Gliński: drugie otwarcie (cz.2)

Wicepremier i minister kultury prof. Piotr Gliński pozostanie na czele resortu - poinformował premier Mateusz Morawiecki podczas piątkowej konferencji prasowej, podczas której podał skład nowego rządu. W trakcie pierwszych czterech lat kierowania ministerstwem, działania i decyzje kadrowe Glińskiego wzbudziły protesty części środowiska artystycznego.

Minister nie taki, jak go opisują
"Każdy pretekst jest dobry, by atakować wicepremiera" - ocenił w tekście "Twarze i maski Glińskiego" publicysta Piotr Zaremba. "Minister się z nami nie spotyka, nie uczestniczy w kulturalnych wydarzeniach, szemrzą artyści. Czy jednak od początku nie oczekiwali takiego obrotu zdarzeń jako samospełniającej się przepowiedni? Czy polityk ma się narażać na takie demonstracje jak podczas swojego pobytu na festiwalu w Gdyni, w roku 2017, kiedy to Katarzyna Adamik, córka Agnieszki Holland, nie chciała podać mu ręki ani się z nim sfotografować? Czy było przyzwoitym niezaproszenie ministra na scenę podczas premiery »Zimnej wojny« Pawła Pawlikowskiego, choć to jego resort wyłożył na film spore pieniądze? Czy artyści powinni akceptować zwyczaj wybuczania ministra podczas imprez kulturalnych, łącznie z koncertami?" - pytał.

Gliński zasługuje na bardziej zniuansowaną ocenę "niż karykatury, których mu nie szczędzą", twierdził publicysta. Przypomina, że choć minister przedstawiany jest często jako "ciemny fanatyk, człowiek ten z pewnością dba o finansowanie kultury sprawniej niż jego gładcy poprzednicy". Pisze też o jego zasługach m.in. dla środowiska filmowego, dla którego uruchomił system zachęt, mających stanowić "sprężynę rozwojową". "Dla wszystkich artystów wystarał się o korzystniejszy system podatkowy" - dodał autor "Plus Minus".

Dziennikarz, prozaik, autor programów telewizyjnych i radiowych Mariusz Cieślik dodał, że Gliński radzi sobie dziś znacznie lepiej niż w pierwszym okresie pracy. - Ma przeciwko sobie większość środowiska artystycznego z powodów światopoglądowych. Moim zdaniem radzi sobie coraz lepiej; na początku łatwo dawał się ponosić emocjom, teraz wydaje mi się bardziej opanowany i politycznie profesjonalny. Ma wyjątkowo trudną sytuacją. Każdy ruch traktowany jest jak zamach na wolność. Nawet wtedy, gdy urzędnikowi kończy się po prostu kadencja i jest rozpisywany konkurs na jego następcę - powiedział.

"Polityczne działania" w instytucjach kultury
Jedno z najbardziej popularnych polskich muzeów, warszawski POLIN, od powstania w 2014 r. zbiera pochwały i nagrody branżowe. Wystawa "Obcy w domu. Wokół marca '68", zorganizowana w rocznicę wydarzeń marcowych 1968 r., okrzyknięta została jednym z najważniejszych wydarzeń kulturalnych roku. Wzbudziła jednak kontrowersje: znalazły się na niej współczesne wypowiedzi, pochodzące m.in. z mediów społecznościowych, opisane jako przykłady mowy nienawiści, zestawione z przykładami tzw. marcowego gadania z lat 60. Do marszałka Sejmu pismo w sprawie wystawy wysłało dwóch senatorów PiS. Oskarżyli muzeum o szerzenie kłamliwych tez o "antysemityzmie wtórnym".

Od maja 2019 r. na powołanie dyrektorskie czeka prof. Dariusz Stola, wieloletni szef Muzeum POLIN, który wygrał konkurs na kolejną kadencję. Jego kandydaturę poparły dwa z trzech prowadzących placówkę podmiotów: m. st. Warszawa oraz Stowarzyszenie ŻIH w Polsce. Trzecim podmiotem zarządzającym POLIN jest Ministerstwo Kultury. "Jestem bezrobotny, na utrzymaniu żony i codziennie czekam na pismo od pana ministra, będące następstwem wyniku konkursu" - mówił niedawno Stola w rozmowie z Radiem TOK FM. Minister Gliński w wywiadzie radiowym zarzucił Dariuszowi Stoli upolitycznienie muzeum. Oświadczył, że nie wie, czy były dyrektor wróci na stanowisko.

