Ich troje...

W sylwestrowy wieczór na Scenie Studyjnej Teatru im. Cypriana Kamila Norwida w Jeleniej Górze w ramach Sceny Inicjatyw Aktorskich odbyła się premiera spektaklu „Mąż mojej żony" w reżyserii Henryka Adamka. W postacie dramatu wcielili się Piotr Konieczyński i Jacek Grondowy, a w roli prowadzącej towarzyszyła im Grażyna Mieczkowska.

„Mąż mojej żony" to jeden z najpopularniejszych w Polsce dramatów Miro Gavrana – najwybitniejszego współczesnego pisarza chorwackiego. Gavran nie bez powodu został w 1999 roku uznany za najlepszego w Europie Środkowej dramatopisarza i został nagrodzony międzynarodową nagrodą "Central European Time". Miro Gavran jest autorem ponad trzydziestu sztuk teatralnych, kilku słuchowisk radiowych i powieści. Jego utwory przetłumaczono na siedemnaście języków.

Zeflik (Piotr Konieczyński) mieszka we Frankfurcie, kucharz z zamiłowania ale do perfekcyjnego pana domu mu daleko, natomiast Edmund (Jacek Grondowy) mieszka w Warszawie, uwielbia sterylny porządek, nienawidzi gotowania, zatem co ich łączy? Żona każdego z nich pracuje w WARSie na trasie Frankfurt – Berlin – Warszawa, ma na imię Helena. Zbieg okoliczności? Cała historia rozpoczyna się w momencie kiedy Edmund przychodzi do Zeflika i próbuje delikatnie zakomunikować, że Helena jest ich wspólną żoną. Bez wódki tak absurdalna sytuacja obyć się nie mogła, a z każdym kieliszkiem bohaterowie coraz bardziej się zaprzyjaźniają, zwierzają się, projektują rozwiązania tej niefortunnej sytuacji. Z jednej strony zdradzeni, a z drugiej szczęśliwi w życiu jakie prowadzili do tej pory.

Wydawać by się mogło, że dwóch aktorów na małej scenie ze skromną scenografią i ogromną ilością tekstu do wypowiedzenia może skutecznie zanudzić i uśpić widza, jednak w jeleniogóskiej inscenizacji autorstwa Henryka Adamka nic podobnego nie ma miejsca. Przez ponad półtorej godziny Piotr Konieczyński i Jacek Grondowy wzruszają i bawią publiczność, utrzymując maksymalne skupienie widowni. Dużym atutem jest gra aktorska obu panów umiejętność zaprezentowania całego wachlarza emocji od gniewu, wściekłości, rozpaczy, aż po miłość i troskę. Doskonale sprawdziło się wykorzystanie naturalnych umiejętności aktorów jak niewymuszony śląski akcent i swobodne posługiwanie się gwarą Piotra Konieczyńskiego. Co więcej relacje na scenie wskazują, że aktorzy ci dobrze czują się we własnym towa rzystwie i bawią się tą sztuką, a to niezwykle pozytywnie oddziałuje na publiczność.

Ważną rolę w spektaklu, szczególnie na początku odgrywa, inspicjentka i suflerka w jednej osobie, Grażyna Mieczkowska, która rozluźnia atmosferę na widowni i zachęca widzów do interakcji. Szkoda tylko, że nieczytelny jest tekst wpadającej w ucho piosenki przewijającej się podczas spektaklu, ale na szczęście nie wpływa to z istotnym stopniu na pozytywny jego odbiór.

„Mąż mojej żony" wykracza poza ramy standardowej historii o miłości, a przecież jest o miłości tyle, że opowiedzianej z dużą dozą humoru i po męsku. Adamek racjonalnie rozłożył emocje pomiędzy bohaterów, stosując hitchcockowską zasadę o trzęsieniu ziemi i rosnącym napięciu. Potwierdził także, że umiejętnie gospodarując poszczególnymi elementami materiału dramatycznego można zająć uwagę widza od początku spektaklu poprzez wszystkie jego elementy, aż do rozładowującego owo napięcie zupełnie nietragicznego końca. Wachlarz emocji, wzruszające i zabawne monologi, niespodziewane zwroty akcji i jednak zaskakujący finał. To po prostu trzeba zobaczyć.



Katarzyna Anna Jasielska
Dziennik Teatralny
3 lutego 2015
Spektakle
Mąż mojej żony
Portrety
Henryk Adamek