Fabryka Snów

Historia Maksa Faktorowicza brzmi jak spełnienie American Dream. Człowiek, który dotarł na szczyt za pomocą swojego wyjątkowego talentu. Z latami jego historia obrosła wieloma anegdotami i pomówieniami. Od tego kim w ogóle był Max Factor i co jego historia znaczy dla widzów w obecnych czasach zaczyna się ten spektakl.

Pierwsze wnioski po spektaklu są oczywiste: rozwijaj się, nie bądź się być inny czy nie poddawaj się. Reżyserka Agata Biziuk wchodzi jednak głębiej, w psychologię bohaterów i realie ich życia. Co sprawia, że Maks i jego sukces nabiera nowych warstw i odcieni. Zastanawiamy się tutaj jakim był człowiekiem, twórcą i wizjonerem, ale także mężem i ojcem. Jakich wyborów dokonał by okazać się wśród sław Hollywood.

Jego droga jest opowiedziana w formie musicalu. Piosenki skracają dystans między wydarzeniami, oddają nastroje bohaterów i epoki. Wszystkie obramione są poprzez choreografię i żywe interakcje między aktorami. Jest tu sporo nawiązań do muzyki i tańca, z lat 20 i 30 XX wieku. W wystąpieniach muzycznych ukazuje się atmosfera złotej ery Hollywood.

Spektakl poprowadzony jest w komediowej formie, ale nie zabrakło także wątków dramatycznych. Jest tu miejsce na rozważanie o byciu twórcą, a życiem prywatnym. Przedstawiony Maks Faktor wchodząc w interakcję z różnymi postaciami na swojej drodze przejawia szeroki portret psychologiczny, który tworzy niejednoznaczną postać.

Najciekawsze dla mnie były ciekawostki o tym, jak dawniej działało kino i charakteryzacja. Pojawia się historia o tym jak Rudolph Valentino został gwiazdą kina niemego, jakich kolorów używano w makijażu, albo o relacji Maksa z aktorką Polą Negri.

Mimo osadzenia w historycznych dekoracjach spektakl jest nowoczesnym spojrzeniem i dekonstrukcją obrazu charakteryzatora. Żart i groteska uwidacznia tych o których zapomniano, jak żony i dzieci Faktora. Najmocniejszą sceną dla mnie była piosenka Humy, która stała się jego drugą żoną, jednak relacja szybko skończyła się rozwodem. Temat makijażu i kto może lub nie może go nosić jest powracającym wątkiem. To co dzieje się na scenie zestawione jest z komentarzami postaci cenzora. Makijaż staje się drogą buntu i wyrażania samego siebie wbrew regułom z zewnątrz.

Spektakl jest bardzo wciągający i atrakcyjny wizualnie. Podczas oglądanie następuje pełne wciągnięcie się w historię. Stajemy się częścią planu powstającego filmu o życiu twórcy. Szczególnie przyciągnęły mnie kostiumy. Są one połączeniem historycznych detali wraz z wyobrażeniami o hollywood ery kina niemego.

Zespół artystów przygotowujących ten spektakl stworzył wielowątkową i wielopoziomową historię, w której nazwa marki zyskuje obraz swojego twórcy i jego życiorysu. Dzięki temu sztuka staje się zarówno fabularyzowaną biografią jak i komentarzem rzeczywistości historycznej i współczesnej widzom.



Anna Wasilczyk
Dziennik Teatralny Warszawa
25 kwietnia 2025
Portrety
Agata Biziuk