Ja - Polak, ja - Żyd

"Oto moja historia" - tak zaczyna się opowieść głównego bohatera, który mierzy się z dwoma tożsamościami - polską i żydowską. Odpowiedź na pytanie "Kim jestem?" wydaje się być kluczowa, a odpowiedź wcale nie przychodzi łatwo.

Monodram "Historia Jakuba" na podstawie dramatu Tadeusza Słobodzianka rozpoczął w Szczecinie festiwal "Ślady" Dietrich Bonhoeffer w PRL (i w wolnej Polsce), który organizuje Teatr Polski w Szczecinie wraz z Uniwersytetem Szczecińskim i Morskim Centrum Nauki.

Łukasz Lewandowski w monodramie pojawia się w opowieści inspirowanej faktami. Bohaterem jest ksiądz i filozof, który pewnego dnia dowiaduje się, że wcale nie jest tym, kim jest. Dramat Słobodzianka wiele zawdzięcza autentycznej historii księdza Romualda Jakuba Waszkinela-Wekslera, który jako człowiek dojrzały dowiaduje się o swym żydowskim pochodzeniu. Jako dziecko uratowany z warszawskiego getta dorasta w polskiej rodzinie.

Bohater o imieniu Marian, zgodnie z ostatnim życzeniem biologicznej matki, wstępuje do seminarium, by wkrótce podjąć pracę w małej parafii. Niestety, zarówno pobyt w seminarium, jak i w prowincjonalnej parafii, napawają go obrzydzeniem. Podejmuje studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zajmuje się filozofią, wyjeżdża do Paryża, żeby robić doktorat, ale wraca po niefortunnym donosie TW Rybki. I żyłby sobie dalej pracują na KUL-u, gdyby nie dowiedział się, że jego rodzice nie są prawdziwymi rodzicami, ale przechowali go podczas wojny jako żydowskie dziecko. Prawdziwi rodzice zginęli z rąk zarówno Niemców, jak i Polaków. Marian jedzie do Izraela poznać swoją żydowską rodzinę i to stanowi przełom w jego życiu. Od tej pory staje się człowiekiem o podwójnej tożsamości, miotającym się między jedną a drugą. Nie czuje się w pełni ani Polakiem, ani Żydem. Wiecznie obcy tułacz.

Łukasz Lewandowski zagrał wcześniej w prapremierowym wystawieniu tego dramatu na Scenie na Woli Teatru Dramatycznego w reżyserii Ondreja Spišaka w 2017 r. Wtedy było to przedstawienie wieloobsadowe. Nowa wersja przyjmuje formę monodramu, ale dzięki talentowi aktora mamy wrażenie, jakby to nadal było przedstawienie wieloobsadowe. Aktor umiejętnie wciela się w kilkanaście postaci - dzieci, kobiety, starców.

Dramat składa się z krótkich scenek, więc aktor musi płynnie przechodzić z jednej w drugą, co udaje mu się bezbłędnie. Jest to absolutny szczyt aktorstwa - przy minimalnej scenografii, której głównym elementem jest krzesło, wciągnąć widzów w podróż po całym świecie, prowadzić dynamiczne rozmowy, stworzyć w wyobraźni widzów różnorodne światy, które obserwujemy z zapartym tchem. Łukasz Lewandowski obdarza wszystkie postaci swoją emocjonalnością. Jest ciekawskim dzieckiem, naiwnym młodzieńcem, głupiutką siostrą, płaczącym ojcem, cynicznym ubekiem, stanowczym przełożonym i wieloma innymi postaciami.

Jego podwójna tożsamość to tylko czubek góry lodowej, jeśli chodzi o skalę poruszanych w spektaklu problemów. Są tu bardziej drastyczne rzeczy jak Holocaust, rzeź wołyńska, relacje polsko-żydowskie, polsko-niemieckie, polsko-ukraińskie. Jest hipokryzja Kościoła Katolickiego, zamiatanie pod dywan problemów dotyczących celibatu, homoseksualizmu księży. Ale jest też kwestia strachu i tego, co jest pokłosiem tego strachu - donosy, niszczenie ludzi.

No i przede wszystkim jest samotność człowieka, który chce pozostać w tym wszystkim uczciwym. Samotność w ludzkim wymiarze. Samotność, mimo rodziny polskiej i żydowskiej, mimo wspólnoty kościelnej, do której należy, i nowej wspólnoty w Izraelu, do której chce dobrowolnie dołączyć.

Nagromadzenie tylu nieszczęść w jednym dramacie może się wydawać nie do udźwignięcia dla widza, dlatego spektakl został wzbogacony o elementy komediowe, które podane lekko i ze smakiem powodują, że świat naszego bohatera staje się znośniejszy. A sam Łukasz Lewandowski umiejętnie te fragmenty komediowe wygrywa.

To jeden z najlepszych monodramów, jakie widziałam w ostatnim czasie. Niesłychanie prawdziwie zagrany, trzymający w napięciu, budzący silne emocje, pobudzający wyobraźnię i zostawiający z refleksją.

I dający nadzieję, bo bohater na koniec mówi: "Wiem kim jestem. Człowiekiem, który scali to wszystko. To moja historia".



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
13 kwietnia 2024
Spektakle
Historia Jakuba