Gdynia stolicą dramatu

To, co uderza najbardziej w całościowym oglądzie sztuk zgłoszonych do drugiej edycji konkursu, to próba wyjścia poza horyzont rozpoznawalnej rzeczywistości "tu i teraz". Efektem tego są choćby - licznie w konkursie reprezentowane - fantazje fabularne z gatunku science fiction, rozmaite katastroficzne wizje przyszłości, projektowane często z międzyplanetarnej perspektywy - mówi Joanna Puzyna-Chojka.

Mirosław Baran: Jakie tematy w ostatnim czasie są najchętniej podejmowane przez polskich dramaturgów? Joanna Puzyna-Chojka: Konkurs o Gdyńską Nagrodę Dramaturgiczną spełnia rolę swoistego "sejsmografu", zapowiadając nadchodzące w polskim teatrze mody i trendy. W ubiegłym roku dla wielu autorów źródłem inspiracji stała się historia, zwłaszcza - widziany z tej perspektywy - problem antysemityzmu. Wiele spektakli zrodzonych z tego gestu przywracania zbiorowej pamięci znalazło się już w repertuarze ubiegłorocznego R@Portu. Z perspektywy drugiej edycji konkursu widać bardzo wyraźnie potrzebę odreagowania dominującej w ostatnich sezonach "poetyki dosłowności". Wyróżnikiem polskiej dramaturgii przestało być tzw. społeczne zaangażowanie autorów. Zainteresowanie obrazami przemocy jest wciąż widoczne, ale w zdecydowanie innym wymiarze - mniej medialnym, bardziej zaś zindywidualizowanym i niejednoznacznym. Publicystyczny ton w teatrze, odpowiedzialny za naskórkowy, czarno-biały obraz naszego świata, przeminął chyba na dobre, ustępując miejsca subtelnie cieniowanej przestrzeni wewnętrznej, dramatowi intymnemu. 

To, co uderza najbardziej w całościowym oglądzie sztuk zgłoszonych do drugiej edycji konkursu, to próba wyjścia poza horyzont rozpoznawalnej rzeczywistości "tu i teraz". Efektem tego są choćby - licznie w konkursie reprezentowane - fantazje fabularne z gatunku science fiction, rozmaite katastroficzne wizje przyszłości, projektowane często z międzyplanetarnej perspektywy. A także sztuki pisane wyraźnie pod wpływem nowych mediów i cyfrowej technologii, zacierające granice pomiędzy rzeczywistością wirtualną a tzw. realem,. Jeśli zaś chodzi o tematykę, w moim odczuciu dominował temat ojcostwa, kryzysu męskości, rozpadu rodziny. Dotykają go wszystkie sztuki nominowane do finału GND. 

Czy dużo tekstów z pierwszej edycji Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej trafiło na sceny? 

- Nie odpowiem precyzyjnie na to pytania ponieważ autorzy nie mają obowiązku nas o tym informować. Staram się, oczywiście, śledzić losy tekstów, które uczestniczyły w konkursie - również jako selekcjonerka spektakli zapraszanych na festiwal R@Port. Nie wygląda to źle, choć trudno byłoby twierdzić, że teatry zaciekle walczyły o wystawienie sztuk wyróżnionych autorów. Sztuka laureatki pierwszej edycji GND, Magdy Fertacz, została wystawiona w Teatrze Ateneum w reżyserii Eweliny Pietrowiak. Spodziewam się, że lada moment pojawią się kolejne realizacje "Trash Story", ponieważ odbyły się liczne czytania tej sztuki, także za granicą, między innymi w Berlinie i Bratysławie. Prestiż GND spowodował, że zainteresowano się również innymi tekstami teatralnymi Fertacz - "Absynt" był prezentowany w Tel Awiwie i Sztokholmie. 

A co z pozostałymi tekstami konkursu? 

