Ja, czyli kto?

A co, jeśli pewnego dnia uświadamiasz sobie, że nie wiadomo, gdzie zaczyna się i kończy władztwo twojego JA? Takim odkryciem dzieli się z widzami bohater monodramu "Jednocześnie".

Można jego rozterki łatwo wykpić, uznać za wyraz spóźnionych refleksji kogoś, kto dawno przecież osiągnął (formalną) dojrzałość, a pyta o sprawy tak oczywiste. Griszkowiec odsłania przypisaną naturze świata i człowieka wieloznaczność i mimo wszystko jakąś dziwną wzniosłość w marzeniu, że to wszystko da się opanować. "Chciałem, żeby było dobrze", powiada bezradnie bohater Griszkowca i dzielimy z nim to pragnienie, podobnie jak kibicujemy mu, kiedy śpiewa, zdobywając się na przekroczenie linii swojej słabości. Nie wiemy, kim jest, czym się trudni, jakie są jego marzenia, rodzina. To postać, a właściwie kontury postaci, bez ankiety osobowej w świecie bez Boga i ideologii. Łukasz Simlat niepokój, ujawniany w rwanej wypowiedzi (mnóstwo tu zdań niezakończonych, nieuładzonych, poszarpanych), przedstawia wiarygodnie. Simlat i Łukasz Garlicki sięgają po monodram Griszkowca, najwyraźniej znajdując w jego tekstach pytania, które ich obchodzą. Nic dziwnego: chodzi w nich o poszukiwanie swojego miejsca w świecie, który wymyka się opisowi.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
17 kwietnia 2014
Spektakle
Jednocześnie