Tymczasem minister przygotowuje się do otwarcia Muzeum Getta Warszawskiego, co wzbudziło obawy, że zamierza następnie połączyć oba muzea i powołać nowego szefa takiej placówki.

W styczniu Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku odrzuciło żądania ministra dotyczące obsady zarządu muzeum. Minister uzależniał przyznanie dotacji na funkcjonowanie instytucji od zmian personalnych w ECS. Dotacja resortu kultury wyniesie w 2019 r. 4 mln zł - poinformowano w październiku podczas konferencji prasowej. To powrót do kwoty ustalonej w umowie z 2007 r.; w ostatnich latach MKiDN przekazywało na Centrum o 3 mln więcej.

Ministerstwo mówiło o "obserwowanych od dłuższego czasu podejmowanych przez ECS" działaniach, które "można interpretować jako niezgodne ze statutem tej instytucji, mających charakter polityczny". Podczas obchodów 38. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych "doszło do incydentu, podczas którego grupa osób wywiesiła na gmachu instytucji transparenty z hasłami politycznymi. Podkreślono, że intencją resortu nie jest przejęcie gdańskiej placówki. Organizatorzy ECS powinni mieć wpływ na sposób funkcjonowania instytucji "stosownie do ich zaangażowania finansowego w jej prowadzenie", dlatego resort chciałby mieć prawo do wskazywania wicedyrektora - tłumaczyli ministerialni urzędnicy.

"Utrata zaufania" dla dyrektorów IAM i PISF
W 2016 r. z Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie zwolniony został Paweł Potoroczyn, choć umowa dyrektora wygasała pod koniec grudnia 2017 r. Jak tłumaczył, starał się przekonać ministra do "miękkiego" przejęcia kontroli nad instytucją. Zabiegał o "możliwość bezpośredniej pracy z następcą, aby móc go przedstawić międzynarodowemu otoczeniu jako sukcesora, a nie beneficjenta politycznej czystki" - tłumaczył. Ministerstwo wyjaśniło, że odwołanie spowodowane jest "utratą zaufania kierownictwa ministerstwa do dyrektora IAM oraz trudnościami we współpracy pomiędzy MKiDN i innymi agendami rządowymi i pozarządowymi a dotychczasowym dyrektorem IAM, w obliczu nowych wyzwań i konieczności modyfikacji polityki polskiej kultury za granicą".

Zaufanie ministerstwa utraciła też Magdalena Sroka, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wszystko z powodu listu otwartego, który w 2017 r. podpisała, a który trafił do prezesa Stowarzyszenia Amerykańskich Producentów Filmowych. W treści listu znalazły się słowa o cenzurze i ksenofobicznym nacjonalizmie rządzących. Gliński ocenił, że "naraziła na szwank wizerunek Polski". Sroka poinformowała Radę PISF, że nie znała treści listu, a jej podpis pod nim to faksymile.

Zmiany dotknęły również Centrum Sztuki Współczesnej-Zamek Ujazdowski w Warszawie. Minister podjął decyzję o nie przedłużaniu umowy z dotychczasową dyrektor Małgorzatą Ludwisiak i powołał na stanowisko - bez przeprowadzania konkursu - Piotra Bernatowicza. Była minister kultury Małgorzata Omilanowska ten krok oceniła w rozmowie z Onetem jako "polityczny", choć zaznaczyła, że minister nie musi przeprowadzać konkursu na stanowisko.

"Błędy popełnione podczas obsadzania ważnych stanowisk w instytucjach kultury osobami, które nie mają do tego wystarczających kompetencji, doprowadziły w ostatnich latach do upadku Teatru Polskiego we Wrocławiu oraz do poważnych kryzysów w Muzeum Narodowym w Warszawie i Teatrze Starym w Krakowie. Jesteśmy przekonani, że Zamek Ujazdowski pod dyrekcją Piotra Bernatowicza nieuchronnie dołączy do tej niechlubnej listy" - przestrzegali sygnatariusze listu otwartego do ministra. Wśród nich Katarzyna Kozyra, Wilhelm Sasnal, Joanna Rajkowska, Norman Leto, Mirosław Bałka, Paweł Bownik, Agnieszka Polska i Karol Radziszewski.

