Gdybym nie był aktorem...

Bartosz Głogowski to aktor młodego pokolenia związany m.in. z Teatrem Sceny Współczesnej. Pracuje głosem jednak nie tylko na scenie. Jest pasjonatem wspinaczki, snookera oraz dobrej kuchni. Dziś przywołuje swoje dziecięce wspomnienia z jego miasta – Gdyni, z czasów mile spędzanych tam Świąt Bożego Narodzenia.

Z Bartoszem Głogowskim - aktorem Teatru Sceny Współczesnej - rozmawia Kinga Woźniak.

Kinga Woźniak: - Bartku, mamy za sobą Święta Bożego Narodzenia. Jakie są Twoje wspomnienia z dzieciństwa związane z tym niezwykłym czasem w roku?

Bartosz Głogowski: - Najmocniej pamiętam zapach kompotu z suszu i świątecznego bigosu, który gotowali wspólnie moi rodzice. W bardzo wczesnych wspomnieniach ten bigos gotował się na kuchni opalanej drewnem, takiej tradycyjnej z farelkami. Później zastąpiła ją kuchenka gazowa firmy Wrozamet.

Czy pamiętasz moment, kiedy Twoja wiara w św. Mikołaja uległa transformacji? Jakie uczucia wiązały się z tym odkryciem?

Pierwsze wspomnienie dotyczące tożsamości Mikołaja wiąże się z tym, że próbowałem ze wszystkich sił skojarzyć do kogo należy głos tego gościa w czerwonym  kostiumie, który przyszedł do nas w czasie wigilijnej kolacji a teraz stoi tuż przede mną i wręcza mi prezent. Mówiono mi, że to Św. Mikołaj, ale wiedziałem, że to ktoś z rodziny. I faktycznie był to brat mojej cioci - Joli, który wpadł do nas z "mikołajową" powinnością, wyrwawszy się na chwilę ze swojej rodzinnej kolacji. Także chyba od zawsze wiedziałem, że ktoś się musi za tego Mikołaja przebierać.

Prezent, który zawsze miło wspominam....

Nie mam szczególnych wspomnień związanych z prezentami. Pamiętajmy, że czasy mojego wczesnego dzieciństwa to pierwsza połowa lat 80 - tych. Nie opływaliśmy w dostatki, ale na święta zawsze było w domu więcej słodyczy i pomarańczy. Takie smakowite drobiazgi pamiętam najbardziej.

Jak wyglądała w Twoim rodzinnym domu choinka? Kto ją zazwyczaj ubierał i jak to przebiegało?

Choinka tradycyjna rzecz by się chciało: dwa metry wzrostu, łańcuchy, bombki, lampki a na górze czub. Oczywiście świeża. Uwielbiałem, gdy był już wieczór i oprócz telewizora tylko te lampki się błyskały na choince.

Gdynia to Twoje rodzinne miasto. Czy nadal odnajdujesz tam swój port?

Wyprowadziłem się z rodzinnej Gdyni w 1998 roku. Zaraz minie 20 lat. Chwilę potem również moi rodzice z siostrami przenieśli się do większego mieszkania nieopodal Gdyni i nasze pierwsze mieszkanie kupił ktoś inny. Tego rodzinnego domu w fizycznym sensie już nie ma więc i więź z samym miejscem jakby zelżała. Tak czy inaczej mój serdeczny przyjaciel cały czas mieszka niedaleko miejsca, gdzie się urodziliśmy, uczyliśmy i rozrabialiśmy więc przy okazji odwiedzin u niego odwiedzam też stare kąty. Port to już może nie jest, ale woda ta sama.

Twoje miejsca w Gdyni...podzielisz się?

Wzgórze Św. Maksymiliana, czyli moja rodzinna dzielnica. Jednak...Drugim bliskim mi miejscem jest Hala Targowa nieopodal, której mieszkali moi dziadkowie. To miejsce handlu, trolejbusów, świeżych ryb, mew i wrażenia wielkomiejskości.

