Finał baletowego maratonu

Konkurs tańca odbywający się w Gdańsku potwierdził, jaką rolę "baletowe olimpiady" spełniają w procesie kształcenia przyszłych artystów. Są znakomitą płaszczyzną konfrontacji dla kandydatów, porównań i dyskusji dla pedagogów

Werdykt jurorów

Jurorzy zakończonego w niedzielę XVI Ogólnopolskiego Konkursu Tańca w Gdańsku nie przyznali grand prix, ale przecież gwiazdy nie pojawiają się na firmamencie baletowym co roku. Podział nagród, które przyznało jury pod przewodnictwem choreografa Emila Wesołowskiego, wyglądał następująco - dwanaście wyróżnień regulaminowych przypadło szkole gdańskiej, po pięć dla Warszawy i Bytomia, po dwie dla Poznania i Łodzi. Młodzi artyści gdańscy, warszawscy i z Bytomia zdobyli po dwa pierwsze miejsca, tancerka ze szkoły poznańskiej otrzymała najwyższą nagrodę w kategorii tańca klasycznego w grupie dziewcząt starszych. Takie decyzje jurorów, nie przez wszystkich przyjęte z aplauzem, świadczą jednak o coraz bardziej wyrównanym poziomie kształcenia przyszłych artystów w polskich szkołach baletowych. Nie było tym razem gwiazd, zdecydowanych faworytów, wyróżniających się talentem, "błyskiem" porywającym widownię, ale widać było wyraźnie ogromne zaangażowanie wykonawców i ich pedagogów. A przecież właśnie od ich współpracy, pasji i działania w jednym z góry założonym kierunku zależy sukces. Zarówno na konkursie, jak i w czekającej młodych pracy scenicznej. Dobry, wyrównany poziom przygotowania daje im szanse na zaangażowanie się do najlepszych zespołów baletowych. Taką opinię potwierdził obecny w Gdańsku dyrektor tworzonego w stolicy Polskiego Baletu Narodowego Krzysztof Pastor, który w uczestnikach konkursu widział potencjalnych członków swojego zespołu.

Kształcenie tancerzy

Szesnasty konkurs odbywający się w Gdańsku pokazał też, jaką rolę "baletowe olimpiady" spełniają w procesie kształcenia przyszłych artystów - są znakomitą płaszczyzną konfrontacji dla kandydatów, porównań i dyskusji dla pedagogów. Pomagają w ustalaniu programów i kierunków kształcenia oraz wpływają na podniesienie poziomu polskiego baletu. Służyć temu powinno również proponowane przez Emila Wesołowskiego stworzenie w poszczególnych szkołach gabinetów metodycznych, pomagających ustalić każdej uczelni własne oblicze kształcenia. Takie gremia mogłyby mieć wpływ na dobór kostiumów, które powinny chować mankamenty artysty, a nie je obnażać. Nie bez znaczenia są też organizowane od 2004 r. Ogólnopolskie Spotkania Baletowe dla Najmłodszych Tancerzy - to jest jak gdyby przedszkole konkursowe, a jednocześnie eliminacje do kolejnego konkursu.

W dyskusjach choreografów, dyrektorów szkół i pedagogów nie zabrakło miejsca dla tańca współczesnego w przygotowaniu młodych. Przygotowania takiego, aby próbowali wyrażać siebie, a nie kopiować tylko nauczycieli. I tu widoczne były od lat odmienne punkty widzenia - czy, na przykład, predestynowani do tego kierunku tańca muszą kształcić się w klasyce - ale przecież trzeba wyraźnie powiedzieć, że szkoły kształcą przede wszystkim w technice tańca klasycznego, która, jak by nie patrzeć, jest podstawą, bez której nie można rozwijać technik współczesnych.

Oczywiście nie każdy uczeń szkoły baletowej staje do konkursu, jest on dla najlepszych, takich jak Ewa Głowacka, Alicja Boniuszko, Kazimierz Wrzosek, Andrzej Marek Stasiewicz, Anna Grabka, Katarzyna Gdaniec, Tadeusz Matacz, Anna Sąsiadek, Izabela Sokołowska, Dawid i Marcin Kupińscy, patron konkursu Wojciech Wiesiołowski. Czasami bywa progiem do kariery, czasami potwierdza nie tylko talent, także nabyte już umiejętności tancerza. Ale bywa inaczej, nie jest przecież konkurs certyfikatem doskonałości. Przykładem może być pierwszy solista Opery Narodowej, Sławomir Woźniak - aktualnie prowadzący Master Balet Academy w Phoenix w Arizonie (USA), zdobywca brązowego medalu w konkursie tańca w Nowym Jorku, który w 1984 r. w V Konkursie Tańca i Choreografii w Gdańsku decyzją jury odpadł już w I etapie konkursu. Bywa i tak.

