Ionesco wiecznie żywy

Ani na jotę się nie zestarzał. Przynajmniej w tym przedstawieniu, precyzyjnym i niezawodnym jak szwajcarski zegarek - Maciej Prus, jeden z niegdysiejszych młodych zdolnych, dzisiaj należący do generacji klasyków, pokazał, co potrafi prawdziwy mistrz, kiedy pracuje z aktorami wysokiej próby. "Łysa śpiewaczka" to przedstawienie, które sprawia rozkosz - wszystko w nim pasuje: rytmy, postacie, dialog, dekoracje, kostiumy, porozumienie z widzem. To podręcznikowy pokaz sprawności technicznej i myślenia teatrem

Anna Seniuk jako pani Martin każdym swoim mierzonym gestem budzi żywiołowe reakcje. Gra wyraziście, nie szczędzi ekspresji, ale trzyma ją na wodzy. Porusza się kocimi ruchami, stale lustruje otoczenie i zakamarki domostwa państwa Smith. Jacek Mikołajczak w roli jej męża dotrzymuje kroku dynamicznej połowicy, choć sprawia wrażenie zadowolonego z siebie leniwca. Ale i on pokazuje pazury, niemal szaleje w starciu z żoną, której nie rozpoznaje, tak rutyna i codzienność zabijają autentyzm kontaktu. Ale to on właśnie i jego dociekliwość sprawiają, że odkrywa, iż być może ona i on znają się, skoro sypiają codziennie w tym samym łóżku.

Ewa Wiśniewska jako pani Smith nie ma wprawdzie wątpliwości, do kogo mówi, ale nadaje komunikaty o sprawach nieważnych i drugorzędnych także dla niej, uporczywie szukając łączności z zatopionym w gazecie mężem - Artur Żmijewski robi wrażenie nieobecnego, a jeśli obecnego, to odległego o tysiące mil od partnerki. Cierpliwe ponawianie zaczepek, które zastępować mają dialog, przynosi jej zwycięstwo, udaje się uruchomić oznakę kontaktu i pan Smith przemówi. Umiejętność gawędzenia o niczym okazuje się zbawienna, kiedy przyjmują gości, a przed czeluścią nudy ratuje ich przybycie Strażaka (Grzegorz Kwiecień) i wtargnięcie romantycznie usposobionej Służącej - Beaty Fudalej, objawiającej swoje silne uczucie do Strażaka. Trzy pary i trzy etapy nieszczęścia, które wiodą od pozornego porozumienia do jego cienia i zaniku. Opowiadanie nie tylko o kwaśnych związkach męsko-damskich, lecz także o świecie może i polityki, w którym króluje bełkot. Kończący dramat i spektakl festiwal zdań i słów durnowato zestawianych, narastający wrzask i bezsens dziwnie nam coś przypomina.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
9 maja 2013
Spektakle
Łysa śpiewaczka