Gwiazdy z kibucu

Najważniejszy zespół tegorocznej Konferencji Tańca - izraelski Kibbutz Contemporary Dance Company - wystąpi w sobotę po raz drugi w Bytomiu. Jego nazwa to nie przypadek - wszyscy tancerze faktycznie żyją w artystycznym kibucu

- Można powiedzieć, że mamy prywatną wioskę tańca - z profesjonalną szkołą, warsztatami, programem dla studentów. Tam żyjemy, tam pracujemy, stamtąd wyruszmy w trasę po świecie. Zaangażowanych w taniec jest około 500 osób - mówi Rami Be\'er, dyrektor artystyczny Kibbutz Contemporary Dance Company.

Ich artystyczna komuna nazywa się Ga\'aton Kibbutz. To północ Izraela, ok. 50 km od Hajfy. Tam po wojnie trafiła wraz z mężem Yehudit Arnon, Żydówka z Komarna w ówczesnej Czechosłowacji. Była więźniarką obozu koncentracyjnego. Kiedy naziści kazali jej zatańczyć w czasie świąt, odmówiła w nadziei, że ją zabiją i skrócą jej cierpienia. Kiedy za karę godzinami stała na śniegu, obiecała sobie, że jeśli przeżyje, poświęci swoje życie tańcowi. Przeżyła i od 1948 zaczęła realizować przyrzeczenie.

Be\'er był jednym z uczniów Arnon. Dołączył do zespołu w 1980 roku, by kilkanaście lat później stać się jego dyrektorem artystycznym i choreografem kilkudziesięciu spektakli, które rozsławiły grupę na wszystkich kontynentach. Tylko w tym sezonie zespół został zaproszony do udziału w licznych prestiżowych festiwalach oraz imprezach na całym świecie. Tancerze już szykują się na tournée po obu Amerykach, Europie i Dalekim Wschodzie.

- Od Yehudit nauczyłem się wielu cennych rzeczy. Mówiła zawsze: zrób to, jeżeli czujesz, że musisz to zrobić, i tylko wtedy. Inaczej to będzie zbyt trudne - wyznaje Be\'er. Jego autorskie spektakle, w których mistrzowskiej choreografii towarzyszą równie imponująca reżyseria świateł oraz scenografia, powstają długo, nawet dziewięć miesięcy.

- Kiedy byłem młodszy, wszystko było dla mnie jasne i pewne. Częściej narzucałem tancerzom moją wizję. Teraz wolę przyjść do studia i dać się zaskoczyć - mówi choreograf.

Dziś wieczorem zobaczymy po raz drugi spektakl "Ekodoom". Tytuł to gra słów - jest w nim ekologia, echo i dzień Sądu Ostatecznego. - Chciałem powiedzieć coś o ludzkiej egzystencji w świecie i o odpowiedzialności, jaka jest z nią związana. Wierzę, że prawdziwy taniec, muzyka i ruch mogą stworzyć most między ludźmi z różnych miejsc, kultur, religii i różnych języków. W sztuce bez słów rodzi się komunikacja, taniec to język doskonały - podkreśla Be\'er.

Spektakl dziś o godz. 19 w siedzibie Śląskiego Teatru Tańca. Można jeszcze rezerwować bilety w cenie 50 zł.



Aleksandra Czapla-Oslislo
Gazeta Wyborcza Katowice
4 lipca 2009