Głębia czy dno wrażliwości?

Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy to, co zarysowuje inscenizatorka Anna Augustynowicz, jest poszukiwaniem korzeni ludzkich lęków i źródeł rozpadu więzi między najbliższymi, jak zapowiadają informacje o sztuce Bi-ljany Srbijanović "Barbelo, o psach i dzieciach", czy tylko grą w bolesne przeżywanie

Spędzając sto minut na widowni Sceny Kameralnej Teatru Jaracza zbyt często nie sposób uwolnić się od wrażenia, że jesteśmy wciskani w minoderyjny kanał pseudofilozoficznych rozważań o sensie macierzyństwa, przeraźliwym zespoleniu przeszłości z chwilą, która trwa. Żarłoczni, poddający się instynktowi jak psy, naiwni i czasem okrutni jak dzieci - mamy jedno bóstwo, uosobione w tym, co kojarzy się z macierzyństwem. "Barbelo" znaczy "żeńska bytowość, żeński aspekt Bóstwa". Podpowiedzią do rozszyfrowania kolei człowieczego losu ma być obraz Leonarda da Vinci "Święta Anna Samotrzecia", która trzyma na kolanach Maryję, ta Jezusa, a on obejmuje baranka mającego się stać ofiarą...

Tekst sztuki przynosi projekcję przeżyć kilku postaci dotkniętych odejściem bliskich, zawodowymi i uczuciowymi klęskami. Wszystkie odsłaniają bardzo młodzi aktorzy. Inscenizacja staje się swoistą prowokacją, wręcz plakatowym wskazaniem: patrzcie, co was czeka.

Spektakl ze starannie wypreparowaną estetyką, kalejdoskopem ról i aktorską galerią (Justyna Wasilewska i Agnieszka Więdłocha wiodą prym) składa się z samych wrażeń, tyle żenię robi wrażenia.



Renata Sas
Express Ilustrowany
22 stycznia 2011