- Krzysztof Babicki zapowiedział wystawienie "Białego Dmuchawca" w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie. Chyba właśnie przykład Mateusza Pakuły pokazuje najlepiej promującą rolę GND. Ten 25-letni autor, jeszcze student krakowskiej szkoły teatralnej, błyskawicznie wszedł do elitarnego grona dramaturgów, na których kolejne sztuki czeka się z niecierpliwością, drukuje, omawia. We wrocławskim Teatrze Lalek właśnie zaczęły się próby innej jego sztuki, "Franciszek, sen everymana". Realizacje pozostałych dwóch tekstów z finału ubiegłorocznej edycji wstrzymują sami autorzy. Marek Pruchniewski obiecał prawo do prapremiery "Mojej winy" Magdalenie Łazarkiewicz, której sztuka jest dedykowana. Tadeusz Słobodzianek zaś nieustannie przesuwa termin prapremiery "Naszej klasy", przygotowując wciąż jej nowe wersje. Są podobno plany wystawienia tej sztuki w National Theatre w Londynie, czego serdecznie autorowi życzę. Laboratorium-Dramatu planuje na wrzesień prapremierę "Cukiera Stanika" Zyty Rudzkiej w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej. Z tekstów, które weszły do półfinału, realizacji scenicznych doczekały się między innymi "Siostry przytulanki" Marka Modzelewskiego w Teatrze na Woli oraz "Mykwa" Piotra Rowickiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Odbyło się też wiele prezentacji konkursowych sztuk w formie czytania, najczęściej lekko podinscenizowanego. Na festiwalu R@Port pojawi się też dwoje przedstawicieli teatru Royal Court w Londynie, który w przyszłym roku planuje przegląd nowej polskiej dramaturgii w ramach Roku Polskiego w Wielkiej Brytanii. Są zainteresowani współpracą z nami, co jest ogromną szansą dla naszych autorów. 

Jaki obraz polskiego teatru wyłania się z programu R@Portu? 

- Konstruując repertuar konkursowego nurtu festiwalu, jak zwykle starałam się wybrać z bogatej propozycji polskich teatrów te spektakle, które wskazują na ważkie tematy przechwytywane z przestrzeni społecznej. Część konkursową podzieliliśmy na cztery sekwencje, w ramach których skojarzyliśmy spektakle podejmujące podobną problematykę: "Klisze (nie) pamięci", "Gra w historię", "Homo Polonicus" oraz "Fałszerze wyobraźni". Ten czwarty wątek wprowadza zarazem w niezwykle ważny dyskurs estetyczny, który dotyczy opozycji między realnością a fikcyjnością. Zmienia on nie tylko oblicze sceny, ale uwidacznia się coraz bardziej w strategiach dramatopisarskich, rozszerzając - czy wręcz rozmywając granice dramatu. Dziś większość spektakli pokazywanych na festiwalach europejskich niewiele ma wspólnego z tradycyjną literaturą, definiowaną przez wpisany w fabułę konflikt dramatyczny, wsparty przez psychologię postaci. Dwudziestowieczny teatr, nastawiony na kontestacyjność, całkowicie przewartościował pojęcie tekstu dramatycznego, zwracając się z jednej strony ku rozmaitym aktom performatywnym, z drugiej zaś - ku przekazowi multimedialnemu. 

John Barth w swoim słynnym eseju "Literatura wyczerpania" postawił prowokacyjną tezę, że "wszystko już zostało napisane", skazując tym samym autorów na gest powtarzania. Czy podobne "wyczerpanie" nie dotknęło również dramatu, znajdując swój wyraz między innymi w idei post-dramatyzmu czy modnym ostatnio zjawisku "przepisywania" starych tekstów? Czwarta edycja R@Portu stworzy okazję do szukania odpowiedzi na to pytanie, gdyż w jej repertuarze aż roi się od takich nieczystych form dramatycznych: adaptacji prozy, montaży tekstów, a także nowych opracowań tematów literackich i filmowych, poddanych swoistemu recyklingowi. 

* Dr Joanna Puzyna-Chojka - teatrolog, wykładowca Uniwersytetu Gdańskiego, członek komisji artystycznej i sekretarz kapituły Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, dyrektor programowy Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port.



Mirosław Baran
Gazeta Wyborcza Trójmiasto
14 maja 2009