Jak uszczypnie...

Co zrobisz jak dopadnie ciebie? Jak go przyjmiesz? A jak zareagują na niego twoi bliscy? Na te i inne pytania dotyczące zmagań z nowotworem próbują odpowiedzieć Izabela Zachowicz, Rafał Pietrzak oraz Mateusz Trzmiel w spektaklu „Będzie znak" w reżyserii Gosi Dębskiej.

Ten spektakl wywołuje tak mocne katharsis, że myśli się o nim przez kolejne dni. Kto nie wierzy, powinien, przed zakończeniem sztuki „Będzie znak" w reżyserii Gosi Dębskiej, stanąć przed salą i czekać na wyjście widzów z sali. Ich wyrazy twarzy powiedzą są najlepszym świadectwem.

Nie trzeba mieć doświadczeń z nowotworem, by poczuć się jak rażony piorunem. To bardzo dobre porównanie jeśli chodzi o odbiór tej sztuki. Temat i jego interpretacja powodują u widza ciarki na plecach.

Zaczyna się niewinnie. Oto na scenie pojawia się nowotwór (rewelacyjny Mateusz Trzmiel), który przedstawia się i wraca z butami do życia pewnej pary (Izabela Zachowicz oraz Rafał Pietrzak). Urządza im prawdziwe piekło. Wszystko to opowiedziane jest językiem , w którym tragedia przeplata się z wysublimowaną żartobliwością.

Wielkim atutem „Będzie znak" jest to, że sam proces terapii leczniczej nie gra pierwszych skrzypiec. Gosię Dębską interesują też zachowania i przede wszystkim to, co dzieje się w umysłach chorej oraz jej partnera. Precyzując, twórczyni mówi o tym jak dają sobie nadzieję, kryją w sobie strach i bezradność oraz jak wielką siłę ma ludzka miłość.

– „Będzie znak" jest opowieścią bardzo osobistą i jednocześnie uniwersalną. Na pewno temat choroby towarzyszył mi i otaczał od kiedy pamiętam – mówi Gosia Dębska, wyjaśniając genezę prac nad spektaklem. – Konkretnym bodźcem, który spowodował, że postanowiłam opowiedzieć tę historię była wiadomość o śmierci prof. Ewy Czaplińskiej oraz późniejsza lektura jej ostatniej książki. To Pani Profesor była moją pierwszą nauczycielką teatru. To z jak wielką empatią, miłością i ogromną wiedzą podchodziła do studentów oraz do tematów które poruszała, sprawiało, że nasza fascynacja teatrem przeradzała się w miłość. Była dla nas, swoich studentów, niepodważalnym autorytetem. Wiedzieliśmy o jej chorobie, ponieważ jej nie ukrywała, swoją łysą głowę prezentowała z dumą. stała się symbolem jej walki. Gdy po jej śmierci przeczytałam „Trojanki", czyli jej pamiętnik z choroby połączony z praktycznym poradnikiem chorowania, poruszyło mnie, że nie było w niej żalu czy gniewu, był za do humor, nadzieja, swada pisarska i mnóstwo empatii. To był obraz Pani Profesor, jaką zapamiętałam.

Powyższa postać oraz lektura jej książki spowodowały, że Gosia Dębska postanowiła zmierzyć się z tematem. Jak wspomina, wówczas nabrała odwagi i zrozumiała, że o raku można mówić też sposób mieszający łzy ze śmiechem. Bo nawet na chemioterapii są zabawne momenty.

Za największą trudność w pracy nad „Będzie znak" autorka wymienia codzienne otaczanie się tematyką choroby. Wskazuje, że ciągłe zgłębianie i analiza zagadnień związanych z nowotworem oddziałuje na psychikę twórcy. Dostrzega też plusy w swej pracy nad sztuką:
– Jestem zadowolona z procesu oraz z więzi jakie mogłam nawiązać z zespołem. Połączył nas ważny dla wszystkich temat. Wielkim wyróżnieniem są też z reakcje widzów. Bardzo cenne są dla mnie ich słowa, gdy przychodzą do nas po spektaklu aby podzielić się osobistymi historiami.

Spektakl powstawał jako egzamin w ramach zajęć „Mała forma teatralna" na IV roku na kierunku reżyserii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie Filii w Białymstoku. Wystawiany był między innymi na białostockim festiwalu „Wschód Kultury".



Jakub Sosnowski
Dziennik Teatralny Białystok
30 grudnia 2021
Spektakle
Będzie znak
Portrety
Gosia Dębska