"Pornografii za publiczne pieniądze w polskich teatrach nie będzie"
W listopadzie 2015 r. - niemal na samym początku swojej działalności - minister zażądał od wojewody wrocławskiego wstrzymania premiery spektaklu "Śmierć i dziewczyna" Eweliny Marciniak w Teatrze Polskim. "Za pieniądze publiczne pornografii w polskich teatrach nie będzie" - mówił minister na antenie radiowej Trójki. W spektaklu, twierdził, "mają być zaangażowani, czy są zaangażowani, aktorzy porno z zagranicy, i tam ma być, mówiąc bardzo delikatnie, na scenie, na żywo przedstawiany akt seksualny" - tłumaczył.

W instytucji, cieszącej się opinią jednej z najciekawszych scen w Europie, rozpisano konkurs na dyrektora. Poprzednim szefem teatru był Krzysztof Mieszkowski, od 2015 r. poseł Nowoczesnej. Konkurs na nowego dyrektora odbywał się w atmosferze skandalu. Nieuczciwość i nieprawidłowości przy przeprowadzeniu wyboru zgłaszał m.in. reżyser Krystian Lupa, związany z wrocławską sceną.

Nowy dyrektor - Cezary Morawski - wszedł w konflikt z zespołem teatru, zwalniał czołowych aktorów i pracowników placówki. Przygotowane za jego kadencji premiery były frekwencyjną i artystyczną klapą. Morawski został odwołany ze stanowiska w 2019 r. ze względu na nieprawidłowości finansowe przy prowadzeniu instytucji. Miał wypłacać sobie zawyżone honorarium pod postacią wynagrodzenia za przygotowywane role, uczestnictwo w próbach czy reżyserowanie przedstawień. Oszacowano, że mógł w ten sposób zarobić nawet 180 tys. zł, a sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli. Dyrektor zawarł umowy z zagranicznymi reżyserami na kolejne premiery, na które nie miał pokrycia finansowego. Teatr pozostawił w długach.

- Patrząc na to z zewnątrz, człowiek nie jest w stanie w ogóle znaleźć sensu w tych poczynaniach. To budzi konsternację i powoduje, że minister Gliński przeciwko sobie ma niemal całe środowisko artystyczne - ocenia Lupa. – Jeśli chodzi o Teatr Polski i Stary Teatr w Krakowie, to ministerstwo wycofało się ze swoich decyzji dopiero na kompletnych gruzach. Nie pojawił się żaden oficjalny sygnał, że minister się pomylił. Słowa przepraszam się nie spodziewam – mówił Lupa, który „Proces" wg utworu Franza Kafki musiał realizować poza Wrocławiem.

W listopadzie 2018 r. Morawski został odwołany ze stanowiska z powodu nieprawidłowości finansowych przy prowadzeniu teatru. "Kuriozalne jest to, że Morawski zostaje na etacie aktorskim za 9 tys. zł, bo nie został zwolniony dyscyplinarnie. Ten teatr jest tylko pozornie oczyszczony z tej klęski. Jedyna szansa w tej chwili to generalne wyczyszczenie tego zła i cynizmu, jaki przez te dwa lata zapanował w tym teatrze. Dobrze, że wreszcie to odwołanie się wydarzyło, kuriozalne, że trzeba było na nie czekać dwa lata" - ocenił reżyser.

Od ministra zależą bezpośrednio cztery spośród 121 placówek - przypominał Zaremba. Gliński naraził się na oskarżenia działań cenzorskich i despotycznych, gdy "spróbował za pośrednictwem przeprowadzonego zgodnie z terminami konkursu wpłynąć na zmianę dyrekcji Starego Teatru w Krakowie" - dodał dziennikarz, podkreślając, że nowy dyrektor Marek Mikos popadł w zależność "od mocno lewicowego zespołu i realizuje dziś politykę Klaty bez Klaty". (cz. 3)



Karolina Leciak
onet.pl
9 listopada 2019
Portrety
Piotr Gliński