Jak to było?
Każdy z nas o czymś marzy, każdy z nas chce kochać i być kochanym. Czy da się znaleźć złoty środek w miłości i osiąganiu swoich celów? Czy można spełniać siebie i tym samym wspierać drugą osobę? Kto jest zwycięzcą? Ten w szczęśliwym związku czy ten co żyje w zgodzie ze sobą i swoimi marzeniami?Musical „Pięć ostatnich lat" autorstwa Jasona Roberta Browna opowiada historię miłości i historię sukcesów oraz porażek Cathy oraz Jamiego. Ona jest początkującą aktorką, która jeszcze czeka na swój wielki moment. On jest pisarzem, którego książki osiągają coraz większe sukcesy. Niestety ich wspólna opowieść gaśnie.
Widzowie poznają perypetie Cathy i Jamiego z dwóch różnych perspektyw. Kobieta opowiada ją od momentu rozstania do początku, a mężczyzna od chwili poznania do końca. Okazuje się, że ich związek był szczęśliwy, ale goniąc za marzeniami pogubili się. Ona wini go, on ją.
Wszystko opowiadane jest na kameralnej scenie, piosenkami w tłumaczeniu Michała Wojnarowskiego. Szczęśliwe chwile mają zdecydowanie weselsze i bardziej jazzowe brzmienia, a te smutne są balladyczne.
Historię pomaga zrozumieć światło w reżyserii Krzysztofa Gantnera i Michała Piskorskiego. Światło jest ogromnym atutem spektaklu. Scenę w momentach kłótni i rozpaczy wypełnia zimne, intensywne, kobaltowe światło, a kiedy jest wesoło i przyjemnie reflektory błyskają na pomarańczowo i żółto. To co na gruncie neutralnym jest białe. Ten kontrast w punkt oddziaływał na zmysły. Pomogła także minimalistyczna scenografia złożona z toaletek, na której były wszystkie przedmioty potrzebne Cathy i Jamiemu – u niej chociażby kosmetyki, u niego maszyna do pisania. Kostiumy były codzienne, różnorodne – ukazujące upływ czasu.
W bohaterach jest bardzo dużo emocji, które udzielają się widzom. Postacie żyją, dzięki kreacjom aktorskim i wokalnym. Anastazja Simińska (Cathy) swoim śpiewem oczarowała i wzruszała. Aktorka w punkt wykreowała rozżaloną kobietę, która z czasem staje się coraz weselsza. Dominik Ochociński (Jamie) wspaniale odnalazł się w roli szczęśliwego pisarza, który smutniał z czasem. Czarował swoim okiem i wokalem. Ten duet, w moim odczuciu, bardzo dobrze rozumiał się na scenie i dzięki temu dla publiczności stworzyli magię, za którą nagrodzono ich wielkimi brawami.
Miłość trzeba pielęgnować, ale trzeba się w niej wspierać i znajdować kompromisy. Patrząc na Cathy i Jamiego nie można winić żadnego z nich. Coś zawiodło, a oni nie umieli tego odnaleźć i na nowo połączyć. Stali się osobnymi jednostkami. Próbowali się wspierać, ale z tego wybuchały kolejne pożary. Każde chciało iść do przodu, być wygranym.
Ten spektakl pozostawia wiele pytań. Rzuca spojrzenie na drogę do sukcesu. Czy ta droga musi być samotna? Jak jest sukces to nie ma miłości? Da się to połączyć? Pokazuje też odwieczny problem – jak trudno cieszyć się z osiągnięć innej osoby, kiedy nam nie wychodzi jak tego pragniemy. Nie jest to łatwe.
Warto wybrać się na „Pięć ostatnich lat". Zobaczyć jak na kameralnej scenie dwoje zdolnych aktorów, przy muzyce na żywo i magii świateł tworzą coś godnego uwagi. Brawo!
Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
23 kwietnia 2024