Ja tu tylko śpiewam

"Sztajgerowego Cajtunga", gazeta festiwalowa Chorzowskiego Teatru Ogrodowego, pyta Jolę Literską.

Sztajgerowy Cajtung: Według jakiego klucza dobierasz repertuar? Sięgasz po utwory Jaromira Nohavicy i własne kompozycje, raz stawiasz na porywającą muzykę, raz na ciekawą historię. Co jest dla Ciebie w śpiewaniu najważniejsze?

Jola Literska: W przypadku tekstów śpiewanych w mowie śląskiej staram się korzystać ze źródeł, czyli pieśni ludowych, spisanych już dawno temu. Odważyłam się napisać dwa teksty sama, ale to dość trudne i chyba już tego nie powtórzę. Jeden z nich musiał pójść do korekty, obiektywnie stwierdziłam, że ktoś musi interweniować. Zresztą, zawsze konsultowałam się w sprawie tekstów z osobami, które są tu zakorzenione od pokoleń i interesują się tym tematem. Nie ograniczam się do śląskości w swoim śpiewaniu, jeśli pojawia się tekst w języku polskim i jest mi w jakiś sposób bliski, chętnie korzystam. Są to utwory, które powstały wcześniej i przeleżały w szufladzie, teraz do nich wróciłam. Takie teksty to połowa mojego repertuaru.
Przekład piosenki Moje smutne serce Jarka Nohavicy to praca Sylwka Szwedy. O polski przekład piosenki Ty pytasz mnie poprosiłam Izabelę Mikrut.
Wcześniej natknęłam się na świąteczną pieśń, którą Sylwek od lat sam wykonuje w mowie śląskiej, to jest zgrabny przekład tradycyjnej irlandzkiej kolędy, którą później nagrałam. Boże Narodzenie w kapeluszu starego człowieka można zobaczyć i usłyszeć w internecie.
W moim przypadku, na koncercie, najważniejsze jest, żeby dobrze podać treść słów, muzyka ma temu służyć. Teksty ludowe i muzyka, którą ze sobą niosą, mają taką zaletę, że można pofantazjować i pobawić się głosem, brzmieniami i dźwiękami. Robi się kolorowo i ciekawie. Sumując, mam ochotę na dobry tekst, co nie powinno przeszkadzać w zabawie muzyką.
Nie ma w śpiewaniu rzeczy najważniejszej, przynajmniej dla mnie. Wszystko jest ze sobą powiązane. Jeśli nic nie spowoduje dekoncentracji przed koncertem lub nagraniem, przekaz się w pełni udaje. Żeby złapać kontakt z ludźmi trzeba być szczerym w tym, co się robi. Publiczność natychmiast wyczuwa każdy fałsz i każdą niepewność.

Sz. C.: Stawiacie na śląskość, ale jest to śląskość daleka od stereotypowego muzycznego obrazu naszego regionu. Dzisiaj z jednej strony promuje się śląskość i dąży do jej autonomii, a z drugiej próbuje się ją zniszczyć i niejako upokorzyć. Skąd zatem pomysł, by skoncentrować swoją twórczość właśnie wokół tego regionu i tej kultury?

J. L.: Najważniejsze, aby nie popaść w przesadę. Nie dokładać zbędnej ideologii do prostego przekazu. Jeśli jest mi wygodniej zaśpiewać w mowie, którą się posługuję od dziecka, to robię to. Uważam, że piękne ludowe pieśni powinno się ocalić od zapomnienia, to też robię. Kiedy zaczęłam odwiedzać Teatr Korez, gdzie śpiewałam na Kabaretowej Scenie Trójki, Sergiusz Brożek, Naczelny Ogrodnik ChTO, opowiedział mi o Mnichu Rudolfie i jego katalogu. Jest w nim zbiór opowieści o magicznych praktykach na średniowiecznym Śląsku. Postanowiłam o tym zaśpiewać i poprosiłam o tekst Piotra Drzewieckiego. Piotr pochodzi z Tarnowskich Gór i Śląsk jest mu bardzo bliski. Jego kilka wierszy spodobało mi się wcześniej i poprosiłam, aby zainteresował się tematem. Mam nadzieję ten wątek kontynuować, to są bardzo intrygujące historie, zresztą zacytuję tekst Piotra:

Nie odejdziesz

żebyś duszo moja patrzył
tylko w oczy moje
krople potu połykam łapczywie

śpij, śnij, oczu dotykam

tylko oczy moje widzisz
przed chwilą łzy namiętne
nie odejdziesz

palcem pełnym łona
ramiona znaczę twoje krzyżem
lepkimi kroplami miłości
prochem grobowym sypię wargi
zagryzam nabrzmiałe krwią
trzy krople
do mleka, do chleba, do wody
miesiączek błyszczy na niebie

