Janosik w czasach popkultury
Pierwszy spektakl piątkowej odsłony R@Portu wyróżniał się na tle pozostałych przede wszystkim...rodzajem widowni, na której po raz pierwszy zasiadły także dzieci. Do nich bowiem - przede wszystkim - skierowany jest spektakl Łukasza Kosa "Janosik. Naprawdę prawdziwa historia".W swojej opowieści Łukasz Kos podążył tropem amerykańskich wytwórni filmowych, które co rusz proponują najmłodszym popkulturowe wersje klasycznych historii. Dziś już wiadomo, że pocałunek nawet z najpiękniejszej księżniczki zrobi potwora, że Królewna Śnieżka całkiem dobrze zna karate, że babcia Czerwonego Kapturka prowadzi podwójne życie. W spektaklu Kosa ową innowację stanowi postać głównego bohatera, którym nie jest bynajmniej tytułowy Janosik. Łowca, bo o nim mowa, to postać rodem z hollywoodzkich produkcji – twardziel, któremu niestraszna najczarniejsza robota. Ubrany w czarny, obcisły kostium, skórzany płaszcz, kowbojski kapelusz, obwieszony bronią i z hakiem w dłoni Łowca to skrzyżowanie Blade’a Wiecznego Łowcy z westernowym zabijaką. Jako, że współcześni herosi dawno porzucili życie w pojedynkę i świetnie sobie radzą łącząc ratowanie świata z obowiązkami rodzinnymi, także i nasz Łowca po swej (czarnej) robocie wraca do najpiękniejszej na świecie żony i grupki uroczych dzieciaków. Jednakże jego pełna wyzwań, acz ustabilizowana egzystencja stanie na głowie w chwili przyjęcia kolejnego zadania, którym jest schwytanie mitycznego zbója Janosika. W spektaklu Kosa Janosik nie pojawia się od razu, choć mowa jest o nim od samego początku. Dzięki temu zabiegowi rozbójnik jawi się jako mityczny heros, legenda, symbol – Janosik jednym susem przeskakuje góry, jego dmuchnięcie przewraca największe drzewa, jego ciupaga jest szybsza od wiatru. Tropiący Janosika Łowca – niczym w amerykańskim thrillerze – zaczyna zagłębiać się w biografię zbója i zbierać informacje o nim. Dzięki zasłyszanym historiom poznaje coraz lepiej swą przyszłą zdobycz i po pewnym czasie chęć schwytania Janosika ustępuje – pod wpływem fascynacji mitem – pragnieniu poznania go.
„Janosik. Naprawdę prawdziwa historia” zwraca uwagę dopracowaną, fantazyjną scenografią, żywiołową muzyką i świetną choreografią. Przestrzeń sceny wypełniona jest elementami, które estetyką nawiązują do góralskiego folkloru, działającymi nie tylko na dziecięcą wyobraźnię – jak przypominające diabelski młyn koło tortur czy karuzela z pannami, z którymi zbóje będą w jednej ze scen tańcować. Muzyka z kolei to połączenie ludowych motywów z mocnym, rockowym brzmieniem – głównym instrumentem jest tu gitara elektryczna, na której na żywo gra Adam Świtała.
W spektaklu Łukasza Kosa akcja nie zwalnia tempa ani przez chwilę. Pojawiająca się co rusz banda Janosika – skrzyżowanie rozbójników z gwiazdami rocka – kipi energią; z kolei antagoniści słynnego zbója (a później – ja się okaże – także i Łowcy) Murgrabia i Biskup są niczym Joker z „Batmana” – połączenie cukierkowo kolorowych kostiumów z uwielbieniem do stwarzania chaosu i okrutnych żartów. Sam Janosik, kiedy w końcu ujawnia się, przypomina zmęczonego własną sława rockmana. Okradanie bogatych i wspomaganie uciśnionych stało się dla niego rutyną, wiara w słuszność swoich czynów, cel, idea zbójnickiego żywota zbladły i Janosik „zbójuje” już bardziej z przyzwyczajenia niż – jak kiedyś – dla wyższych celów.
Popkulturowe dzieło Kosa to niezwykle żywiołowa i pełna wyobraźni opowieść o ludziach, którzy znaleźli się w granicznym punkcie swojego życia. Obaj bowiem bohaterowie – Łowca i Janosik – dokonują rozrachunku własnego żywota, zastanawiają się nad sensem swojej egzystencji i słusznością wybranych ideałów. Popkulturowa konwencja nie spłyciła wcale tej historii. Owszem, pełno tu chwytów rodem z amerykańskich produkcji – najbardziej popularny z nich to snucie opowieści skierowanej do dzieci, która jednak co rusz puszcza oko dorosłym. Jednakże wszystko to – popkultura i mit, tradycja i nowoczesność – połączone jest w sposób bardzo ciekawy i z ogromną wyobraźnią. Pop nie zdominował tej świetnie zagranej opowieści, a jedynie ciekawie urozmaicił.
Anna Jazgarska
Dziennik Teatralny Trójmiasto
1 grudnia 2010