Jak zareaguje wicepremier Gliński na list prezydent Dulkiewicz i marszałka Struka?

Stwierdzenie, że sytuacja jest dynamiczna, jest nieadekwatne: wielość zmiennych tworzących rzeczywistość społeczno-polityczną w kraju i na świecie jest bezprecedensowa. A do tego wszystkiego jeszcze ten internet...

W piątek, 24 kwietnia, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i marszałek pomorski Mieczysław Struk wystosowali list-apel do wicepremiera Piotra Glińskiego, odpowiedzialnego w rządzie za kulturę i współpracę z organizacjami pozarządowymi.

Mój nieco dygresyjny komentarz do tego listu zakłada, że wszyscy mają jak najlepsze intencje i nie chodzi o rozgrywkę polityczną i przerzucanie odpowiedzialności w obliczu katastrofy. Czas podejmowania trudnych decyzji nadchodzi szybciej niż się wydawało i wiadomo, że (prawie) wszyscy na tym stracimy, ale chodzi o to, by podział strat nie miał charakteru wykluczeniowego i by władze wykazały się empatią społeczną. Już sam fakt troski naszych Wybrańców o kulturę zapisuję po stronie plusów. A. Dulkiewicz i M. Struk apelują o pomoc dla instytucji kultury i, co szczególnie krzepi, o pomoc dla kultury pozainstytucjonalnej (freelancerów).

Jak pomóc kulturze pozainstytucjonalnej?

Kultura pozainstytucjonalna w budżecie kultury samorządu pomorskiego to niecałe 2 proc. Lepiej jest w Gdańsku (czekamy na obiecany otwarty konkurs na resztówkę z otwartego konkursu ofert!), liderujący w tej konkurencji Sopot ma endemiczne wskaźniki w skali kraju (nawet, jeśli przyjmiemy, że część grantów jest celowana), Gdynia mogłaby zdecydowanie więcej, interior to dramat.

By pomóc prawdziwym freelancerom, trzeba jak najszybciej ustalić zasady i procedury oraz jasno wyartykułować komu władza chce pomóc. Wiem, że zaboli, ale jest pewien problem w określeniu, kto może na taką pomoc zasługiwać. Na pewno pierwszym kryterium jest zatrudnienie – pomoc powinna dotyczyć tylko bezetatowców. Drugim elementem do uwzględnienia są roczne PIT-y – osoby z bardzo wysokimi przychodami mogą poczekać w kolejce potrzebujących. Taka decyzja musi być podjęta przez władze, bo inaczej wszyscy wystąpią po wsparcie/rekompensatę. Udokumentowanie utraconych przychodów jest najtrudniejsze, ale można to uściślić, nawet w przypadku braku umów. I na koniec najtrudniejsze, szczególnie w sytuacji nieunormowanego statusu zawodowego artysty i braku np. Narodowego Funduszu Artystów, nad którymi prace miały się niebawem zakończyć. Na pewno do puli osób kwalifikujących się do wsparcia powinni być dołączeni animatorzy i inni ludzie kultury (dlaczego to temat zasługujący na szersze rozwinięcia). Tak czy inaczej, przy zachowaniu tych kryteriów, liczba osób/organizacji wymagających wsparcia nie będzie gigantyczna i nie zrujnuje budżetów.

Z Facebooka aktywistki, działającej w kulturze wiele lat:

"Zobaczymy czy my również skorzystamy z tarczy antykryzysowej dla sektora kultury:) Wniosek leci dziś. Po raz pierwszy w grantowej historii fundacji pukamy do Ministerstwa Kultury. Jestem zdziwiona łatwością złożenia wniosku, brakiem jego skomplikowania, brakiem zbędnej biurokracji i prostymi zasadami naboru. Korzystaliście?"

Komentarz pod tym samym postem innej aktywistki i artystki: "Mając w pamięci, co swoimi decyzjami pan minister zrobił teatrom, galeriom... Zupełnie mi z nim nie po drodze. Dlatego zaniecham."

Telewizja a ECS, Gdańsk a Pomorze

W liście dość odważnie, znając osie sporów na linii władza-opozycja, przytoczone zostały przykłady finansowania Telewizji Polskiej i Europejskiego Centrum Solidarności. Zaskoczyło mocno podanie przykładów trzech innych instytucji kultury: Teatru Muzycznego w Gdyni (współprowadzonego z Gdynią), Teatru Miniatura (instytucja stuprocentowo miejska) i Filharmonii Bałtyckiej. Zaskoczyło, bo nie ma innych instytucji, nie ma innych miast, nie ma w ogóle interioru – brakuje wizji całościowej a bez takiej apel jest, najdelikatniej mówiąc, niepełny...

