I o to chodzi, żeby dużo się działo

W Szalonych nożyczkach wszystko jest możliwe! Niespodziewane zwroty akcji, niejasne powiązania pomiędzy bohaterami i narzędzie zbrodni - nożyczki, wiążące mordercę bezpośrednio z salonem fryzjerskim. Kto z czwórki podejrzanych zabił więc pianistkę Izabelę Richter?

Wyjaśnianiem okoliczności morderstwa zajmują się dwaj policjanci: Dominik Kowalewski (Piotr Urbaniak) i Michał Tomasik (Tomasz Lipiński). Ujawniają oni swoją tożsamość, dopiero, gdy pianistka zostaje zabita - przed tym wydarzeniem udają klientów salonu fryzjerskiego i obserwują, jak zachowują się podejrzani. Do momentu morderstwa dowiadujemy się o konflikcie właściciela salonu fryzjerskiego Antoniego Wzięty (Kosma Szyman) z denatką oraz widzimy, że fryzjerkę Barbarę Markowską (Aleksandra Godlewska) łączy miłosna relacja ze sprzedawcą antyków Edwardem Wurzel (Przemysław Branny), a Pani Dąbek (Ewa Mitoń) posiada tajemnicę związaną z wyjazdem do Paryża. Każdy z nich mógł więc być zaplątany w śmierć Izabeli Richter.

Na początku pierwszej części akcja płynie dość powoli: bohaterowie rozmawiają ze sobą i podają coraz więcej szczegółów na swój temat, nie wiedząc, że to, co mówią zostanie wykorzystane przeciwko nim. Nagle, fabuła gwałtownie przyspiesza, gdy dochodzi do morderstwa pianistki - wtedy następuje odwrócenie ról i motywu przewodniego spektaklu. Już nie jesteśmy świadkami żartobliwych dialogów i komedii, ale śledztwa, a ci, którzy byli tylko z pozoru zwykłymi klientami, okazują być się policjantami poszukującymi mordercy. Do ich działań dostosowuje się formuła spektaklu - na widowni zostają włączone światła, gdyż widzowie widzieli, jak zachowują się bohaterowie, więc mogą pomóc w ustalaniu faktów i zbieraniu dowodów. Wszystko zostaje podporządkowane śledztwu policjantów i przypomina przesłuchanie np. jasne, intensywne światło czy odtwarzanie zdarzeń poprzedzających zabójstwo, jakbyśmy uczestniczyli w wizji lokalnej.

Akcja spektaklu, dzięki aktywności widzów, staje się dynamiczna i nieprzewidywalna, bo nie wiemy, jak zakończy się ta historia i kto faktycznie jest mordercą. Publiczność ingeruje w przebieg śledztwa - wskazuje nieścisłości w zeznaniach podejrzanych, zadaje im pytania czy finalnie głosuje, kto ich zdaniem zabił Izabelę Richter. Wzbudza to coraz większą ciekawość, bo każdy z widzów jest zaangażowany w tę historię, czuje się w pewien sposób za nią odpowiedzialny i chce wiedzieć, co wydarzy się za chwilę.

Pomimo że na scenie poruszany jest tak trudny temat zabójstwa, to wskutek żartobliwych dialogów i komicznych zachowań bohaterów spektakl nabiera niezwykłej lekkości. Najwięcej żartobliwych interakcji z publicznością mają Antoni Wzięty czy Pani Dąbek, którzy wcześniej zbudowali silny i charakterystyczny wizerunek wśród widzów, co wykorzystują podczas śledztwa. Fakt, że Antoni jest homoseksualistą, a Pani Dąbek zasadniczą kobietą, pewną swoich racji, sprawia, że swobodnie balansują oni pomiędzy wydarzeniami, wtrącając zabawne komentarze, pasujące do ich osobowości. Jak podanie numeru telefonu widzowi, który spodobał się Antoniemu czy zakrzyczenie świadka z publiczności przez Panią Dąbek, który zarzucił jej kłamstwo w zeznaniu.

Dynamizm w spektaklu potęguje nie tylko wielowątkowa fabuła, ale także scenografia, na którą składają się zarówno wnętrze salonu fryzjerskiego, jak i troje drzwi - wejściowe oraz prowadzące na zaplecze i klatkę schodową. Bohaterowie są bardzo mobilni - wchodzą przez jedne drzwi, a wychodzą przez kolejne, co napędza akcję spektaklu i sprawia, że w punkcie kulminacyjnym - zabójstwie pianistki nie jesteśmy pewni, kto jest mordercą, bo tak wiele działo się w tym momencie na scenie.

Szalone nożyczki zawierają w sobie tyle lekkości, że każdy znajdzie w tym spektaklu fragment dla siebie, który nie tylko umożliwi mu zdystansowanie się od rzeczywistości, ale także nie pozwoli przejść obojętnie wobec morderstwa pianistki Izabeli Richter.



Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
3 września 2021
Spektakle
Szalone nożyczki