Kiedy ostatnio ulepiłeś bałwana?

14 dni temu u mojej siostry w Anglii. Akurat zasypało cały świat podczas naszej przedświątecznej podróży do niej, więc wszyscy ponakładali czapki i poszliśmy lepić. Kilka bałwanów i jedną gigantyczną bałwano - ośmiornicę.

Czy Wigilia, którą obchodzisz aktualnie ze swoją rodziną przypomina tą, którą pamiętasz z rodzinnego domu?

Czar dzisiejszych świąt już nie jest ten sam co kiedyś i nasza (tych w średnim wieku) rola, żeby przenosić w dzisiejsze obyczaje staropolskie tradycje oraz wspomnienia wyniesione z dzieciństwa. Powinniśmy dbać o to, aby wigilia dzisiaj przypominała tę z naszego dzieciństwa.

Czego Twoim zdaniem nie może zabraknąć na świątecznym stole?

Nie będę oryginalny: barszczu, ryby po grecku i bigosu. Te dwie ostatnie potrawy robię sam.

Ten świąteczny czas, który wypełnia kilka dni jest Ci potrzebny? Co Ci daje?

Jasne. Jest bardzo potrzebny. Do tego by odpocząć od codziennego pędu. Posiedzieć. Napić się herbaty, którą ktoś przyniesie. Przysnąć na kanapie (śmiech). No i oczywiście by pobyć z rodziną. Powspominać, pośmiać się, trochę pokłócić...

Zbliżamy się do końca roku 2017 w którym zaszło szereg zmian w dziedzinie prawa, polityki, nastrojów społecznych. To czas podsumowań, pewnych refleksji. Jak się odnosisz do tych zmian? Czy mają one na Ciebie jakiś bezpośredni wpływ?

Uchylam się od odpowiedzi.

Czy prywatnie i zawodowo był to dla Ciebie dobry rok?

Bardzo. Od kilku lat trwa dobry czas prywatny i zawodowy w moim życiu i życzę sobie, żeby trwał już do (mam nadzieję odległego) końca.

Jakie są Twoje zawodowe plany na 2018 rok? Czy pojawiają się już propozycje nowych ról, projektów?

Propozycji nowych ról na razie brak. Plany są takie, aby było co najmniej tak dobrze jak
w roku poprzednim. Całe szczęście jakiś czas temu uniezależniłem się od propozycji aktorskich, bo głównym źródłem moich zarobków jest praca głosem. Także jak zadzwonią z rolą to fajnie, a jak nie to drugie fajnie (śmiech).

Czy na tą chwilę masz propozycje grania poza granicami naszego kraju?

Nie mam.

Czym jest dla Ciebie szczęście? Czy na co dzień, w ferworze różnych zajęć, granych spektakli, przebywania na planach seriali znajdujesz czas, aby się zatrzymać, żyć świadomie?

Z tym zatrzymaniem się bywa ciężko, stąd cieszę się z świątecznego czasu, kiedy można było zwolnić tempa. Szczęście to te chwile, gdy wszyscy w domu już śpią a ja spokojnie czytam książkę, powoli zamykają mi się oczy i odpływam. I nie śmierdzi z kuwety.

Czy bywa, że od swojej pasji jaką jest aktorstwo potrzebujesz odpoczynku może ucieczki? Jak wówczas spędzasz wolny czas?

Aktorstwo jest jedną z wielu moich pasji. Wspinam się, gram w snookera, gotuję. Odpoczynku od pasji na razie nie potrzebuję.

W Teatrze Sceny Współczesnej grasz w trzech spektaklach: w „Biblii w skróconej wersji" w reż. Szymona Turkiewicza, w „Historii świata w skróconej wersji" w reż. Włodzimierza Kaczkowskiego oraz w „Dziełach Wszystkich Szekspira". Do którego z tych spektakli wracasz najchętniej? Który z nich najbardziej rozwija Twój aktorski warsztat?

