Gry i zabawy uliczne

Niedzielnie, leniwe popołudnie w Jeleniej Górze. Żar leje się z nieba. Ludzie spacerują, zwiedzają, siedzą w ogródkach piwnych i na miejskich skwerkach. Na Placu Ratuszowym trwają przygotowania do kolejnych spektakli 31. Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych.

Drugi dzień festiwalu jest dniem „międzynarodowym", bo to właśnie w niedzielę zaprezentowały swoje artystyczne dokonania teatry z Anglii, Białorusi oraz Ukrainy. Choć na początek owego „ulicznego maratonu" zaproponowano nam spektakl polskiego Teatru Rozrywki Trójkąt z Zielonej Góry pt. „Wyspa Piratów". Przedstawienie, adresowane zwłaszcza dla młodocianej widowni opowiadało o perypetiach trójki piratów na bezludnej wyspie. Myślę, że ta wdzięczna historyjka skutecznie przyciągnęła uwagę dzieci, gdyż wszystkie, siedząc dosłownie na bruku, obserwowały z zapartym tchem i słuchały dialogujących bohaterów. Otóż to – był to jedyny spektakl tego dnia, który wykorzystał aż tyle dialogów – dzieciom to jednak nie przeszkadzało, a jeśli nawet nie zrozumiały całej historii (mimo mikroportów, część dialogów była niesłyszalna), to owe braki zrekompensowały im pomysłowe i kolorowe kostiumy bohaterów, skoczna muzyka i szantowe piosenki.

Bardzo interesującą pantomimę przywieźli ze sobą Brytyjczycy z  Bash Street Theatre Company pt. „Strongman" traktujący o cyrkowej trupie poszukującej siłacza do swego popisowego numeru. Twórcy, zainspirowani niemym filmem „Cyrk" w reżyserii Chaplina, stworzyli przepiękny hołd owym dawnym czasom i artystom. Poczynania trójki świetnych, utalentowanych aktorów okraszone były potężną dawką muzyki odgrywanej na żywo przez energiczną pianistkę, która ponadto namawiała tłum do żywych reakcji na to, co widzą (za pomocą plansz z napisami – tak jak to bywało w niemym kinie). Nie sposób opisać tego, co działo się „na scenie": slapstickowe gagi i szalone gonitwy wypełniły tę prostą historyjkę i sprawiły, że polska publiczność śmiała się do rozpuku i co więcej – aktywnie uczestniczyła w działaniach aktorów. Doprawdy z wielką sympatią i podziwem oglądało się to przedstawienie.

Mniej zachwytów przyniósł dość oczekiwany spektakl białoruskiej grupy InZest pt. „Ostatnie szaty króla" inspirowany popularną baśnią Andersena, będący z pewnością aluzją do panującego w tym kraju Łukaszenki. Przedstawienie, oszczędne w formie, miało za zadanie ukazać przewrotność losu – oto król, który wraz ze swoim orszakiem wybiera się na przechadzkę, zostaje zdetronizowany. Chaos przybiera na potędze, władca musi się ewakuować... W spektaklu wykorzystano liczne efekty pirotechniczne, które spodobały się publiczności, jednakże poza nimi i wyrazistą grą Slavy Inozemceva w roli Króla na scenie niewiele się działo.

Na zakończenie 31. edycji festiwalu odbył się spektakl Teatru Woskresinnia z Ukrainy inspirowany dziełem Karola Wojtyły „Hiob". Utrzymany w surowej stylistyce (za scenografię służyły drewniane drabiny oklejone papierem), z przepięknym cerkiewnym śpiewem w tle, z efektami pirotechnicznymi spektakl był bardzo poetycką przypowieścią o człowieku i jego relacji z Bogiem, złem i innym człowiekiem.

Na zakończenie trzeba dodać, że ostatnie dwie prezentacje odbyły się z opóźnieniem spowodowanym burzą z piorunami, która akurat wtedy (pech chciał) przeszła nad Jelenią Górą. Na szczęście po godzinie przestało padać a i publiczność niezrażona ochłodzeniem postanowiła cierpliwie czekać na spektakle. Opłacało się? No pewnie!



Marta Odziomek, l: martao, h: mod123
Dziennik Teatralny
6 sierpnia 2013