Harce marionetek na dworze księcia Esterházego

W ramach odbywającego się festiwalu LEO, którego inicjatorem jest Wrocławska Orkiestra Kameralna Leopoldinum, odbyła się pierwsza w Polsce premiera opery marionetkowej Josepha Haydna "Pożar". Dzieło to zostało skomponowane około roku 1773, jednakże świat dowiedział się o nim dopiero w 1935 roku, kiedy to zostało odkryte w paryskim antykwariacie. Co ciekawe sama opera marionetkowa narodziła się we Włoszech w XVI wieku i od razu zyskała wielką popularność. Jedną z nich jest "Pożar" łączący w sobie cechy farsy, pastiszu, komedii dell\'arte, opery buffa, a nawet cechy austriackiego teatru ludowego.

Przenosimy się do czasów epoki klasycyzmu, a dokładniej na dwór księcia Esterházego, gdzie aktywnie tworzył Haydn jako nadworny kapelmistrz i kompozytor. To właśnie tutaj powstała owa opera, której akcja rozgrywa się w jednej z kamieniczek przy pałacu hrabiego Odoardo. Libretto opisuje miłosne perypetie kominiarza Jasia Serdela, darzącego miłością Colombinę – córkę hrabiego. Pojawiają się jednak niemałe kłopoty. Baron Leander zrobi wszystko, aby dworską piękność uwieźć i zdobyć tylko dla siebie. Jaś pragnie, aby Colombina do niego wróciła, a jego najlepszy przyjaciel Tyczka chce odzyskać swój dom. Sytuacja obu bohaterów do najłatwiejszych nie należy. Na drodze bowiem staje im hrabia – przebiegły i cwany oszust, który o niczym innym nie myśli jak się stale wzbogacać i najkorzystniej wydać swoją córkę za mąż. W końcu zaczyna się palić… . Moralizatorska wartość „Pożaru” mówi o tym, że spalają się nie tylko rzeczy materialne, ale także uczucia między ludźmi. 

Spektakl został przygotowany w koprodukcji Filharmonii i Teatru Lalek. Rzadko się zdarza w Polsce, aby dwie odmienne instytucje kultury łączyły swoje siły i przygotowały coś wspólnego. Jak się okazało na niedzielnej premierze współpraca okazała się sukcesem. 

Reżyserią przedsięwzięcia zajął się dyrektor Teatru Lalek – Roberto Skolmowski znany wrocławskiej publiczności z monumentalnych spektakli operowych w Hali Stulecia, a także ciekawych realizacji na kierowanej przez niego scenie lalkowej. Dodając ciekawe dialogi, czasami nasączone pikanterią i erotyzmem, stworzył ciekawe i barwne widowisko. 

Powierzenie scenografii znanemu tandemowi: Monice Graban i Radkowi Dębniakowi dopełniło dzieła. Minimalistycznie, jak na teatr lalkowy przystało, ale jakże bajkowo i kolorowo. Nie zabrakło także efektów specjalnych. I tak pod koniec I aktu rozpoczął się pożar – płonęła nie tylko kamienica, ale także pulpity muzyków.

O stronę muzyczną spektaklu zadbała Orkiestra Leopoldinum - jeden z niewielu wrocławskich zespołów mogących poszczycić się aż 30-letnim stażem. Ale nie wiek jest tutaj ważny. Leopoldinum animuje własną serię koncertów w pięknym zabytkowym wnętrzu – Auli Lepoldyńskiej. Za każdym razem prezentuje swoim melomanom kalejdoskop muzycznych doznań. Szef artystyczny orkiestry Ernst Kovacic nie boi się nowych wyzwać prowadząc kameralistów do osiągnięcia jak najwyższego poziomu. Warto wspomnieć, że specjalnie dla niego swoje kompozycje piszą wybitni współcześni kompozytorzy jak np.: Krenek, Gruber, czy Osborne. W niedzielę byliśmy świadkami jak doskonale orkiestra poradziła sobie z operą. A było czego słuchać. W partyturze aż roi się od licznych przebiegów, zmian dynamicznych i pięknej instrumentacji. Gościnnie z Leopoldinum zagrali na instrumentach dętych muzycy z Orkiestry Symfonicznej Filharmonii. Orkiestra pod batutą Kovacica grała czytelnie i z pełnym zaangażowaniem. 

Bardzo dobrze zaprezentowali się soliści, a każdy z nich miał swój odpowiednik w marionetkach mistrzowsko prowadzonych przez aktorów Teatru Lalek. Wyróżniał się Jerzy Butryn, młody bas-baryton dysponujący silnym i barwowo ciekawym głosem. Zaśpiewanie dłuższej arii falsetem nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Towarzysząca mu Agnieszka Drożdżewska (Colombina) śpiewająca delikatnym sopranem lirycznym doskonale oddała charakter swojej bohaterki. Przemysław Borys i Karol Kozłowski także zaprezentowali wysoki poziom wokalny. 

Z kolei spośród obsady aktorskiej brawa należą się aktorom Teatru mistrzowsko operujących sztuką lalkarską.

Opera w Filharmonii? Tak! W tętniącym muzyką Wrocławiu takie sytuacje są możliwe, a sięgnięcie po „Pożar” Haydna właśnie na inaugurację festiwalu LEO udowodniło niestrudzoną dążność do prezentowania dzieł ambitnych i czasami zapomnianych. Wielkie brawa za to!



Maciej Michałkowski
Dziennik Teatralny Wrocław
26 maja 2009