Grzech, który prowadzi do zagłady
"Makbet" w Operze Śląskiej w Bytomiu to opowiedziany językiem tańca słynny szekspirowski dramat o księciu i jego małżonce, którzy popełniając zbrodnię, sięgają po tron, a potem płaci za ten czyn najwyższą cenę. Inscenizacja w choreografii i reżyserii Moniki Myśliwiec urzeka obrazem, wykonawstwem i muzyką.Do wyrażenia wielu emocji przez taniec, odmalowania różnych sytuacji oraz ilustracji akcji reżyserka zdecydowała się na wykorzystanie fragmentów trzech dzieł Giuseppe Verdiego: to fragmenty "Makbeta", a takżę „Don Carlos. Ballet de la Reine" oraz „Messa da Requiem". To utwory pełne dramatyzmu, wzniosłe, ale i z pożądanym liryzmem.
W pamięci pozostają piękne choreograficznie obrazy tańczących bohaterów - w jakże pomysłowych i charakterystycznych dla nich kostiumach - wkomponowanych w wysmakowane pod względem scenograficznym pejzaże (i kostiumy, i scenografia to zasługa Joanny Jaśko-Sroki). Całość genialnie została oświetlona, podkreślając maestrię tego, co widzimy, sprawiając, że przed oczami ukazują się nam "żywe" obrazy (uczyniła to Katarzyna Łuszczyk).
Makbet z Bankiem powracający z wojny, pojawianie się i przepowiednie wiedźm, zabójstwo króla Dunkana, uczta z udziałem ducha Banka, szaleństwo Lady Makbet, bitwa i ostateczna klęska Makbeta. Te i inne sceny - nieustannie w ruchu, w popisach solowych, duetach i scenach zbiorowych - pomyślane zostały ze znawstwem i wielkim pietyzmem. Co więcej, taniec współczesny przeplata się tu z tańcem klasycznym, co czyni ten spektakl jeszcze bardziej intrygującym.
Bytomski "Makbet" jest opowieścią pełną gwałtowności, namiętności i żądzy. Gwałtowne są emocje, które targają bohaterami (nie tylko głównymi), namiętność między małżonkami nie wygasa właściwie aż po smutny koniec Lady Makbet, zaś żądze opanowują nie tylko ciała, ale i umysły tych dwojga. To żądze miłości i władzy. Ta druga doprowadza do szaleństwa i do śmierci. Kto pragnie zbyt wiele, albo pragnie tego, co nie jest mu pisane - przegrywa. Ponosi (jednak) karę. Płaci cenę najwyższą.
Nie wiem, na ile ta opowiedziana ruchem historia czytelna jest dla tych, którzy dzieła Szekspira już nie pamiętają (lub o zgrozo wcale jej nie czytali), więc - aby nie tracić energii na przypominanie sobie tej historii już podczas samego oglądania - warto odświeżyć sobie z grubsza akcję i bohaterów dramatu przed wizytą w operze. Szkoda stracić choć scenę z tego baletu przez rozpraszanie się na myślenie o akcji. Z drugiej strony oczywiście jego widowiskowość i perfekcja wykonania są same w sobie bardzo satysfakcjonujące.
Zjawiskowa jest Michalina Drozdowska jako Lady Makbet, nie można oderwać od niej oczu. Partnerujący jej w roli Makbeta Maciej Pletnia równie wspaniale wywiązuje się ze swojego trudnego zdania. Uwagę przykuwają także Francesco Tosto jako Banko oraz Grzegorz Pajdzik w roli Dunkana. Niesamowicie: demonicznie, groźnie, ale i zjawiskowo i pociągająco wypada trio wiedźm, w które wcielają się: Giada Gavioli, Kinga majewska i Julia Bielska. Swoje widowiskowe chwile mają też Karl Picuira jako Malkolm i Mateusz Daniec - Fleance. Swój wkład w widowiskowość spektaklu mają oczywiście chór i balet Opery Śląskiej a także młodzież - uczniowie Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej im. L. Różyckiego w Bytomiu. Warto dodać tutaj, że obsada "Makbeta" jest wymienna, a sporo tancerzy tej produkcji pochodzi z zagranicy (co cieszy i co staje się normą w przypadku spektakli bytomskiej opery).
Myślę, że "Makbet" a.d. 2024 wyreżyserowany przez Monikę Myśliwiec długo będzie wspominany przez tych widzów, którzy będą mieli okazję obejrzeć tę produkcję. Ja na pewno zapamiętam m.in. wspaniałą, misternie zaplanowaną i wykonaną scenę balu w drugiej części - chyba jedną z najlepszych, jakie widziałam, jeśli chodzi o "Makbeta". Oby więc spektakl ten gościł w repertuarze opery jak najdłużej i najczęściej.
Marta Odziomek, l: martao, h: mod123
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
24 maja 2024