Jakubowski – pisarz, który lubi wetknąć kij w mrowisko

Nie mam i nigdy nie miałam cierpliwości do polityki, stąd też niechętnie sięgam po literaturę poruszającą tę sferę życia społecznego. Niemal każdy tekst traktujący o władzy pozostawia we mnie uczucie potwornej niesprawiedliwości. Świadomość, iż jestem tylko nic nie znaczącą jednostką, instrumentem w rękach klasy rządzącej, jeszcze bardziej potęguje poczucie krzywdy.

Nieskrywana niechęć sprawiła, iż z dystansemzabrałam się do czytania dramatów politycznych Jarosława Jakubowskiego. Ku mojemu zdziwieniu, uprzedzenia szybko zaczęły ustępować, zaś lektura pochłonęła mnie na dobre.Książka „Generał i inne dramaty polityczne" zawiera dokładnie osiem sztuk, w których autor porusza przeróżne wątki z zakresu historii najnowszej, sfery sacrum i profanum, pseudo tolerancji czy kondycji współczesnego człowieka.

„Generał", „Kamień" oraz „Głową w dół" stanowią próbę pokazania ludzi przemielonych przez system. Autor w ciekawy sposób naszkicował dwoistość nietuzinkowych bohaterów, którzy są zarówno katami, jak i ofiarami. Przeszłość zdominowała ich teraźniejsze życie. Od tego piętna nie ucieknie także najbliższa rodzina i otoczenie. Wszyscy, jak Prometeusz, muszą ciągle przeżywać skutki minionych wydarzeń, rozdrapując na nowo niezabliźnione rany. „Generał" – to wizja dawnego władcy, który u schyłku swojego życia zadręcza się pytaniem: „Czy mogłem postąpić inaczej?". To także opowieść o symbolu dawnego ustroju, ten ma się nijak do współczesnej rzeczywistości, ot historia człowieka, który za długo żyje. Niegdyś bohater i głowa narodu, dziś najsłynniejszy oskarżony, a wokół bezlitosny tłum domagający się surowej karydla dawnego przywódcy. Jakubowski kreując postać głównego bohatera, nie roztrząsa historii, ani politycznych niuansów, nie dzieli włosa na czworo, zamiast tego pokazuje, co czuje człowiek, od którego żąda się publicznego rozliczenia z dawnych grzechów. Czytelnik ma przed sobą mężczyznę owładniętego chorobliwym poczuciem winy, winy nieudowodnionej, co jeszcze bardziej wzmaga uczucie rozgoryczenia. Oto on, Generał Jaruzelski – bo to właśnie nim inspirowany jest ten dramat, całe swoje życie poświęcił dla Polski, biorąc na siebie nieznośne brzemię odpowiedzialności, walczył, ryzykował izaniedbywał własną rodzinętylko po to, by teraz ogłosić się symbolem złej władzy i ponieść karę za wszystkie krwawe ofiary tamtych czasów? Dziś jego współpracownicy mają się dobrze i nie chcą rezygnować z dobrobytu, żona też jest w świetnej formie, jak przed laty emanuje seksapilem, tylko on, stary, zgrzybiały z zaropiałymi oczami i plamami wątrobianymi, jak padlina w stanie rozkładu, próbuje ocalić resztki człowieczeństwa, wykrzykując z całych sił: „Ja i mój mundur to jedno"[1].

W „Kamieniu" dramaturg skupił się na kwestii odpowiedzialności za niesprawiedliwość wyrządzoną drugiemu człowiekowi, a dokładnie na uciekaniu od niej. Sztuka trafnie obrazuje nieracjonalność postępowania wielkich decydentów, którzy robią to, co do nich należy, nawet jeśli byłaby to najgłupsza rzecz na świecie. Chłop musi obsiać pole, nawet jeśli nic mu nie urośnie, bo tak każe władza, zaś grube miliony topi się w projektach z góry skazanych na niepowodzenie. Zarówno Reaktor, jak i jego Syn zrobią wszystko, byleby zapewnić sobie szczęście na poziomie indywidualnym, reszta się nie liczy. To świat, w którym nie ma miejsca na zwykłą ludzką sprawiedliwość, tę można jedynie próbować sobie kupić, oczywiście za odpowiednią cenę. W całym tym zepsuciu pojawią się postaci nie z tego świata, które jak wyrzut sumienia próbują odmienić bieg wydarzeń. Dramat jest niezwykle ciekawy pod względem formalnym, głównie poprzez nawiązania do polskiej literatury romantycznej, w której postaci rzeczywiste mieszają się z fikcyjnymi. Analogicznie sytuacja wygląda w sztuce pt. „Nowy Legion", ta również posiada liczne cechy właściwe utworom z okresu Romantyzmu. Głównym problemem dramatu jest pytanie o aktualność romantycznego paradygmatu. W skład długiej listy bohaterów sztuki wchodzą między innymi: Towiański, Guślarz, Pacjent-Konrad, czy zmartwychwstałyAdam Mickiewicz, próbujący stworzyć legion ludzi, którzy zawalczą o nową jakość życia. Ponadto w sztuce nie brakuje licznych treści filozoficzno-egzystencjalnych oraz religijnych, zaś świat realny współwystępuje z mistycznym. Ze względu na zawiłą konstrukcję, wielość luźno powiązanych ze sobą wątków oraz niejednoznaczne dialogi, utwórwymaga od czytelnika dużego skupienia i możenastręczać kłopotów związanych ze zrozumieniem tekstu.

