Francuski Wallenrod

Monumentalny, postrzegany przez lata jako niesceniczny, utwór Alfreda de Musseta wystawia na scenie Teatru Narodowego Jacques Lassalle. To jego trzecia współpraca z tą sceną, po "Tartuffie" i "Umowie, czyli łajdaku ukaranym"

Alfred de Musset, uważany za jednego z najwybitniejszych francuskich pisarzy romantycznych, opublikował „Lorenzaccia" w 1834 roku. Na scenie pierwszy raz sztuka pojawiła się dopiero w 1896 roku w Paryżu.

– Dramat powstał właściwie z wściekłości Musseta na teatr – mówi Jacques Lassalle, dla którego ten utwór ma specjalne znaczenie. Od lat myślał bowiem nad jego wystawieniem. Udało się to dopiero w Teatrze Narodowym. – Musset zaprzeczył w nim wszystkim istniejącym w jego czasach zasadom konstruowania sztuki. Stworzył widowisko totalne, rozgrywające się w blisko 40 miejscach, w którym pojawia się około 80 postaci. Skróty w tekście były konieczne, ale Lassalle twierdzi, że w trakcie pracy powodowały poczucie pełniejszego wydobywania scenicznego charakteru dzieła.

Lorenzo Medici, tytułowy bohater dramatu Musseta, bywa nazywany francuskim Konradem Wallenrodem. Planuje zabójstwo księcia Aleksandra Medici, tyrana gnębiącego Florencję. Aby zrealizować swoje zamierzenia, najpierw staje się zaufanym wspólnikiem księcia w jego najbardziej odrażających działaniach.

– Lorenzaccio nie chce uwolnić swojej ojczyzny od potwora w imię wyższej społecznej idei – mówi Marcin Hycnar grający główną rolę w spektaklu. – Robi to wyłącznie dla siebie, usiłując znaleźć sens własnego życia.

W roli księcia Aleksandra Medici zobaczymy Zbigniewa Zamachowskiego, którego cieszy fakt wybrania do dość nietypowego zadania w jego karierze aktorskiej.

– Zwykle gram postacie budzące sympatię – mówi. – Aleksander jest inny. To człowiek gwałtowny, porywczy, na którego losach odciska się pochodzenie z nieprawego związku papieża Klemensa VII z latynoską pokojówką. Będę więc robił wszystko, aby widzowie raczej go nie polubili.



Agnieszka Rataj
Rzeczpospolia
14 marca 2011
Spektakle
Lorenzaccio,