Jaka sprawiedliwość?

Czy jest możliwe wymierzenie sprawiedliwości winnym wypędzenia Żydów z Polski po Marcu? Czy przestępstwo już się przedawniło, czy też jako zbrodnia przeciw ludzkości nigdy nie ulega przedawnieniu? Kto za tym stał, kto tym zarządzał? Oto pytania, jakie stawia ten spektakl.

Michał Zadara z grupą prawników i historyków badał materiały, wertował prasę, stare dokumenty, prowadził rozmowy z ofiarami prześladowań, aby zgromadzić materiał dowodowy. W większości wypadków okazało się, że daremnie. Reżyser "Sprawiedliwości" nie buduje spektaklu wedle reguł jakiegoś psychologicznego prawdopodobieństwa. Postacie występujące na scenie (Ewa Skibińska, Barbara Wysocka, Arkadiusz Brykalski, Wiktor Loga-Skarczewski) noszą nazwiska aktorów (choć wykonawcy podkreślają, że przedstawiają tylko tekst sztuki - to już lejtmotyw scenariuszy w Teatrze Powszechnym). Co chwila pada z ich ust to samo polecenie: "Poproszę o slajd" albo "Proszę o projekcję" - i wtedy na ekranie widzimy rozmaite dokumenty mówione albo sfotografowane. Aktorzy przeglądają sterty papierów, teczek, niemal w nich toną, zresztą i publiczność, wchodząc na widownię, mija powywieszane kserokopie artykułów prasowych z Marca. Scena wygląda jak zebranie sztabu ludzi przygotowujących materiały i argumenty, zanim zdecydują się zawiadomić odpowiednie władze o popełnieniu przestępstwa.

I choć wyniki poszukiwania sprawców okazują się dość skromne, Zadara proponuje nie ustawać w próbach dociekania winy. A jednak projekt pisma do prokuratury z zawiadomieniem o przestępstwie popełnionym przed laty pozostanie niepodpisany. W końcu to tylko teatr, który stawia pytania. Tym razem nie w imieniu tych, którzy padli ofiarą, ale w imieniu tych, którzy próbują jakoś tę krzywdę wyrównać, jeśli w ogóle to możliwe.



Tomasz Miłkowski
Przegląd
24 marca 2018
Spektakle
Sprawiedliwość
Portrety
Michał Zadara