Jak nieśmiali amatorzy robią męski striptiz
Salwy śmiechu podczas sobotniej premiery "Koguta w rosole" w Teatrze Polskim.Teatr przy Swarożyca nie zawiódł. Jak się spodziewaliśmy, skoro premiera miała się odbyć niemal w przededniu sylwestrowej zabawy, musiało być wesoło. No i było. Nawet ci, którzy widzieli brytyjski film "Goło i wesoło", nie nudzili się ani trochę, choć spektakl trwał prawie trzy godziny. Było na co popatrzeć, a i napięcie rosło w miarę rozwoju akcji.
Zespół Polskiego ma renomę dobrego teatru komediowego, ze świetną sceną kabaretową pn. Czarny Kot Rudy. Nie zawodzi więc ani Adam Dzieciniakwroli męża pantoflarza, ani Jacek Piotrowski, choć pojawia się tylko na kilka minut, za to w kilku pulowerkach i peruce poczciwego safanduły. Niemal nie do rozpoznania jest także Zbigniew Filary w roli bezdomnego z manią samobójczą, ongiś nauczyciela tańca, przechodzącego ponowną metamorfozę. Podobnie jest z innymi bohaterami sztuki Samuela Jokica "Kogut w rosole". Wszyscy są bez stałej pracy, wszyscy mają problemy. Gordon (Dzieciniak) ukrywa przed żoną aktualny stan swojego zatrudnienia, a raczej jego braku, Larry (Sławomir Ko-łakowski) nadrabia miną i korzysta z każdej okazji do dodatkowego zarobku. Spryciarz Dave (Dariusz Maj-chrzak) o cechach biznesmena ma groźnych wierzycieli na karku oraz byłą żonę i alimenty na ukochanego syna, którego nie chce utracić. W potrzebie jest także Jugosłowianin Mustafa (Filip Cembala). Jest jeszcze Colin - gej (Mateusz Kostrzyński), dla którego każdy występ na scenie jest spełnieniem marzeń, nie mówiąc o szansach na nową miłość. Problemy bohaterów sztuki wyreżyserowanej przez Marka Gierszała są poważne, ale na scenie jest coraz śmieszniej i tanecznie.
Aktorzy Polskiego - i ci młodzi, i ci nieco starsi nie odbiegają umiejętnościami tanecznymi od najlepszych chippendales. A nawet zdaniem wielu widzów, czy może raczej widzek, biją ich na głowę.
Ewa Koszur
Głos Szczeciński
3 stycznia 2013