Zdecydowanie ten "najmłodszy" (jeśli chodzi o mój udział) z nich, czyli "Historia świata w skróconej wersji". W tym spektaklu jest sporo piosenek oraz dużo zmiennych postaci. To zresztą mój ulubiony spektakl do grania.

Czy na przestrzeni lat zmienia się Twoje podejście do zawodu? Czy mógłbyś o nim opowiedzieć.

Zmienia się o tyle, że kosztuje mnie mniej nerwów i potrafię go wykonywać bardziej na zimno.
Z każdym występem staram się czegoś nauczyć, poznać swoją zawodową twarz z innej strony. Teraz zdecydowanie łatwiej jest mi zaśpiewać piosenkę ze sceny (śpiewanie jest moją piętą achillesową) niż kiedyś "za młodu" natomiast dużo ciężej jest mi wstać z kanapy, wpakować się do samochodu i pojechać do teatru. Zwłaszcza w niedzielę o 17:00.

Jakich ról Ci nie życzyć?

Słabo płatnych.

Czy w momencie, kiedy schodzisz ze sceny łatwo wracasz do równowagi i stajesz się znowu sobą?

Tak. Jest mi łatwiej niż kiedyś. Może z wiekiem nawet polubię ten zawód (śmiech)

Gdybym nie był aktorem... byłbym...?

Koszykarzem. Byłem w tym naprawdę dobry. No ok, całkiem dobry. A tak całkiem naprawdę to zmyślam, bo kolejność była nie taka. Zanim zaczęła się moja przygoda z aktorstwem to ta
z koszykówką zdążyła się samoistnie skończyć. Gdybym nie był aktorem to nie wiem kim bym był, natomiast życzyłbym sobie być hmm....  kimś ze stałymi godzinami pracy i comiesięczną wypłatą. Może prawnikiem. O!

Jakie są Twoje niezrealizowane marzenia zawodowe?

Bardzo schudnąć do jakiejś roli a potem bardzo długo jeść, żeby przytyć jeszcze bardziej do kolejnej roli. Może Św. Mikołaja?

Wśród polskich aktorów czy też aktorek są na pewno osoby, które podziwiasz, może podglądasz przy pracy. Czyj warsztat Ci imponuje? Co Cię najbardziej w nim ujmuje?

Wyłączając moich kolegów z teatru Jarka Domina, Pawła Iwanickiego, Łukasza Mateckiego i Marcina Piejasia? Jeżeli ich mamy z głowy to podziwiam Janusza Gajosa. Miałem okazję wymienić z nim nawet dwie czy trzy kwestie w filmie "Konwój". Niezapomniane doświadczenie
i byłbym niezmiernie rad, gdyby udało się to kiedyś powtórzyć.

Korzystając z okazji życzę jeszcze wielu rozwijających wyzwań aktorskich a w Nowym Roku dużo magicznych momentów o których warto będzie jeszcze porozmawiać.

Dzięki serdeczne. Tobie i Państwu życzę w nadchodzącym roku jak najwięcej chwil odpoczynku i szczęścia niezmąconego niczym brzydkim. Na przykład smogiem czy odsetkami.

___

Bartosz Głogowski - urodził się (1979) i wychował w Gdyni. Jest nie tylko aktorem, ale także lektorem. Lubi dobrą kuchnię. Jest ogromnym miłośnikiem wspinaczki. Z teatrem Scena Współczesna jest związany od 6 lat. Można go zobaczyć w „Dziełach Wszystkich Szekspira" w reż. Włodzimierza Kaczkowskiego oraz „Historii świata w skróconej wersji" w reż. Włodzimierza Kaczkowskiego. Obecnie występuje w długoletnim serialu „Na wspólnej".



Kinga Woźniak
Dziennik Teatralny
2 stycznia 2018