Farsa z życia wzięta

Kolejny rocznik warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza przedstawia swój spektakl dyplomowy. Tym razem jednak na scenie interpretowani nie są klasycy, a brytyjski dramatopisarz Alan Ayckbourn, autor "Farsy na trzy sypialnie", gatunku pozornie lekkiego, lecz wymagającego od adeptów sztuki aktorskiej swobodnego dysponowania wachlarzem skrajnych emocji.

"To świetna okazja do zaprezentowania umiejętności, które młodzi aktorzy zdobyli w trakcie czterech lat nauki. To daje im szansę stworzenia ról charakterystycznych, będących sprawdzianem ich możliwości rzemieślniczych, poczucia humoru i sprawności fizycznej" - tłumaczy reżyserka spektaklu, Anna Seniuk. Dowodu na poparcie stwierdzenia tej cenionej artystki szukać należy właśnie na deskach warszawskiego teatru Collegium Nobilium, w którym ósemka młodych aktorów dała popis swoich umiejętności i możliwości eksponowania tak wielu różnorodnych emocji, wymagających ogromnego zaangażowania. Każdy z nich reprezentuje na scenie inny typ osobowości, mamy więc do czynienia z angażującą widza ekspozycją postaw życiowych oraz ich codziennego egzystowania wśród innych ludzi.

Farsa Ayckbourna to wielogłos międzypokoleniowy, tak samo aktualny przed trzydziestoma laty (została wydana w 1977 roku), jak i współcześnie, kiedy obyczajowość uległa zmianie, choć pewne postawy ludzkie nie zmieniły się w ogóle. Na scenie występują cztery pary bohaterów: najstarsi są Delia (Wiktoria Wolańska) i Ernest (Adam Machalica), pozostali to pokolenie dwudziestolatków, mierzących się z problemami tzw. dorosłego życia, przynajmniej w sferze uczuciowej - choć jak dalekie jest ono od prawdziwie dojrzałej postawy, przekonujemy się z każdą chwilą trwania sztuki coraz bardziej. Losy młodych ludzi są ze sobą powiązane - stanowią oni grupę przyjaciół zawikłanych w skomplikowane relacje. Jane (Joanna Sokołowska) była kiedyś związana z Trevorem (Marek Gawroński), teraz już jest z kimś innym, Trevor wziął ślub z Zuzanną (Julia Łukowiak), a wszyscy razem spotykają się na przyjęciu u Kate (Karolina Bacia) i Malcolma (Kacper Burda). Następstwem towarzyskiego spotkania jest szereg niezręcznych sytuacji, które kończą się awanturą, zazdrością, kłótniami i szaleństwem. W takiej sytuacji wypadałoby się zapytać o to, co robić, doświadczone i starsze małżeństwo - Delię i Ernesta - tyle że oni też nie mają recepty na szczęście, a komunikacja między nimi także pozostawia wiele do życzenia.

"Farsa na trzy sypialnie" rozgrywa się w ciągu jednej nocy i ranka dnia następnego. Młodzi i zagubieni bohaterowie nie są pewni swoich decyzji, osób, z którymi się związali, a nawet samych siebie. Farsa Ayckbourna - jak przystało na gatunek - jest przede wszystkim komiczna, ale momentami przestaje być zabawna. Bohaterowie, którzy wkraczają w dorosłe życie i stoją przed "poważnymi" decyzjami, wcale nie są pewni, co robić, jak żyć, aby być szczęśliwym. Nie wystarczy, że zapytają o to dorosłych, bo każdy ma na swoje życie inny pomysł; każdy z nich uczy się na własnych błędach, choć tak bardzo chciałby uczyć się na cudzych i samemu ich nie powtarzać.

Młodzi aktorzy Akademii Teatralnej doskonale wywiązali się z powierzonych im zadań - tworzą osiem odmiennych kreacji, momentami paradoksalnych i przerysowanych. W aktorskim zespole wyróżnić można kilka postaci. Na szczególną uwagę zasługują role Delii i Ernesta w wykonaniu Wiktorii Wolańskiej i Adama Machalicy. Ona stworzyła postać szalonej żony, która tego samego szaleństwa oczekuje (bezskutecznie) od swojego męża. Jest energiczna i zaangażowana, a jej głosu nie sposób wyrzucić z pamięci po spektaklu. On - nieco zrzędliwy, podstarzały małżonek, dla którego prawdziwym szaleństwem jest czytanie przygodowych lektur, a przejawem udanego życia małżeńskiego wspólne jedzenie grzanek z sardynkami w łóżku. Niezapomniana pozostanie również kreacja Julii Łukowiak. Jej Zuzanna jest uosobieniem współczesnej dziewczyny, rozdygotanej emocjonalnie, pełnej kompleksów i sprzeczności, wmawiającej sobie, że jest piękna, kocha siebie i innych. Ta rola wymagała od młodej aktorki nienagannej kondycji fizycznej, ale przede wszystkim dużego zaangażowania emocjonalnego, chyba znacznie większego niż w przypadku pozostałych postaci. Mimo iż jej zachowanie wzbudza wiele współczucia, a momentami także przeraża, to do samego końca zaskarbia sobie sympatię odbiorcy.

W inscenizacji wykorzystano muzykę autorstwa Macieja Małeckiego, nadaje ona tempo wydarzeniom i nakręca i tak nad wyraz dynamiczne zachowania bohaterów. Momentami spektakl w Collegium Nobilium nieco się dłuży; całość trwa 1,5 godziny, a biorąc pod uwagę stosunkowo nieskomplikowaną sekwencję zdarzeń, w pewnym momencie widz staje się do tego stopnia zaangażowany, że odczuwać może zmęczenie - tak jakby przejmował na siebie cały wysiłek aktorów. A wysiłku młodzi aktorzy włożyli w ten dramat co niemiara. Pierwszy egzamin przed dużą publicznością zdany został niemal bezbłędnie.



Anna Jankowska
Teatr dla Was
18 stycznia 2016