeżyć?

Jeden z pisarzy dochodzi w końcu do wniosku, że aby osiągnąć sławę i sukces, trzeba popełnić samobójstwo albo zwariować. Oczywiście przedtem wypadałoby zrobić coś istotnego i niepowtarzalnego. Widmo osiągnięcia sukcesu zawodowego oraz wpisania się w historię literatury krąży nad głowami młodego pokolenia. Jak przejść do historii pozostając przy życiu?

Może Joana zabiła się po to, żebyśmy mogli się spotkać i wspólnie porozmawiać? Pyta Thomas kiedy kolacja dobiega końca. Czym dla bohaterów jest samobójstwo bliskiej im osoby? Odważnym gestem ukazującym bunt przeciwko światu, w którym żyjemy? A może rozpaczliwym aktem desperacji, ucieczką i wołaniem o pomoc, zalewanymi litrami alkoholu, przysłoniętymi tumanami papierosowego dymu?

"Wycinka" to spektakl, który w kształcie wysmakowanej, świetnie skomponowanej konstrukcji scenicznej i muzycznej momentami przypomina Miasto Snu z TR Warszawa (choć tak jak w Mieście Snu przychodzi końcowy moment, w którym na scenie nadmiar słów staje się nieznośny), w powietrzu wisi atmosfera fascynującej psychodramy znanej z inscenizacji "Rodzeństwa" Bernharda. Ponad wszystkim wznosi się reżyserska potrzeba rozbijania zastanego obrazu świata i ukazywania go w stanie powolnego rozkładu i dezintegracji. Lupa pokazuje, że sztuka karmi się paradoksami, a etyka ludzi teatru odnajduje miejsce na "zarośniętym hipokryzją cmentarzysku niepamięci". "Wycinka" to artystyczny manifest, którego poszukują młodzi bohaterowie-literaci. Głuchota na drugiego człowieka to gwarancja śmierci, która przychodzi za życia. Porażką bohaterów Bernharda jest niewiedza i tchórzostwo. "Kiedyś byli szczęśliwi, teraz są przygnębiający. Oni nie widzą, że do niczego nie doszli." Widział to Bernhard, dostrzega to Lupa. Teraz także i my.

Spektakl zaprezentowany podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych organizowanych przez Teatr Dramatyczny w Warszawie w dniu 31 marca 2015 w ATM Studio



Agnieszka Górnicka
Teatr dla Was
7 kwietnia 2015
Spektakle
Wycinka