Ile razy można wybaczać?

Niekończąca się historia, która lubi zatoczyć koło i ponownie otworzyć zabliźnione rany. Lata niewoli, powrót do ukochanego domu, chwila oddechu i kolejne rozczarowanie, które zmusza do ucieczki w nieznane. Tak wyglądają wspomnienia Sabiny Baral, młodej żydówki, która musiała uciec z Polski w 1969 roku.

Krystyna Janda w roli Sabiny staje przed widzami w szarej scenerii, patrzy na widownię oczami kobiety, która rozerwała serce na pół aby przeżyć.

Dwudziestoletnia studentka, kochająca swoje warszawskie życie z dnia na dzień musi zostawiać wszystko, z niedarowanym nawet ukochanym autografem Marleny Dietrich, wyjechać w nieznane żeby ocalić siebie i bliskich, odzierając z godności człowieka, która kolejny raz miała zostać zmieszana z błotem.

Krystyna Janda razem z Magdą Umer, reżyserem spektaklu skupiły się na samym słowie i muzyce, granej na żywo, która idealnie prowadzi nas przez kolejne lata podróży, pełne strachu i niesłabnącego bólu po wyrwanych korzeniach i wrzuceniu na obca ziemię. Spektakl jest niewygodny, boli, wzrusza i przypomina własne przeżycia o stracie, kogoś lub czegoś co każdemu z nas zostało kiedyś brutalnie odebrane. Na scenie jest tylko Krystyna Janda i zespół muzyczny, zasłonięty przezroczystą kotarą na której widać zbliżony obraz aktorki – twarz zapisków z wygnania, rysy i drogi kobiety zapisane na twarzy.

Uczucie jakie towarzyszy człowiekowi, który musi opuścić miejsce gdzie się wychował i był bezpieczny, kolejny raz zaczynać od początku tylko dlatego, że urodził się Żydem. Sabina w swoich wspomnieniach z całą złością i niezrozumieniem podaje przykład swojej rodziny oraz całego pokolenia, które przeżyło wojnę, o ile można to nazwać jeszcze życiem, ile wytrzymali, ile stracili i resztkami sil podnieśli się aby spróbować i dać szansę światu, który jeszcze nie zgasł.

Spektakl niestety bardzo aktualny, kiedy go oglądałam 8 marca 2022 roku w tym samym czasie za nasza wschodnią granica od paru dni była już wojna. Tysiące przerażonych ludzi uciekająca z kraju przed śmiercią i krzywdą wyrządzoną przez innego człowieka. Czemu to wszystko znowu jest żywe i aktualne, historia niczego nas nie uczy, wydaje nam się, że cos się już skończyło, ludzie uczą się na błędach i nie dopuszcza do podobnej sytuacji, zgotowania piekła innym ludziom w imię chorych zasad i wartości narzuconych przez własne wyobrażenie o innym i lepszym świecie?

Zapiski z Wygnania kipią dużą dawką emocji, brak suchych faktów, tylko życie, które powinno być normalne, codzienne i szczęśliwe, zostaje odebrane i rzucone na pożarcie władzy, która wypluwa wszelkie moralne wartości i zostawia tysiące ludzi z pustką i nieodłącznym smutkiem i pożegnaniem, tak jak śpiewa w spektaklu Krystyna Janda „i ja żegnałam nieraz kogoś i powracałam już nie taka...".



Magdalena Kisielińska
Dziennik Teatralny Warszawa
24 marca 2022
Spektakle
Zapiski z wygnania
Portrety
Magda Umer