Jak trwoga, to bez Boga

Bomba tyka w Wałbrzychu. Marcin Liber w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego wystawił przekorną trawestację polskich mitów napisaną w znacznym stopniu 13-zgłoskowcem.

Pomysł brawurowy, tekst i wykonanie średnie, mimo to "Na Boga!" trzeba zobaczyć. Polska religijność w kazamatach wieczystych patriotycznych tęsknot i podlana telenowelowym sosem to coś więcej niż "M jak msza" w wydaniu plugawym.

Kosa na religijność, ludyczny cep na przywary, wódka bez zakąski na szczerbaty humor barowy. W "Na Boga!" czuje się wyraźny patronat Kazimierza Dejmka, tyle że Dejmek raczej nigdy nie zgodziłby się pracować na tekście w takim kształcie, lepiej poprowadziłby też aktorów. Liber natomiast zakochał się w sztuce Jarosława Murawskiego bezkrytycznie. Szkoda, ponieważ w "Na Boga!" celne, jadowite fragmenty sąsiadują z literacką i socjologiczną wydmuszką. Intrygująca ornamentyka misteryjna przegrywa z beztroskim zacietrzewieniem. Zamiast zbyt długiego zbioru lepszych i gorszych antyklerykalnych komunałów podawanych przez zespół wałbrzyskiego teatru z powagą godną lepszej sprawy wolałbym usłyszeć coś zdecydowanie subtelniejszego. Modlitwa przeciw demagogii.



Łukasz Maciejewski
Wprost
4 marca 2014
Spektakle
Na Boga!