Komu pomagać i jak?

Wachlarz odporności na kryzys jest szeroki – niektóre instytucje płacą za nieodbyte wydarzenia, niektóre średnią z roku. Dobrym przykładem jest zlecanie zadań. Z drugiej strony instytucje robią oszczędności: nie podpisują nowych umów, nie przedłużają umów terminowych. Krążą plotki (?) – choćby o systemowym obcięciu budżetu instytucji kultury w jednym z miast itd. Są instytucje i artyści bogaci, są i żyjący na krawędzi itd. itd. – po prostu każdy przypadek powinien być rozpatrywany osobno.

Bolesne tematy, przed którymi nie da się już uciec

Każdy uczciwy urząd, każda uczciwa firma w dobie kryzysu szuka oszczędności w środku. Urzędy nie zatrudniają nowych pracowników, obniżają wynagrodzenia aktualnym, politycy dobrowolnie rezygnują z części wynagrodzenia lub np. z diet. Choćby (..) w Radzie Miasta Gdańska, który zrezygnował z diety radnego (prosił o anonimowość a mam wielką ochotę zdekonspirować tego zagorzałego kibica Lechii). Takich gestów jest dużo, trochę też w biznesie, funkcjonuje także wiele zrzutek i postaramy się te odruchy serca zbierać oraz informować na bieżąco w osobnym materiale – teraz czekamy na gesty Wybrańców, biegnie do nas czas nadzwyczajnej solidarności.

To jest także czas na podjęcie decyzji, o których niepodejmowaniu „wszyscy wiedzą", że mają charakter socjalno-polityczny a nie merytoryczny. Oczywiście temat nr 1 to dalszy sens finansowania w takiej formie i przy takim „zwrocie artystycznym i społecznym" Opery Bałtyckiej, przy jednoczesnym niepozbawianiu pomorskiej publiczności kontaktu z prawdziwą operą (rozwiązania są gotowe, wyjątkowy czas sprzyja odwadze). Z innej beczki tematów to metropolia ogólnie a na pewno ciało administracyjne pn. Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot. Dostałem ostatnio do wypełnienia ankietę pt. „Metropolitalny sektor kultury w czasie pandemii 2020", „której wypełnienie umożliwi Komisji Kultury Obszaru Metropolitalnego Gdańsk-Gdynia-Sopot stworzenie zestawu rekomendacji dla samorządów, które ułatwią funkcjonowanie sektora kultury w okresie pandemii" – litości! Tak, tak: stworzenie zestawu rekomendacji dla samorządów! Ankieta jest amatorska, niedomyślana, robiona na kolanie (dysponuję skanem, bo była do 26 kwietnia), by się wykazać, bo wszyscy oczywiście będą rozliczani z działań w czasie pandemii. Jedna, wielka żena, argument do likwidacji ciała, które się pod tym podpisuje. Temat większy, czyli metropolia, do zamrożenia i przemyślenia, kiedy już będzie na to czas. Tematów jest oczywiście więcej.

Nie chcę rozwijać w tym tekście dla mnie najbardziej bolesnego tematu, czyli funkcjonowania wielu instytucji kultury w tym czasie niezwykłym. Szczególnie zabolała mnie wywyższeniowa bucerka okazywana przez niektórych „artystów", tłuste koty chwalące się wylegiwaniem z dala od motłochu walczącego z zarazą budzą we mnie głębokie zakłopotanie, ciężko będzie ich podziwiać w czasie pokoju...

Wiem, jak trudne decyzje dotyczą Jarmarku – jak go nie będzie, setki rodzin z Pomorza będą miały ciężkie chwile. Jestem tylko NIP-em, ale uważam przerzucanie na rząd odpowiedzialności za decyzję o odwołaniu Jarmarku za pomysł kontrowersyjny i na pewno niesłużący dialogowi, a przecież wiemy, jak ciężko rozmawia się politykom pomorskim z rządem. Kraków już dawno odwołał wszystkie festiwale do końca roku, Niemcy odwołali Oktoberfest, który odbywa się na przełomie września i października, my myślimy o organizacji lipcowo-sierpniowego festu...

Polecam tekst z „Rzepy" z 17 kwietnia: Cieślak: Do kiedy potrwa katastrofa polskiej kultury

Czy tylko politycy mają decydować?

