Idę za przekonaniem, nie za sercem

Polak to człowiek pełen kontrastów. Z jednej strony ktoś gościnny, religijny, z mnóstwem kreatywnych pomysłów. Z drugiej – człowiek o bardzo konserwatywnych poglądach i zamkniętym umyśle. Można, oczywiście, powiedzieć, że to cechy stereotypowe, jednak przy głębszym zastanowieniu pojawiają się wątpliwości, czy na pewno tak bardzo mijają się z prawdą. Mikołaj Grabowski na deskach Teatru Bagatela przygotował spektakl „Dialogi polskie", w którym tworzy portret Polaka, z którym możemy się skonfrontować.

Spektakl zaczyna się obrazem postaci, siedzących w szkolnych ławkach. To dorośli ludzie, których kostiumy mogą sugerować nam ich pochodzenie – zauważymy szlachcica czy wychowanka francuskich dworów. Te postaci będą prowadziły ze sobą dialog, nierzadko przekomarzając się na granicy kłótni. Świetni aktorzy to postaci z tekstów Gombrowicza, Rzewuskiego i Kitowicza, które czasem będą ze sobą dyskutować, a czasem wezmą udział w scenkach rodzajowych. Przestrzeń będzie się zmieniać, ponieważ oprócz szkoły znajdziemy się na podwórku, a także w lesie. Niezależnie od miejsca akcji temat będzie jeden – mentalne dziedzictwo, od którego nie uciekniemy.

Z ust jednego z bohaterów padają w pewnym momencie słowa „Idę za przekonaniem, nie za sercem". Te słowa są uderzające, ponieważ można mieć wrażenie, że nawet w dzisiejszym, niby nowoczesnym i podobno cywilizowanym świecie ksenofobia, rasizm, nienawiść, fanatyczna religijność i brak szacunku do drugiego człowieka są bezrefleksyjnymi zachowaniami na porządku dziennym. W „Dialogach polskich" Grabowski zrobił coś, co robi w swoich filmach Wojciech Smarzowski: skumulował wszelkiej maści przywary i podał nam na tacy. Możemy krygować się przed sobą, że nie, przecież tacy nie jesteśmy – ale to sceniczne lustro nawet nie próbuje nas okłamać.

Spektakl zawiera (co dosyć oczywiste) bardzo dużą ilość tekstu, która wymaga od widza maksymalnego skupienia: główna treść i akcja zawiera się właśnie w słowach. Na scenie obserwujemy świetną grę aktorską – każdy artysta nadaje swojej postaci charakterystyczny rys, a każde wypowiedziane słowo jest zrozumiałe i dobrze słyszalne. Oczarowują kostiumy oraz pięknie skomponowane sceniczne obrazy, choć scenografia jest oszczędna. Klasę tworzą tu jedynie ławki i krzesła, podwórko dwa płoty, a las (oprócz wizualizacji na horyzoncie) właściwie... jedno drzewo. Symboliczna scenografia daje pole do popisu wyobraźni widza. Niewątpliwym walorem spektaklu jest także muzyka Zygmunta Koniecznego, wykonywana na żywo przez Artura Sędzielarza.

„Dialogi polskie" to smutna diagnoza, dotycząca Polski, jaką budują Polacy, którzy przez wieki niemal kurczowo trzymają się swojego wizerunku Sarmatów. Panoszenie się szlachty, która ślepo uwierzyła w swoją wielkość i zbawienną moc świata – to znajdziemy w tym spektaklu, ale także dziś, za naszym oknem. Wystarczy obserwacja teraźniejszych zachowań społecznych, które niestety nie zmieniły się przez wieki. Z przerażeniem możemy zauważyć, że przecież Grabowski piętnuje nasze wady narodowe słowami Gombrowicza, Rzewuskiego czy Kitowicza – ich teksty wcale nie straciły na uniwersalności. Mimo, że spektakl może być nieco męczący przez ilość tekstu, to jednak warto się w niego wsłuchać – szczególnie w piosenkę, która puentuje widowisko i mocno się nad tym wszystkim zastanowić.



Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
26 września 2020
Spektakle
Dialogi polskie