Grozi nam zagłada

Z Krzysztofem Orzechowskim, dyrektorem krakowskiego Teatru im. J. Słowackiego, rozmawia Magda Huzarska.

Urząd Marszałkowski planuje obciąć od przyszłego roku Pana teatrowi 15% dotacji. Ile to jest pieniędzy?
Prawie 1 mln 200 tys. zł.

Co to oznacza dla teatru?
Oznacza to, że tak okrojony budżet może stać się budżetem zagłady, a nie przetrwania. Tym bardziej że z powodu recesji zmniejszają się nasze wpływy ze sprzedaży biletów. Jesteśmy zmuszeni obniżać ich ceny dla szkół, bo są one coraz biedniejsze. A ponieważ ciągle uważam, że prowadzę teatr misyjny a nie komercyjny, dlatego często ulegam ich prośbom. Jest bardzo prawdopodobne, że w przyszłym roku zmniejszą się również wpływy z wynajmu sali. Firmy, które było na to stać, też dopada kryzys, a gmach Opery staje się drapieżnie konkurencyjny.

W jaki sposób zamierzacie przetrwać?
Ponieważ nie możemy obniżać stałych kosztów utrzymania, które w przypadku zabytkowych budynków są bardzo wysokie, jedynym wyjściem z sytuacji jest zmniejszenie wydatków na produkcję artystyczną. Dlatego w przyszłym roku damy tylko 4, a nie jak poprzednio 6 czy 8 premier. Poza tym nie będziemy grać na Scenie w Bramie i Scenie pod Pompą. Istnieje jednak pewna granica, której nie chcę przekroczyć. Bowiem w moim przekonaniu teatr, który nie przygotowuje nowych przedstawień, przestaje istnieć, umiera. Jest to też fatalna sytuacja dla zespołu aktorskiego, który nie ma szansy się rozwijać.

No i mniej zarabia.
Tak, zmniejszyłem o 15% normy aktorskie. Będę też musiał zredukować liczbę etatów. Ale już honorariów twórców zewnętrznych nie mogę obniżać. Jeżeli chcemy, żeby reżyser z nazwiskiem i pozycją zrealizował u nas jakąś sztukę, to nie możemy zapłacić mu kwoty mniejszej niż ta, którą dostaje w innych teatrach. Bo do nas nie przyjdzie, a to nadałoby nam status drugo-, a nawet trzecioligowców. Teatr, który nie może podjąć artystycznych wyzwań, mnie nie interesuje.

Na co więc mogą liczyć widzowie w przyszłym roku?
Gdy małopolski sejmik zatwierdzi budżet na rok przyszły, wtedy będziemy ostatecznie wiedzieć ile mamy pieniędzy. Ciągle mam nadzieję, że radni znajdą jakieś wyjście z tej trudnej sytuacji. Dlatego nie chcę w tej chwili mówić, co zrobimy, a czego nie. Mamy kilka interesujących projektów, które są w trakcie przygotowań.

A może warto, żeby teatr poszukał sponsorów?
Nieustannie ich szukamy, ale prywatni sponsorzy niechętnie wspomagają teatry dramatyczne. Ich udział w utrzymaniu takich scen w całej Polsce ogranicza się do błędu statystycznego i wynosi mniej więcej 3%. Poza tym sponsorzy też odczuwają recesję. Iluzoryczne są również tzw. granty ministerialne, czyli dofinansowanie projektów artystycznych. Wymagany finansowy wkład własny beneficjenta w taką pomoc stale rośnie. Sytuacja staje się absurdalna. Samorząd małopolski oczekuje coraz większego "urynkowienia" swoich instytucji, a my nie mamy na to szans bez zmian ustawowych, oczekiwanych od szeregu lat.

Jakie jest więc wyjście z tej patowej sytuacji?
Są różne możliwości. Można rozmawiać o współfinansowaniu naszej sceny przez miasto, czy ministerstwo. Ale ja nie mam do tego uprawnień. To mogą zrobić tylko małopolskie władze. Marzę, aby problemy "Słowaka" zostały raz na zawsze rozwiązane strategicznie. To magiczne, zasłużone dla kultury miejsce i jego wspaniali pracownicy na to zasługują.



Magda Huzarska
Polska Gazeta Krakowska
28 października 2009