3 tygodnie temu wysłałem list do Pomorskiej Rady Kultury, której jestem członkiem, byśmy się spotkali online i próbowali „ogarnąć całokształt". Przeważnie grzecznie, raz niegrzecznie, odpowiedziano mi, żebym „nie psuł i tak już złej atmosfery" a najlepiej wypisał się z Rady, bo przeszkadzam chyba i połajanki ciągle wysyłam, a to b. nieładnie jest, no.

No tak, zachęcać, prowokować Radę do działania to są połajanki... Pomorska Rada Kultury (PRK) powstała jako realizacja rekomendacji Kongresu Kultury Pomorskiej, który wymyśliła i przeprowadziła, we współpracy z organizacjami, instytucjami i dwoma urzędami, organizacja pozarządowa. PRK miała być inna, niefasadowa, nie buzi-klapa, nie do załatwiania bilateralnych porozumień itd. Jej skład mógłby zapewnić ciekawy przepływ myśli. Mam resztki nadziei, że członkowie się ockną, że wykorzystają ogromny potencjał, jaki w nich tkwi i okażą się użyteczni i pożyteczni także w tym niezwykłym czasie.

Smuci mnie fakt, że ani powołane do tego ciała, ani samo środowisko nie potrafią przygotować pakietu propozycji ani choćby podyskutować – przecież nie wszyscy opalają się na Kaszubach i bezprecedensowo relaksują. Czas obecny to czas dla wizjonerów i aktywistów, to rentgen postaw i zachowań – czy ludzie kultury mają być na marginesie wydarzeń i tylko spokojnie wrócić w glorii chwały jak będzie „po wszystkim"? Jakkolwiek zabrzmi to na Pomorzu, posłuchajmy Niemców:

"Nasze społeczeństwo demokratyczne potrzebuje wyjątkowego i różnorodnego krajobrazu kulturowego i medialnego w tej historycznej sytuacji, która do niedawna była niewyobrażalna. Twórcza odwaga kreatywnych ludzi może pomóc w przezwyciężeniu kryzysu. Powinniśmy wykorzystać każdą okazję, aby tworzyć dobre rzeczy na przyszłość. Dlatego obowiązują następujące zasady: artyści są nie tylko niezbędni, ale także niezbędni, szczególnie teraz." - Monika Gruetters, niemiecka minister kultury

Tak więc drodzy kulturyści – do dzieła!

Jak zareaguje premier Gliński?

Apel pomorskich polityków należy traktować jako zajawkę większej całości, czyli współpracy samorządu z władzą centralną przy zwalczaniu skutków pandemii, bo trudno sobie wyobrazić, że dla Pomorza powstanie jakiś specjalny pakiet – byłoby to nie fair w stosunku do pozostałych regionów.

Bardzo bym chciał, by ludzie kultury nie ponieśli większych strat niż inne grupy zawodowe, by kultura została uznana za niezbędny składnik naszej tożsamości. By tak się stało, musimy zacząć rozmawiać – bez partykularnych, politycznych i branżowych gierek, w poczuciu odpowiedzialności za dobro wspólne. I na serio. Czy powinna to być tylko rozmowa polityków oraz DW mediów? To zależy, jakie społeczeństwo chcemy budować. Mnie marzy się w obecnej sytuacji konstruktywny dialog wszystkich ludzi dobrej woli, którego efektem będzie w krótkiej perspektywie najlepszy z możliwych jak na nasze warunki zintegrowany program pomocowy oparty na synergicznej współpracy centrali z regionem. Jak już o marzeniach mowa, choć wolałbym o planach jak trener Czerczesow*, to marzy mi się również nie tyle zachowanie potencjału twórczego, ale zmiana w kulturze. Pomorze było kiedyś ojczyzną sztuki krytycznej, buntowniczej, zaangażowanej; tutaj rodziły się nowe prądy i zjawiska, tutaj można było najlepiej wyczuć puls rzeczywistości. Tak, marzy mi się zmiana...

Największy strach budzi niewiedza a znaków zapytania nie ubywa. Czas już najwyższy na podejmowanie śmiałych i nadzwyczajnych decyzji, by najtrudniejszy okres, który dopiero nadchodzi, nie był narodową, wielozawodową tragedią. Spróbujmy się do niego jak najlepiej przygotować.

*Stanisław Czerczesow, trener reprezentacji Rosji w piłce nożnej, a wcześniej trener Legii Warszawa, na jednej z konferencji prasowych zapytany o marzenia odpowiedział: – W moim wieku nie ma się marzeń – ma się plany.



Piotr Wyszomirski
Gazeta Świętojańska
28 kwietnia 2020
Portrety
Piotr Gliński