„Głową w dół" to mroczna opowieść o rodzinie i jej niechlubnej przeszłości, której rytm nadają wspomnienia bestialskich tortur, jakie stosowali funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Dramat ten jest bardzo dobrze skonstruowany, każda kolejna scena potęguje napięcie, które systematycznie narasta, aż do finału, którego nie sposób przewidzieć.

Kolejna sztuka pt. „Nareszcie możemy być źli" zupełnie nie przypadła mi do gustu. Autor nawiązującdo katastrofy smoleńskiej i Powstania Warszawskiego, przedstawił postawę tych osób, które nie utożsamiają się z żadnym głosem w dyskusji. Czwórka przyjaciół chciałaby żyć normalnie, niestety nie potrafią zaakceptować otaczającej ich rzeczywistości, zaś perspektywa powrotu z wakacji jeszcze bardziej wzmaga poczucie bezsensu i wyobcowania. Sam temat wydaje się być bardzo interesujący, choć sposób realizacji zupełnie rozminął się z moimi oczekiwaniami. Fabuła została bardzo uproszczona i daleko odbiega poziomem od pozostałych dramatów.

„Ostatnia królowa" opowiada o monarchini, która po śmierci męża zostaje wygnana na emigrację. Dumna królowa nie potrafi jednak zaakceptować aktualnej sytuacji, tj. życia na dolnym pokładzie statku, gdzie nędza istęchłe powietrze nie dają o sobie zapomnieć. Do tego dryfujący okręt okazuje się skupiskiemszaleńców, tych nie obowiązuje żadna hierarchia wartości. Być może receptą na całą sytuację okaże się wierny Sługa. Pytanie tylko, czy człowiek, dla którego jasno określony system wartości jest jak powietrze, będzie umiał żyć w świecie, jakiego nie obowiązują normy i jasno wytyczone granice?Sztuka nie zawiera konkretnych tez, ani odpowiedzi, dając tym samym wiele możliwości interpretacyjnych.

W „Lunie" autor przedstawił wizję przyszłego świata, w którym tradycja i pamięć jest surowo zakazana. W nowej rzeczywistości przeszłość nie ma znaczenia, liczy się tu i teraz. To życie bez przodków, bez korzeni i bez fundamentalnej wiedzy o samym sobie. Jednak pomimo surowej dyscypliny, znajdą się buntownicy, którzy spróbują ocalić pamięć o dawnym świecie i o nich samych.

„Dziura" jest po trosze dramatem psychologicznym, a po trosze religijnym. Jakubowski opisał w nim trzyosobową rodzinę. Mamy tu wiecznie nieszczęśliwą, zapatrzoną w katolicką rozgłośnię radiową, matkę – Elżbietę, zagubionego syna, dziennikarza – Tomasza oraz ojca, który ich zostawił – Henryka. Tomasz nie mogąc znieść całej sytuacji, zwłaszcza pogrążającej się w rozpaczy matki, postanawia złożyć z siebie ofiarę poprzez wstąpienie do zakonu. Celem jego poświęcenia ma być połączenie rodziców. Czy połączy? Nie wiem, na to pytanie autor nie odpowiada, zamiast tego pyta: kto tak naprawdę potrzebuje tej ofiary? Jaka jest różnica pomiędzy nazywaniem się wierzącym katolikiem, a byciem nim? Czy mamy odwagę wyzbyć się odwiecznych kompleksów i realnie ocenić otaczającą nas rzeczywistość? Bohaterzy dramatu z pewnością mają z tym problem, zwłaszcza Elżbieta, która wpędza w poczucie winy wszystkich, tylko nie siebie.

Podsumowując, niniejszy zbiór dramatów stanowi ciekawą propozycję, głównie ze względu na poruszane tematy, albowiem autor zazwyczaj odnosi się do aktualnych wydarzeń. Bohaterami sztuk Jakubowskiego są postaci rozczarowane swoim życiem, większość z nich nie potrafi odnaleźć się w aktualnej rzeczywistości, jedni nienawidzą swej przeszłości, drudzy wstydzą się jej, a jeszcze inni za nią tęsknią. Autor nie boi się podejmowania trudnych tematów, które niemal zawsze dzielą polskie społeczeństwo. Jeśli chodzi o minusy, to nie do końca rozumiem zasadność nazwania tego zbioru dramatami politycznymi. Przynajmniej połowa z nich w znikomym stopniu odnosi się do spraw polityki, dając prym kwestiom związanym z religią, psychologią, filozofią, czy etyką życia. Ponadto w dramatach: „Nareszcie możemy być źli", „Ostatnia królowa", „Nowy Legion" i „Luna" zabrakło mi wartkiej akcji oraz dramatycznego napięcia, stąd też nie bardzo mogę sobie wyobrazić ich scenicznych konkretyzacji. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku „Generała", „Kamienia", „Głowy w dół", czy „Dziury" – te czyta się jednym tchem, to wymarzony materiał dla teatrów. W którym kierunku dalej pójdzie autor? Nie wiem, mam jednak cichą nadzieję, że naśladowanie romantyków ma już za sobą.

PRZYPIS:
[1] J. Jakubowski, Generał, [w:] Generał i inne dramaty polityczne, Warszawa 2014, s. 10.



Magdalena Mąka
Dziennik Teatralny Lublin
23 sierpnia 2014