Emigracja oczami 13-latki

Pierwsze pocałunki, dojrzewanie, konflikty z koleżankami i przede wszystkim próba poskładania sobie życia w nowym, całkowicie obcym środowisku na emigracji - "Kasieńka" Teatru Miniatura to spektakl zupełnie wyjątkowy. Nie tylko dlatego, że sięga do "literatury dziewczęcej", ale też dlatego, że łączy animacje z teatrem cieni na żywo, przypominając bardziej film animowany niż przedstawienie teatralne.

Nietypowy jest już sam fakt, że autorka książki "Kasieńka", Sarah Crossan, na bohaterkę swojej opowieści wybrała Polkę z Gdańska, w którym sama nigdy wcześniej nie była. Wydana po polsku przez Wydawnictwo Dwie Siostry książka porusza temat bardzo aktualny - sytuację dzisiejszej emigracji w Anglii, tyle że widzianą oczami dziecka, które w wieku gimnazjalnym musi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w obcym kulturowo i językowo kraju.

Teatralną, bardzo wierną adaptację przygotowała reżyserka spektaklu, Anna Wieczur-Bluszcz w Miejskim Teatrze Miniatura w Gdańsku, który ma już za sobą eksperymenty z formą animacji w teatrze, w cenionym, zapraszanym i nagradzanym "Brzydkim Kaczątku", spektaklu animowanym na żywo przez widocznych na pierwszym planie aktorów.

Tamto doświadczenie zaowocowało kolejną próbą połączenia technik animacji z teatrem żywego planu, tym razem jednak aktorów - widocznych podczas przedstawienia w formie teatru cieni - ukryto za ekranem projektora. Grając bohaterów "Kasieńki", zespół aktorski staje się dzięki temu elementem animacji, którą "wypełnia" w niemal każdym kadrze, stanowiąc jej integralny fragment. W praktyce wygląda to tak, że bohaterowie spektaklu "wchodzą" w obraz animowany, synchronizując swoje działania zgodnie z przebiegiem fabuły.

Co ciekawe, podczas 80-minutowego przedstawienia aktorzy nie wypowiadają ani jednego słowa. Typowo filmową narrację prowadzi Kasieńka, jednak głosu jej użyczyła nie odgrywająca tę bohaterkę Edyta Janusz-Ehrlich, a Anna Andruszkiewicz, rówieśniczka tytułowej bohaterki spektaklu, która wygrała casting do roli narratorki przedstawienia. Ten zabieg dodaje opowiadanej historii autentyczności.

Problematyka książki Sarah Crossan nie zamyka się wokół aklimatyzacji w obcym kraju. Porusza szereg problemów społeczno-obyczajowych. Tytułowa bohaterka wraz z matką lecą do Coventry szukać ojca Kasieńki, który je obie porzucił. Muszą sobie poradzić z barierą językową, biedą czy przejawami niechęci i dystansu ze strony miejscowej ludności.

Proces dojrzewania dziewczynki ukazano na przykładzie jej szkolnych relacji, gdzie jest miejsce na pierwsze miłosne fascynacje (postać Williama) czy na ukazanie problemów z nawiązaniem kontaktu z rówieśnikami i konfliktu z Clair, szkolną gwiazdą, która na wiele sposobów uprzykrza Kasieńce życie, ba ta jest nowa, inna i słabsza. Dziewczynka musi zmierzyć się także m.in. z prawdą o ojcu i jego obecnym życiu czy depresją matki.

Wszystko to podane jest przez Sarah Crossan bardzo lekko, w niezwykle przystępnej formie. Aktorzy mają niełatwe zadanie wkomponowania się w obraz animowany, bez używania naturalnych środków wyrazu - głosu, mimiki czy intonacji, z gestykulacją zredukowaną przez reżyserkę do niezbędnego minimum. Cała siódemka radzi sobie w tych warunkach bardzo dobrze. Najlepiej wypada Edyta Janusz-Ehrlich, niezwykle naturalna w roli Kasieńki, która w jej wykonaniu budzi sympatię właściwie od pierwszej chwili, gdy dziewczynka pojawia się w spektaklu. Udanie partneruje jej Agnieszka Grzegorzewska w roli Matki subtelnej, dystyngowanej, na swój sposób - przez konflikt pokoleniowy - obcej własnej córce.

Bohaterowie drugoplanowi zazwyczaj mają jakiś element, który pozwala na ich szybką identyfikację - zabawnie kołyszący krok i wydęte murzyńskie wargi ma Kanoro, przyjaciel Kasieńki i jej matki, grany przez Jacka Majoka, z kolei obiekt westchnień dziewczynki, William w wykonaniu Piotra Kłudki imponuje zabawną, długą grzywką. Clair (Jolanta Darewicz) stoi przed Kasieńką w wyzywającej pozie, z założonymi rękami, a urocza maleńka Briona (Joanna Tomasik) porusza się w napędzanym nogami samochodziku i ssie palec.

Zespołowi Miniatury dzięki animacjom przygotowanym przez Esy Floresy (Urszula Morga i Bartosz Mikołajczyk) i scenografii Ewy Gdowiok oraz zgrabnie uzupełniającej narrację muzyce Łukasza Matuszyka udaje się stworzyć integralny obraz, łudząco przypominający film animowany.

Tak też ogląda się spektakl gdańskiego teatru, wobec którego jedynym właściwie zarzutem jest czas trwania - zaproponowana w "Kasieńce" forma na dłuższą metę jest trudna w odbiorze. Spektakl mógłby być przynajmniej o 10 minut krótszy. Niemniej, bardzo sumienna adaptacja Anny Wieczur-Bluszcz pozwala dokładnie poznać książkę Sarah Crossan, zaś zgrabna, dyskretna reżyseria umożliwia śledzenie losów bohaterki bez poczucia nadmiaru czy przesytu użytych środków. Dlatego cieszy fakt, że wreszcie udał się Miniaturze spektakl faktycznie skierowany do młodzieży gimnazjalnej, który powinien przypaść do gustu szczególnie przedstawicielkom płci pięknej.



Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
5 kwietnia 2017
Spektakle
Kasieńka