żebyś duszo moja patrzył
tylko w oczy moje

Nie wiem, czy to jest dobry czas na śląskość, czy nie, prawdę mówiąc nie zastanawiam się nad tym, śpiewam w ten sposób od dawna, więc jest to dla mnie naturalne. Interesuje mnie opowiadanie o ciekawych ludziach, którzy tu żyli, o ich obyczajach i ciekawych miejscach.
Polityczne barykady nie są w kręgu moich zainteresowań. Obchodzi mnie muzyka i przekazywanie ducha tego pięknego regionu, do którego zjeżdżają się ludzie z całej Polski i są często w równym stopniu tym miejscem zauroczeni.

Sz. C.: Jak chcecie przekonywać do siebie odbiorców spoza Śląska? Czy Wasza muzyka jest kierowana także do nich?

J. L.: Nie mam najmniejszych problemów z docieraniem poza Górny Śląsk, nie mam też zamiaru ograniczać się tylko do tego regionu. Nie zauważyłam, żeby był z tym jakiś problem w innych częściach kraju. Wręcz przeciwnie, głosy z innych regionów Polski na temat tego, co robię, są mi bardziej przychylne, niż niektóre sygnały z mojego regionu. Mam szacunek do każdego odbiorcy muzyki, niezależnie, czy pochodzi z Mongolii, Paryża, Moskwy, Warszawy, czy Katowic.
Czasem słyszę, że mowa śląska jest zarezerwowana dla bluesa, biesiady, od biedy jakiś wokalista może jej użyć w muzyce rockowej. Tak, jakby to miało jakieś znaczenie, dla mnie nie ma najmniejszego. Używam śląskich słów do wyrażania różnych emocji na co dzień, nie będę też ograniczać się do jakiegokolwiek gatunku muzycznego i nie wychodzić poza jego ramy, bo ktoś sobie tak zakodował. Gdybym miała podsumować, moja muzyka i teksty skierowane są do LUDZI.

Sz. C.: Jola Literska Rudokapela to projekt stosunkowo młody, ale łączący dwa pokolenia muzyków, różne regiony i różne style muzyczne. Jak powstał ten zespół?

J. L.: Każdy z moich muzyków otarł się o różne gatunki muzyczne, więc muzyka podczas grania staje się kolorowa. Tadeusz Leśniak, który gra na instrumentach klawiszowych, grał z Elżbietą Adamiak, Wałami Jagiellońskimi, aranżował i nagrywał płyty Renaty Przemyk.
Współpracował na stale z Marylą Rodowicz, Grażyną Łobaszewską, Andrzejem Zauchą i wieloma innymi popularnymi postaciami na naszym muzycznym rynku. Andrzej Rusek, basista, aranżer, Pierwsze zawodowe kroki stawiał we free-jazzowej formacji: Pick Up Formation i równolegle w bluesowym zespole Irka Dudka. Następnie wziął udział w kolejnych projektach Dudka: The Dudis i Shakin Dudi. Uczestniczył w setkach sesji i dziesiątkach nagrań płytowych (np. nominowana do Fryderyka 2012 płyta grupy Krzak 4 basy). Biografie tych ciekawych muzyków można znaleźć na mojej stronie internetowej http://jolaliterska.pl/, nie jestem w stanie zmieścić całej historii ich dokonań w tym miejscu.
Młodsze pokolenie to cała reszta zdolnych chłopaków: Marcin Skaba (skrzypce), Michał Nit (gitara), Krzysztof Kurek (gitara), Przemysław Smaczny (perkusja). W projekcie pojawiają się jeszcze Janusz Korczyk (akordeon) i Darek Budkiewicz (bas). Taki jest obecny skład mojej grupy, z którą mam zamiar wytrwać jak najdłużej. Tadeusz Leśniak dojeżdża z Krakowa, Marcin Skaba z Warszawy, Piotrkowa, lub innego miejsca w kraju, nie nadążam za nim, to szalony chłopak, Janusz Korczyk jest z Oświęcimia, reszta chłopaków jest bliżej, Katowice i Chorzów. Trudno to wszystko logistycznie połapać, ale najważniejsze, że dobrze się im razem pracuje, mówię „im”, bo ja tu tylko śpiewam.



Anka Miozga
Materiały Organizatora
4 września 2012