Jak oszukiwać, to tylko na scenie

Spektakl ,,Zły" oparty jest na życiorysie Dariusza Jeża, aktora Sceny Prapremier InVitro, który w przeszłości odsiadywał wyrok w więzieniu. Spotkał wtedy Łukasza Witt-Michałowskiego, reżysera teatralnego. I tak rozpoczyna się opowieść o tym, jak zły więzień zakochuje się w dobrym teatrze. Dziś były przestępca oszukuje tylko na scenie.

Odtwórcą głównej postaci nie jest jednak Dariusz Jeż, a Przemysław Buksiński. Przeniesienie roli głównego bohatera na innego aktora było ryzykowane, ale opłaciło się. Buksiński jako młody, zdobywający dopiero pozycję w środowisku Daruś, a potem szef wszystkich szefów imponuje swoją energią i dynamizmem. Bohater jest przestępcą, a mimo to lubimy go. W PRL-u Daruś radzi sobie świetnie, dobrze wie, kto i jak wyznacza zasady. Ale przychodzi okres transformacji i wartburg zmienia się w BMW, socjalizm w demokrację, a kino ,,Kosmos" w kasyno. Nic nie jest już takie, jak było.

Spektakl pokazuje nie tylko doświadczenia pojedynczej jednostki. Bohaterką staje się także najnowsza historia Polski - wszelkie przemiany polityczne i społeczno-gospodarcze. W nowym świecie trzeba się jakoś odnaleźć, jedni radzą sobie gorzej, drudzy lepiej. Ci drudzy, czyli Daruś, niekoniecznie postępują zgodnie z prawem. Takie czasy. Kolory tego spektaklu tkwią właśnie w prezentacji poprzednich dekad. Absurdy bawią, ale i przywołują wspomnienia. Co ważne, wszystkie wydarzenia mocno osadzone są w klimacie Lubelszczyzny i Lublina. Pamiętamy kino ,,Kosmos", wiemy, gdzie jest ulica Nałęczowska, czy Ogród Saski. To nasz świat i nasza historia, która dzieje się obok nas.

Dariusz Jeż, podczas spektaklu może nieco ukryty, wycofany, na koniec zostaje sam na środku sceny. Ostatnie zdanie należy do niego. Teraz on jest aktorem, on odkrywa teatr. Twórcy sensownie i trafnie zbudowali finał przedstawienia. Jeż zwraca się do widzów, patrzy im w oczy i zdaje się mówić: „możecie mnie oceniać". Ale nikt tego nie robi, bo nikt lepszy, czy bardziej moralny od niego nie jest. Łatwiej jest znaleźć się na drodze, która do teatru nie prowadzi, niż wejść na wymagającą ścieżkę sztuki.

W spektaklu nie pada ani jedno niepotrzebne słowo, cisza jest wtedy, kiedy powinna być. Same konkrety, bez zbędnych uczuć i myśli, bez epatowania przestępczością. Scenariusz nie poucza, nie moralizuje i dobrze, bo historia broni się sama. Jeśli narracja jest czytelna, a ta taka była, każdy znajdzie w niej to, czego potrzebuje.

Prawie w każdej scenie, bez zbędnych zmian w kostiumach czy charakteryzacji, aktorzy odgrywają inną postać. Wystarczy drobny rekwizyt – mała torebka, materiałowe reklamówki – i już są zupełnie kimś innym, w innym momencie życia. Największy wachlarz postaci do zaprezentowania miał Remigiusz Jankowski, który raz był współwięźniem Darusia, nie umiejącym przeczytać swojego aktu oskarżenia, po chwili zaś stawał się żoną zadłużonego u Jeża Henia. Obrazy w spektaklu zmieniają się jak w kalejdoskopie również za sprawą świetnej scenografii (Lech Mazurek, Łukasz Witt-Michałowski). Przestrzeń sceny wypełniają duże kostki opatrzone z każdej strony innymi obrazkami. To dzięki nim przenosimy się do kasyna, kina, czy baru. Bohaterzy na koniec przedstawienia z sześcianów układają piramidę. Daruś wspina się po niej tak samo, jak w życiu pokonywał kolejne etapy w stawaniu się kryminalistą. Aktorzy przeorganizowują scenografię przy zgaszonych światłach i elektronicznej muzyce. Dzięki temu spektakl staje się serią etiud, które zebrane w całość, dają dynamiczny obraz życia przeciętnego przestępcy.

Jak się okazuje ,,Zły" nie jest taki zły. Tylko ten tytuł najlepszy nie jest. Bo od razu myślimy sobie: pewnie będzie o tym, jak trudno jest po wyjściu z więzienia na nowo zdobyć zaufanie społeczeństwa. Na szczęście, ten już nieco oklepany temat, nie jest tu najważniejszy. Daruś wcale nie jest zły. Co innego świat wokół i czasy, w których żyjemy. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że główny bohater jest lepszy, bo potrafi przyznać się do swoich słabości.

Satyryczna historia kryminalisty, oparta na życiorysie jednego z aktorów, opowiedziana została z dużym dystansem byłego przestępcy do siebie, swoich wad i zalet, do swojej przeszłości. Dzięki temu spektakl nie daje o sobie zapomnieć. Scena teatralna ratuje więźnia, daje mu pierwiastek człowieczeństwa, jakiego do tej pory mu brakowało. Człowiek, którego życie zmieniła sztuka, sztuką zmienia teraz innych. Może rzeczywiście teatr ma moc ,,naprawiania" świata? Przez pryzmat biografii jednej osoby można zobaczyć dawne i obecne lubelskie podwórko, fragment historii Polski i zasady, jakie rządzą kapitalistycznym światem.

 



Aleksandra Pucułek
Dziennik Teatralny Lublin
8 lutego 2014
Spektakle
Zły