Gram, a to jest luksus

"Jestem osobą otwartą i szukam różnych wyzwań. Na razie są one na dostępnym mi polu, ale może przy odrobinie szczęścia i ciężkiej pracy będzie mi łatwiej sięgnąć po coś innego, nowego. Gram, a to jest to dla młodego aktora luksus w obecnych czasach." - z Martyną Zarembą, aktorką Teatru Zagłębia w Sosnowcu, rozmawia Wiesław Kowalski

Jesteś tegoroczną absolwentką Łódzkiej Filmówki. Czy łatwo było znaleźć pracę w teatrze bezpośrednio po szkole i ile to zajęło Ci czasu? Czy dyrektorzy teatrów byli otwarci na propozycje współpracy, które im składałaś?

W moim odczuciu otrzymanie etatu w teatrze, zaraz po ukończeniu szkoły,  jest kompilacją wielu różnych czynników: szczęścia, talentu, uporu, znajomości i jeszcze raz szczęścia czyli znalezienia się w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze. Przeprowadziłam wiele rozmów. Niektórzy dyrektorzy byli bardzo otwarci, inni wręcz przeciwnie - ciężko było się nawet  skontaktować  z nimi telefonicznie. Pierwszą ofertę współpracy otrzymałam dwa miesiące po festiwalu szkół teatralnych. Nie była to jednak propozycja etatu, a roli w konkretnym projekcie, którego realizacja nadal jest w zawieszeniu.

Dlaczego zdecydowałaś się na etat w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu? Co w tej propozycji było dla Ciebie najbardziej interesujące? Co Cię do niej przekonało? A może nie miałaś innego wyboru?

Do teatru w Sosnowcu przekonała mnie osoba nowej Pani dyrektor do spraw artystycznych. Pani Dorota Ignatjew, jak i Pan Zbigniew Leraczyk (dyrektor naczelny) są osobami, które w moim odczuciu mają bardzo ciekawe pomysły na najbliższe sezony, dobry gust artystyczny i szerokie spojrzenie na sztukę. Poza tym, nie ma co ukrywać,  nie dostałam żadnej konkretnej propozycji z moich wymarzonych teatrów, a Sosnowiec był najlepszym z możliwych pomysłów.

Wejście w nowy teatr, w nowe miejsce pracy dla młodej aktorki zawsze jest zderzeniem pewnych marzeń, ideałów, wyobrażeń z tym, co przynosi codzienna praca  aktora w teatrze. Jak ta konfrontacja przebiegła w Twoim przypadku? Czy szkoła przygotowuje studenta do tego, co może go spotkać w codziennym życiu teatru repertuarowego?

Najbardziej bałam się przyjęcia mojej osoby przez starszych, bardziej doświadczonych aktorów. Zespół okazał się jednak niezwykle miły i pomocny. Przyjęto mnie z otwartymi ramionami i dużym zaufaniem. Nie potrafię określić czy szkoła przygotowuje studenta do wejścia w zawód. W przypadku każdego adepta wygląda to z pewnością inaczej. Owszem... jest mi trudniej, niż ludziom, którzy w tym zawodzie pracują od wielu lat. Staram się jednak nie zastanawiać nad tym, tylko efektywnie pracować i dawać z siebie jak najwięcej.

Rozpoczęcie pracy w nowym teatrze to bardzo często konieczność zrobienia zastępstw w spektaklach będących już w repertuarze. Czy Ty też takie propozycje dostałaś? 

Tak, oczywiście. Wchodzę w dwa gotowe spektakle, w „Plotkę” (reż. T. Man) i „Łysą śpiewaczkę” (reż. G. Kempinsky).

Czy łatwo było wejść w gotowy spektakl w zaledwie kilka prób? Przecież w szkole nad każdą sceną, etiudą czy nad spektaklem dyplomowym pracuje się znacznie dłużej?

Wejście w gotowy spektakl, a szczególnie w rolę zrobioną przez kogoś innego, jest rzeczą bardzo ciężką. Każda aktorka ma inną wrażliwość, inną ekspresję i inny sposób kreowania postaci. W przypadku zastępstw trzeba znaleźć konsensus między swoją osobowością, a cudzą pracą. Wymaga to ogromnej sprawności aktorskiej.

