Everywoman. Niemal Nikiforka

Maria Wnęk, nieobecna bohaterka wernisażu. Maria Wnęk, piętnowana, schizofreniczka, dewotka. Maria Wnęk natchniona, prosta, autentyczna. Maria Wnęk," malarka słynna po całym świecie".


 

Nowy tydzień, a jednocześnie trzeci dzień Kaliskich Spotkań Teatralnych rozpoczął się spotkaniem z osobą ze społecznego marginesu. Ta zmagająca się z choroba psychiczną artystka żyła w latach 1922-2005 na wsi pod Nowym Sączem, zadziwiając swoją ekscentrycznością otoczenie, które z tego samego powodu ją stygmatyzowało.

Czy dzisiaj odrzucilibyśmy Marię Wnęk? Magdalena Drab rzuca nam wyzwanie i zmusza do myślenia w swoim rytmizowanym biuletynie z wystawy malarki – „Curko moja ogłoś to". Aktorka, bawiąc się nie tylko formą obrazu, tutaj złożonego z gry świateł oraz obracającej się płyty gramofonowej, ale przede wszystkim swoim głosem i mimiką, zilustrowała zarówno przedstawicielkę art brut, jak i środowisko koneserów i kuratorów, które zainteresowało się jej sztuką. Odtwórczyni, a zarówno twórczyni monodramu popisała się umiejętnością przeobrażenia się z jednej postaci w drugą oraz zmianą emisji głosu – syczała, warczała, śpiewała i standardowo, i ludowo, i kościelnie, naśladując staruszki wysławiające boga podczas mszy. Chociaż dotykać spektaklu nie było wolno, zgodnie z zapowiedzią służył on od do słuchania – obrazów, szkiców i wycinanek przetworzonych na chrząknięcia, westchnięcia, pieśni i opowieści.

„Spektakl dla wszystkich, którzy się urodzili"

„Cząstki kobiety to majstersztyk, gdy idzie o precyzję realizacji, a przy tym skrajnie trudne wyzwanie techniczne" – napisał Jacek Wakar z Kultury Liberalnej. „Wybitne jest tutaj wszystko (...) Teatr przez duże T" wspomniano już na łamach Dziennika Teatralnego. Z pewnością niewielu kaliskich widzów zanegowałoby powyższe opinie. Ze spektaklu Kornéla Mundruczó, po owacji na stojąco wychodzili ocierając łzy, o twarzach zastygłych w zamyśleniu, melancholii. Czyżby kolejny faworyt stworzony przez węgierskiego reżysera po „Nietoperzu" z 2013 roku?

Festiwal Sztuki Aktorskiej nie mógłby odbyć się bez podobnego popisu aktorskiego kunsztu. Największe wrażenie zrobiła tu oczywiście Agnieszka Żulewska jako Maja, miażdżona przez bóle podczas trwającego niemal godzinę, filmowanego na żywo master shotu. Inni jednak nie pozostawali jej dłużni, w kolejnej części spektaklu wywlekając z siebie nagromadzone, spiętrzone do granic irytacje, rany, rozczarowania i bombardując nimi bliskich. Dopracowana w najmniejszym szczególe scenografia dodatkowo obrazowała wielowarstwowość relacji, proces rozwijania się rodziny i fluktuowania jej w toku napięć i pojednań, śmierci i narodzin.

„Cząstki kobiety" mogłyby zostać kolejną operą mydlaną, fragmentem telenoweli, gdzie identycznymi ludzkimi dramatami rzuca się bez namysłu, aby historia toczyła się dalej i zawiązywała w odpowiednich miejscach - tak się jednak nie stało. Tekst Katy Wéber, do cna realistyczny, ludzki, prawdziwy, powołany na scenę przez warszawski Teatr Rozmaitości, zabójczo celnie trafia w ten punkt, który dotyczy każdego człowieka, a przede wszystkim – każdej kobiety.



Magdalena Nawrocka
Dziennik Teatralny Kalisz
14 maja 2019