Poznański Teatr Wielki stawia na profesjonalizm


Do tegorocznej edycji konkursu wrócili tancerze zawodowi pracujący w polskich teatrach. Zgłoszonych zostało dwunastu artystów, niestety w konkursie zobaczyliśmy tylko czworo. Dlaczego? To pytanie do dyrekcji teatrów, do kierowników baletów, widocznie niezainteresowanych udziałem swoich artystów w konkursie. Trzeba wtedy stworzyć im szczególne warunki, dać dodatkowe godziny pracy z pedagogiem, choreografem i akompaniatorem. A w perspektywie ułatwić start w międzynarodowych konkursach.

W tej mierze wygranymi zostali Teatr Wielki w Poznaniu, gdzie dyrektor Sławomir Pietras i szefowa baletu Liliana Kowalska, kiedyś solistka zespołu Janiny Jarzynówny-Sobczak, takie warunki stworzyli aż trzem artystom. I oni - Aleksandra Liashenko, Viktor Davydiuk i Stephene Aubry podzielili się nagrodami. Jeden laur przypadł tancerce z Bydgoszczy Izabeli Szylińskiej.

Moi faworyci

Z tygodniowych obserwacji zmagań tancerzy, zarówno na salach baletowych jak i na scenie, w klasycznych wariacjach, pas de deux i układach dowolnych wyłoniłam swoich faworytów - Irminę Kopaczyńską z Poznania, przygotowaną przez Beatę Wrzosek, Patryka Walczaka z Warszawy, ucznia Henryka Jeża. Zaliczam do nich niedocenioną przez jury grupę tancerzy współczesnych z Poznania, przygotowanych przez Krystynę Frąckowiak i uczniów Andrzeja Morawca z Gdańska. Bardzo podobali mi się gdańszczanie, zdobywcy drugich miejsc: Agnieszka Białous (także nagroda publiczności) i Michał Lewandowski, przygotowani przez Kazimierza Wrzoska, w przepięknym układzie Emila Wesołowskiego "Kaskada" do muzyki Z. Preisnera. Ta choreografia jest najlepszym przykładem, jak wiele zależy od utalentowanego, twórczego choreografa i przypomniała natychmiast jego "Legendę" do muzyki Henryka Wieniawskiego, etiudę ułożoną specjalnie dla braci Kupińskich, którzy wygrali nią IX Konkurs Eurowizji w 2001 r.

Jubileuszowe nagrody i występy gości

Przed występami laureatów, wyróżniającym się pedagogom i artystom wręczone zostały z okazji podwójnego jubileuszu półwiecza polskich konkursów i trzydziestolecia ich obecności w naszym mieście nagrody, wyróżnienia i medale okolicznościowe - m.in. Gloria Artis, medale Edukacji Narodowej, zasłużeni dla kultury polskiej. Nagrodę prezydenta Pawła Adamowicza otrzymał dyrektor i twórca gdańskich konkursów Bronisław Prądzyński.

Na zakończenie wieczoru galowego wystąpili Elena Karpuhina i Lukas Slavisky w grand pas de deux z "Bajadery", ale przede wszystkim Marcin i Dawid Kupińscy w dwóch znakomitych układach Maurice\'a Bejarta - "Heliogabale" do tradycyjnej muzyki afrykańskiej (Dawidowi towarzyszyła Daria Ivanova) i w pieśni wędrownych towarzyszy "Le chant du compagnon errant" do muzyki Mahlera. Obydwa układy wielkiego choreografa należą już do klasyki jego twórczości, powstały w latach siedemdziesiątych dla Baletu XX wieku, występującego wtedy w Brukseli, i do dziś nie straciły nic ze swojej atrakcyjności. To głęboko przemyślane opowieści o ludzkim losie, zachwycające pomysłowością rozwiązań choreograficznych, pięknie zatańczone przez naszych artystów. Serce rośnie, kiedy obserwujemy ich rozwój, dojrzałe aktorstwo i wspaniałą technikę.

Czekamy na ich następców!



(zs)


Barbara Kanold
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
7 kwietnia 2009