Inaczej o transformacji

"V (F) ICD - 10. Transformacje" oprócz intrygującego tytułu zaskoczył również koncepcją rozpoczęcia. Otóż aktorzy mieszający się z oczekującym na przedstawienie tłumem, zagadywali widzów utartymi frazesami, kojarzonymi z minioną epoką (np. "za czym ta kolejka stoi?"). Tuż po wejściu czekała na nas transformacja przestrzeni teatralnej - scena stała się widownią.

Siedzenia (duże czarne kostki) ustawiono w kręgu, co sprzyjało interakcyjności przedstawienia- podczas spektaklu aktorzy utrzymywali bezpośredni kontakt z widownią, siadali pośród niej, wyciągali widzów z miejsc, zadawali pytania, częstowali jedzeniem, itp. Artyści zagospodarowali dla siebie środkową część sceny, przemieszczali się jednak także za plecami widzów, gdzie rozstawiono stelaże z fotografiami pełnych symboli sprzed 1989 roku. Spektakl rozpoczął się od odtworzenia informacji, zapowiadających tematykę: „świadectwo wzlotów i upadków, budowania i destrukcji”.

Spektakl przesycony jest atmosferą domu panującą w ośrodkach dla chorych psychicznie. Fakt ten sugeruje również tytuł: ICD-10 to Międzynarodowa Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych (International Classification of Diseases) - litera V służy do opisu zewnętrznych przyczyn zachorowania i zgonu. Narracja alternatywna zastosowana w „Transformacjach” pozwala nam spojrzeć na przemiany ustrojowe Polski oczyma ludzi niepełnosprawnych (z najróżniejszymi upośledzeniami: zarówno fizycznymi jak i psychicznymi), przez co odmiennych, wyróżniających się spośród ogółu społeczeństwa, wykluczonych. To osoby, które nie mają praw obywatelskich i na dziejące się w ostatnich latach wydarzenia nie miały żadnego wpływu – teraz pozwolono im zabrać głos. 

Na scenie pojawia się siedem postaci a wraz z nimi – siedem życiorysów-szkiców. Każda z osób opowiada własną historię, wspomina, jak przeżyła ostatnie dwadzieścia lat, co w jej życiu zmienił rok 1989 i jak postrzega współczesność. Nasza uwaga zostaje skupiona nie na wielkich historycznych, podręcznikowych wydarzeniach (które stanowią tło, są ukazane na fotografiach i projekcjach), ale na sprawach codziennych, osobistych, a nawet intymnych. Epokowe transformacje dają się nawet sprowadzić – jak czyni to jeden z bohaterów – do kilku zmieniających się zapachów (zauważa on m.in., że od tamtego czasu zmalał zapach ceraty, kiełbasy i wódki). 

Początkowo opowiadane historie bawią, z czasem zaczynają jednak niepokoić widzów. Oto pojawia się Lesiu, który nie widzi i nie słyszy, a przez ostatnie dwadzieścia lat dostrzegł w świecie przede wszystkim takie zmiany, jak zmniejszenie ilości much i pojawienie się bananów. Jest i Teresa, która przeszła załamanie nerwowe, gdy ojciec podarł legitymację partyjną, a teraz marzy o tym, by zostać kosmonautką jak Hermaszewski. Są też: sparaliżowana Zibelda uważająca się za artystkę, Karol, do którego z radia przemawia Matka Boska, porywczy Jerzy, walczący z rozkładem społeczeństwa. I to właśnie Jerzy w pewnym momencie ogłasza, że „system upadł”, próbuje również wyjaśniać, że w poprzednim ustroju „ludzie byli tylko śrubkami”. W nowym świecie „dobrze jest dobrym”, z czego wnioskować należy, że jeśli komuś jest źle, znaczy to, że nie jest dobrym człowiekiem.

Pragnienia pacjentów są utopijne, jednak sfera marzeń nie różni ich od pragnień osób zdrowych: wszyscy marzymy o wielkości, miłości, szczęściu, spełnieniu. Zaskakuje jednak fakt, jak wiele radości można czerpać z tego, że się żyje i że można marzyć. Poszukując rzeczy ważnych w dzisiejszym świecie, grupa niepełnosprawnych osób trafia ostatecznie do centrum handlowego – współczesnej świątyni, która oferuje im substytuty pożądanych wartości. Nie dostrzegając fałszu konsumpcyjnego świata krzyczą: „tu jest wszystko”, „mogłabym stąd nie wychodzić”, „mogą mnie tu pochować”.

Opowiadane historie, niezwykle psychologicznie wiarygodne, okazują się tragiczne. Przeplatane są skeczami, które w karykaturalnym świetle prezentują polską rzeczywistość, a także wyśmiewają podążanie za zachodnimi wzorcami. Punktem kulminacyjnym staje się rozmowa sanitariusza z rodzicami ludzi przebywających w ośrodku. Wrażenie robi również zakończenie: scena tańca, nawiązującego do słynnego motywu z „Wesela” Wyspiańskiego. Ruch sceniczny jest dopracowany, sceny zmieniają się płynnie. Cała zaś wykreowana rzeczywistość sprawia wrażenie świata w krzywym zwierciadle. "V (F) ICD - 10. Transformacje" to spojrzenie z dystansu na transformacje ustrojowe, ujęcie nowatorskie, pomysłowe i cenne.



Agnieszka Szlachta
Dziennik Teatralny Szczecin
24 kwietnia 2010