Hej, wesele?

Ederlezi – bałkańskie święto wiosny i „Ederlezi" - tytuł spektaklu Grupy Projektowej Physical ArtHouse. To pierwsze czasem obchodzone jest w kwietniu (choć częściej w maju), to drugie miało swoją odsłonę przy okazji kwietniowej Sceny Dla Tańca w „Domu Harcerza". Patrzę na to zestawienie i na myśl przychodzi mi polskie przysłowie: „Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata". Czy słuszne to skojarzenie w tym przypadku? Być może.

Tancerze-Kelnerzy (Iwa Pytiak i Jakub Niklewicz) proponują konwencję witając przybyłych trunkiem i zakąską, niczym gospodarze wesela chlebem i solą. Wybrzmiewa linia melodyczna utworu „100 lat młodej parze" Kayah i Gorana Bregovicia. Świetnie - a więc bawmy się! Dociera jednak do mnie, o czym jest tekst tej piosenki (choćby fragment: „Jak tu płakać skoro dziś wesele jest/ I do tańca cudnie grają/ Goście brzuchy napełniają/ Ale nikt z nich nie wie, że/ Że to pogrzeb jest"), mimo że nie jest grana wersja z wokalem. Uderza dysonans – świętujemy radość, ale akurat ten utwór ma dość drastyczny wydźwięk. To intrygujące.

Na scenie natomiast trwa barwny, taneczny trans. Grupa weselników w eleganckich, strojach przełamanych kontrastowymi sportowymi bluzami z charakterystycznymi trzema paskami (kostiumy: Jakub Niklewicz) zachowuje się, jakby miała próbę generalną. Trochę to wszystko kojarzy się ze stylem lat 2000., trochę z kostiumami rodem ze spektaklu dyplomowego „Do DNA" (reż. Ewa Kaim) studentów krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Weselna gorączka w pełni. Kto nie słyszał o tych przygotowaniach, gdzie cała rodzina i przyjaciele są zaangażowani w stworzenie idealnego najważniejszego dnia? Tak też wygląda ich roztańczona krzątanina, w której nie brak czasu na łyczek tego i owego, aby humory na pewno dopisywały.

Choć inspiracją jest tu bałkańska tradycja, mamy jednak typowe polskie wesele. Kto był na jednym, może mieć wrażenie, że był na wszystkich. Idealnie bywa rzadko, słodko-gorzko natomiast często. Nie brak w ich trakcie również nieoczekiwanych zwrotów akcji. I tu się taki zdarza. Gdy w ten kolorowy tłum wchodzi Panna Młoda (zjawiskowa Katarzyna Mądry) nie tylko chłodna biel jej prostej sukni, ale przede wszystkim zimny, pełen bólu wzrok zmienia temperaturę zdarzeń. Przejmujące gesty dziewczyny sprawiają, że w głowie wybrzmiewają mi słowa z wiersza Haliny Poświatowskiej „*** (pisali fiołkiem i pokrzywą)": „pisali fiołkiem i pokrzywą/ zapachem gorzkim/ upływającego życia/ mówili: przyjdź/ nie przyszedł". Ta ostatnia fraza dźwięczy nieznośnie, wywołując dreszcze. Sekwencyjny taniec rozpaczy, bezsilności, ale też pełen prób odnalezienia szczęścia „mimo wszystko" jest tak intensywny, że czuję się mentalnie częścią tej społeczności. Sceny te wywołują we mnie podobne emocje co widowisko „Lover's Complaint" (reżyseria: Mira Mańka, realizacja: Teatr Polski w Poznaniu), które jest inspirowanym Szekspirowską „Skargą Zakochanej" inkluzywnym lamentem nad miłosną klęską i oszustwem.

Zmiana nastroju sprawia, że nieoczekiwanie nabiera sensu treść otwierającego spektakl utworu. Biel nagle budzi skojarzenie ze śmiercią niewinnej osoby, ze śniegiem, który zasypał nierozkwitły pąk. Gdzie jest wesele, do którego wszyscy tak się szykowali? Tkanina na barkach Panny Młodej przywołuje na myśl wersy: „Zima na ramiona moje spadła (...)/ Śnieg zasypał dzisiaj wszystkie drogi/ Niewinnością białym płaszczem" („Nie ma, nie ma ciebie" Muzyka/Słowa – Goran Bregović, Kayah). Metafizyczny śnieg jest oczarowujący niczym magiczny pył, a ta głęboko emocjonalna i pięknie zatańczona historia, jaką jest „Ederlezi", nie przestaje drgać na strunach mojego wzruszenia.

Jaki jest finał tej intrygującej scenicznej uroczystości? Czy rzeczywiście wesele i odrodzenie następuje w tym kwietniowo-pletniowym roztańczonym uniwersum?
Tę tajemnicę warto odkryć samodzielnie.



Agata Kostrzewska
Dziennik Teatralny Zielona Góra
24 maja 2025