Egzystencjalna pustka

Patrzenie na życie przez "różowe okulary" okazuje się być wyidealizowanym i zarazem złudnym spojrzeniem na rzeczywistość. Żyjąc w takim przekonaniu nie jesteśmy świadomi faktu, że owe kolorowe binokle mogą się uszkodzić albo - niewiadomo kiedy - znudzić. Następstwem takiej sytuacji jest drastyczna zmiana trybu życia, która doprowadza do rewolucji ocierającej się czasem o kryzys i patologię. Mając już wszystko jesteśmy skorzy sięgnąć nawet po zakazany owoc - w imię przełamania monotonii codziennego życia.

Bohaterowie „Rowerzystów” w reżyserii Anny Augustynowicz są doskonałym przykładem ludzi, którzy stawiają swój dotychczasowy byt na szali, po to, aby spróbować czegoś, czego jeszcze nigdy nie doznali. Czynnikiem pchającym ich ku zmianom jest rutyna.

ON – Manfred, ginekolog, ONA - Anna, dekoratorka wnętrz. ON - Albert, ONA - Franciszka, kostiumolożka. ON - Tomek, lat 15, syn Franciszki, ONA - Lina, córka Manfreda i Anny. Sześć postaci, a zarazem sześć przeplatających się historii, zmierzających ku jednemu punktowi. Postępowaniu bohaterów przyświeca zgubna myśl - „Nie ma możliwości odwrotu. Brnij w to dalej tak, aby nikt się o tym nie dowiedział”. I w taki oto sposób Manfred (Przemysław Kozłowski) nawiązuje romans z Franciszką (Joanna Matuszak), która zdradza go z jego przyjacielem Albertem (Arkadiusz Buszko). Ofiarami nieodpowiedzialności dorosłych są niewinne dzieci. Poprzez notoryczny brak czasu ze strony rodziców i patologiczny obraz wyłaniający się z ich zachowań, mają spaczony wzorzec rodziny. W konsekwencji Tomek (Marcin Łuczak), którego wielką pasją jest malowanie obrazów umarłych, nawiązuje cielesny kontakt z matką Liny (Agnieszka Więdłocha) Anną (Beata Zygarlicka).

Spektakl rozgrywa się w niezwykle funkcjonalnej scenografii (Waldemar Zawodziński), która poprzez nagromadzenie dużej ilości rekwizytów określających miejsce akcji jest zarazem tarasem, sypialnią, supermarketem, podwórkiem, czy łazienką - możemy mówić o odpowiednim zagospodarowaniu całego obszaru scenicznego. 

„Rowerzyści” jako dramat społecznie zaangażowany swoją treścią wymierza prosto we współczesnego odbiorcę. Nie ma umownego podziału na aktorów i widzów, nie ma bezpiecznego miejsca w całej przestrzeni teatralnej. Bo dramat tych sześciu ludzi rozgrywa się nie tylko między nimi, ale i w nas samych.



Paweł Wiech
Dziennik Teatralny Łódź
24 marca 2009
Spektakle
Rowerzyści