Co Cię czeka w najbliższym czasie? Czy już wiesz nad jaką rolą będziesz pracować od początku do końca i kto będzie Ci reżysersko pomagał w jej wykreowaniu?

14 października mam swoją pierwszą premierę w Teatrze Zagłębia. Jest to sztuka Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest". Reżyseruje ją Piotr Ratajczak. Gram tam rolę Małej Metalowej Dziewczynki. Pracujemy nad tym tekstem od trzech tygodni. Jest to rzecz trudna, ale szalenie ciekawa. Piotr jest reżyserem bardzo cierpliwym, ale jednocześnie wymagającym, proponującym ciekawe rozwiązania sceniczne; jest osobą, której w pracy można absolutnie zaufać. Próby są dla mnie ogromną przyjemnością... a jaki będzie efekt? Na razie ciężko ocenić.

Jaki jest Twój stosunek do tego co i jak pisze Dorota Masłowska? I czy widziałaś głośny spektakl Grzegorza Jarzyny?

Dorota Masłowska to autorka, która pobudza wyobraźnię i za to ją cenię najbardziej. W jej twórczości można odnaleźć różne inspiracje - począwszy od wybitnej literatury, na  sloganach  reklamowych kończąc. Jej język, podobnie jak  język sztuk Wernera Schwaba,   jest dużym wyzwaniem dla aktora. Mam jednak poczucie, że Masłowska ma więcej,  niż autor „Prezydentek”,  poczucia humoru i dystansu do swoich postaci. Jest też wybitną obserwatorką współczesnego świata.

Widziałam kilka spektakli Grzegorza Jarzyny, niestety nie należy do nich „Między nami dobrze jest”. W tej chwili wydaje mi się, że to może nawet dobrze, bo podążam jedynie za swoją wyobraźnią i instynktem, a nie kieruję się wspomnieniami z mojej pamięci. W Teatrze Rozmaitości Małą Metalową Dziewczynkę grała Aleksandra Popławska,  aktorka, którą bardzo cenię. Mam jednak cichą nadzieję, że w Sosnowcu stworzymy spektakl utkany z naszych skojarzeń i będzie to rzecz nieskłaniająca do porównań.

W spektaklach dyplomowych pracowałaś z Piotrem Kruszczyńskim i Marcinem Brzozowskim. Czy już dziś po tych pierwszych doświadczeniach wiesz z jakimi reżyserami chciałabyś się w przyszłości spotkać? Takimi co prowadzą aktora za rękę, czy takimi dającymi jednak większą wolność?


W trakcie nauki w PWSFTv i T zetknęłam się również z metodami pracy dwóch innych reżyserów,  Waldemara Zawodzińskiego i Zbigniewa Brzozy. Cała czwórka wyżej wymienionych artystów  to twórcy naprawdę wspaniali. Miałam to szczęście, że wszyscy Ci ludzie byli dla mnie ogromnie  inspirujący. Dlatego z przyjemnością spotkałabym się z nimi  w pracy ponownie. Jednocześnie, każdy z nich tworzy inny teatr, oparty na odmiennych sposobach dochodzenia do efektu końcowego. Inaczej też podchodzą do pracy z aktorem. Życzyłabym sobie, aby na mojej drodze zawodowej spotykać różnych ludzi, tworzących odmienne rodzaje sztuki. Jedyne, z czym nie chciałabym się skonfrontować,  to z głupotą i brakiem odpowiedzialności.

 Nie boisz się, że angażując się w teatrze dość odległym od dużych ośrodków teatralnych, filmowych i telewizyjnych umkną Ci może ciekawe propozycje, jakie mógłby Ci przynieść film, telewizja czy serial?

Nie uważam, że serial jest ciekawszą propozycją niż granie w teatrze. Stawiam na rozwój i będę szczęśliwa do momentu, w którym będę czuła, że się rozwijam zawodowo. Jednocześnie nie mam poczucia, że zamykam sobie jakieś furtki. Jestem osobą otwartą i  szukam różnych wyzwań. Na razie są one na dostępnym mi polu, ale może przy odrobinie szczęścia i ciężkiej pracy będzie mi łatwiej sięgnąć po coś innego, nowego. Gram, a to  jest to dla młodego aktora luksus w obecnych czasach.



Wiesław Kowalski
Teatr dla Was
19 września 2011