Jakarimaska! Trwa wojna o świat!

Artur Pałyga bezbłędnie opanował język, który dziś już śmiało można nazwać językiem obcym: nastoletnią mowę. Nie oznacza to wcale potoku anglicyzmów i skrótowców, tylko pewien stan umysłu. Jasny komunikat. Precyzyjne pytania, szczere odpowiedzi.

Na kolejnych etapach życia umiejętności ich zadawania i udzielania zdewaluują się jako "naiwna szczerość", ale na razie są orężem Chłopca. Uzupełnia je pęd do działania. Chłopiec (Anna Wieczorek) próbuje odnaleźć Starszego Brata, którego gra komputerowa i cyberświat wciągnęły bez reszty. Tytułowe zagubienie dotyczy ich obu, a tak naprawdę każdego, kto sądzi, że "w kokon sieci otulony bedzie wiedział, znał, rozumiał". Tako rzecze Pajęczyca.

Chłopiec wchodzi do gry. Trwa tam wieczna wojna. Nikt nie pamięta już, o co się toczy. Generalnie Bogowie walczą z Królem Czaszek. O świat. Nie trzeba dodawać, kto jest tym złym. Każdy poziom, na który trafia Chłopiec oznacza nowe spotkanie i nowy język bohatera: Księżniczki Wojowniczki, która obalając stereotypy wciąż powtarza "tak myślę"; Ryb, które rozpalają pragnienia; Rybaka i jego żony bez serca, które zgubiło się gdzieś w głębinach. Moimi faworytami są jednak prowadzący słowne (i całkiem realne) potyczki Wojownicy Nindża. Dozgonni przyjaciele, którzy nawet zgryźliwe uwagi serwują sobie z szacunkiem:

NINDZA SZUKO: O, kinawa! Gdzie jestem? Tak sie zakamuflowałem, ze sam siebie nie widze. Ta gałaz to moja reka?

NINDZA SZURIKEN: Nie. To moja noga.

NINDZA SZUKO: Słysze swoj głos, ale nie wiem, skad.

NINDZA SZURIKEN: Bo jestes mistrzem kamuflazu, a nie mistrzem wiedzy.

NINDZA SZUKO: Jakarimaska! Te liscie to ty?

NINDZA SZURIKEN: Nie. To ty, Szuko San.

NINDZA SZUKO: A ty? Szuriken san?

NINDZA SZURIKEN: Hai! Ja to ten cien na kamieniu.

NINDZA SZUKO: Hai! Tam jest kamien! Daj! Tez chce! Na ziemi zimno.

NINDZA SZURIKEN: Jestes nindza wojownik. Nie narzekaj na zimno ziemi.

Szuko (Karolina Gorzkowska) i Szuriken (Łukasz Bugowski) wobec braku płynności finansowej głównego bohatera pomagają mu za "fajne, kolorowe sny", jakich od dawna nie miewają. Noszą czarne stroje a la kimona, które szczelnie okrywają ich ciała. Tak, jak w grach, każda postać (i jej "klon", lalka) jest dopracowana wizualnie. Ma nie tylko kostium, ale także perukę i makijaż. Może poza Bezcielesnym Człowiekiem, który jest przestrogą dla wszystkich rodziców, co się stanie, jeśli ich dzieci będą oglądały niebo i trawę tylko na ekranie monitora. Spośród bohaterów obdarzonych cielesnymi przymiotami najbardziej mnie ujęła kosmiczna stylizacja Pajęczycy z gigantycznymi, budzącymi grozę odnóżami. Pajęczyca sunie powoli, syczy, osacza. Naprawdę "przeszedł mi dreszczyk". Gdybym ją spotkała w ciemnej praskiej uliczce, nie wiadomo, czy ten tekst by powstał. A przestraszyć w teatrze trzydziestolatkę, to jest sztuka! Udała się autorce scenografii, Agnieszcze Aleksiejczuk i oczywiście Aleksandrze Mikołajczyk, odtwórczyni roli stawonożki.

Całe przedstawienie jest niezwykle widowiskowe. Aktorzy grają blisko publiczności, czyniąc ją częścią przygody. Kiedy trójwymiarowe projekcje, stworzone przez Marię Porzyc, ogarniają przestrzeń sceny i widowni wydaje się nam, że razem z Chłopcem wpadamy do sieci i pływamy z rybami w czerwieni pragnień, które bezwstydnie wyrzucają z siebie bohaterowie. Ciekawe, co by było, gdyby ten mechanizm zadziałał także na widzów i każdy w prawdzie powiedziałby, o czym śni? To dopiero byłby teatralny eksperyment! Możliwe, że życzenia w rodzaju "niech umiem czynic cuda", "chciałbym leciec w kosmos z superklockow" byłyby na najniższych pozycjach w rankingu niepokornych pragnień!

Gra kojarzy się z rozrywką i ekscytacją, ale w spektaklu Opolskiego Teatru Lalki i Aktora dopełniają je bardzo poważne wątki, takie jak braterstwo, lojalność, temat wojny i pokoju. Rozmowy Chłopca z wirtualnymi postaciami uświadamiają widzom, że są takie miejsca, w których dzieci od urodzenia żyją w atmosferze bitewnego napięcia i nie znają innego świata. Nie mogą rozpocząć dnia od słodkiego marudzenia na zbyt wczesną pobudkę i wymarszu do szkoły, choć gorąco tego pragną. Wojna to znikanie, puste krzesła, zmiecione domy. Wojna oczyszcza z życia, mówi Pałyga. Traktuje swoich odbiorców poważnie, bo młodzieżowy świat nie jest wolny od lęku i dorosłych pytań. Pewnie dlatego "Zagubiony chłopiec" natychmiast zyskuje akceptację nastoletniej widowni. Choć wiek odbiorców od lat dziesięciu wzwyż oznacza wysoko postawioną poprzeczkę, duet Pałyga/Passini nie strącił jej ani razu.



Kamila Łapicka
e-teatr.pl
26 kwietnia 2018
Portrety
Paweł Passini