Jelinek: Trzeba tresować mnie jak psa

- Nienawidzę siebie, nienawidzę Austrii, o czym mam pisać?

Kiedy miała kilka lat, ojciec zabierał ją do kina. Na ekranie zawsze to samo: góry ciał i nagie szkielety.

- Oglądaliśmy filmy dokumentalne z obozów koncentracyjnych, które kręcili alianci przy wyzwalaniu. Byłam przerażona. Z tego przerażenia wzięła się nienawiść i stała się motorem mojego działania.

Wieczorami mała Elfriede wyobraża sobie, jak związuje zwierzęta, a potem kolejno, bardzo wolno wyrywa im kończyny. Zadaje sobie jedno pytanie: co zrobić, żeby cierpiały bardziej?

Czasem dziewczynka wstaje, zaczyna w histerii biegać po pokoju i uderza kilkakrotnie głową w ścianę. Lekarz do matki: - Córka odreagowuje presję, której jest poddawana.

Zaleca terapię. Przez dwa lata w soboty Elfriede będzie chodzić do szpitala psychiatrycznego dla dzieci.

Nauczyciel w szkole muzycznej: - Dziewczynka jest ofiarą nieprawidłowego wychowania.

Matka: - Elfi poradzi sobie ze wszystkim.

Elfriede Jelinek po śmierci matki: - Matka mnie zniszczyła.

1.

Matka i ojciec to "dwa światy, które zderzyły się nad moją głową i mnie rozgniatają".

Friedrich Jelinek był Żydem i chemikiem. Podczas wojny pracował w zakładach produkujących gumowe gąsienice do czołgów. Przeżył, bo był pożyteczny. Czterdziestu dziewięciu jego krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.

Kiedy któregoś dnia Elfriede przynosi do domu kwiat, ojciec odcina mu głowę. Jest wściekły, że wydała na to pieniądze.

Po wojnie pracował w wiedeńskich zakładach energetycznych. Z zakładowej biblioteki przynosił jej książki. Matka to córka rzeźnika. (- Zawsze uprawiała męskie zawody - wspomina).

Elfriede urodziła się przez poród kleszczowy 20 października 1946 roku. Ilona Jelinek miała wtedy 43 lata.

"Myślę, że język uratował mi życie. Dał mi siłę przeciwko psychicznie zaburzonemu autorytetowi matki. Ojciec nie uratował mnie przed nią, ale dał mi język, dzięki któremu w pewien sposób mogłam ukryć się tam, gdzie nie sięgał jej autorytet".

2.

W powieści "Pianistka" (- Oskarżam w niej matkę) wydanej w 1983 roku główna bohaterka Erika Kohut "jest opleciona sznurkami swoich obowiązków jak mumia egipska".

Kilkuletnia Elfriede wstawała o szóstej. Potem godzina ćwiczeń i szkoła. Po południu zajęcia muzyczne (ma sześć lat, kiedy zaczyna grę na fortepianie, dziewięć - na flecie i skrzypcach, 13 - studia w konserwatorium), a po muzyce - lekcje baletu.

Chodzi do przyklasztornej szkoły. Ubrana w ciemny mundurek z białym kołnierzykiem i krzyżem na piersiach raz w roku, podczas uroczystości, na której omawia się zasługi i przewinienia, musi przyklęknąć. Kara albo nagroda będą określały jej dzieciństwo. W domu matka każe jej ćwiczyć przy otwartym oknie. Nazywa to "dawaniem koncertu". Sąsiedzi i goście kawiarni naprzeciwko powinni słyszeć.

W 1990 roku Elfriede powie: - Zostałam tak wychowana, że nie umiem się niczym cieszyć. Miałam być artystką, ale nawet sztuka nie potrafiła sprawić mi radości.

Wraca lęk. Psychiatra radzi: wzoruj się na swoich rówieśnikach, ale Ilona Jelinek "świetnie eliminuje z otoczenia tych, którzy jej się nie podobają".

" ( ) po kolei opukuje członków rodziny młoteczkiem, jednego po drugim eliminując. Sortuje i odrzuca. Sprawdza i wyklucza. W ten sposób nie dojdzie do powstania pasożytów, które cały czas chcą czegoś, co my chcemy zatrzymać dla siebie" ("Pianistka").

Elfriede decyduje: skoro jestem "wykluczona", będę się wyróżniać. Nosi za duże męskie swetry, ciemną kreską podkreśla oczy. Jej włosy mają tylko centymetr długości.

Matka zaczyna budowę domu (Jelinek mieszka w nim do dziś), gdy dobiega sześćdziesiątki.

Dziewczyna ma czas, żeby w tajemnicy przed nią umawiać się z chłopakami.

3.

Z akt Elfriede Jelinek zachowanych w konserwatorium w Wiedniu: "Proszę o zwolnienie mnie z zajęć chóru. Stany lękowe nie pozwalają mi na przebywanie w jednym pomieszczeniu z wieloma osobami".

Jest rok 1964. Elfriede Jelinek ma 18 lat, od czterech cierpi na neurozę. Boi się jeździć tramwajem, z domu wychodzi tylko w towarzystwie matki. Ona odwozi ją na wykłady i czeka przed drzwiami wejściowymi, aż się skończą. Oprócz zajęć w konserwatorium (fortepian, flet, altówka) Elfriede studiuje teatrologię. Na wykładach zawsze siada blisko drzwi.

4.

Pierwsze wiersze pisze ołówkiem. O miłości. Ma sześć lat. W 1966 roku w prasie pojawia się ogłoszenie. Austriackie Towarzystwo Literackie wzywa młodych twórców do przysyłania swoich wierszy. Elfriede wybiera kilka, ale to matka zanosi kopertę na pocztę.

Po kilku tygodniach Otto Braicha pełniący obowiązki prezesa zaprasza ją na spotkanie młodych do Innsbrucku. Jedzie tam z matką w 1967 roku.

Gert Jonke, pisarz: "Cicha, ładna dziewczyna. Natychmiast zaczęliśmy z nią rozmawiać o muzyce. Ale pytaliśmy się nawzajem, dlaczego też przyjechała jej matka".

Peter O. Chojewitz, pisarz i tłumacz: "Były jednością. Razem siedziały same przy stole. I razem wychodziły. Jak kwoka i kurczak. Widać było, z jaką łatwością dziewczyna się podporządkowywała. Wyglądała tak, jakby przed pójściem spać musiała klęczeć i się modlić". Elfriede Jelinek: - Kochałam ją, ale byłam od niej uzależniona.

W tym samym roku ukazuje się tomik jej wierszy "Lisas Schatten" ("Cień Lisy").

5.

Lęk wraca w 1968 roku. W alpejskim domu babci traci oddech, drętwieje jej ciało. Miesiąc spędza w szpitalu. Chcą ją wyrzucić z konserwatorium. Za zgodą nauczyciela chodzi tylko raz w tygodniu na zajęcia gry na organach (w 1971 roku na egzaminie końcowym otrzymuje "bardzo dobry").Któregoś dnia zamyka się w domu rodziców i nie wychodzi z niego przez rok.

Kiedy ktoś dzwoni, telefon odbiera ojciec. Od dawna nie kojarzy znaczenia słów. "Ja tutaj tylko egzystuję, obok" mówi ojciec i odkłada słuchawkę.

Elfriede się okalecza. Na ciele zostają krwawe ślady. Jedyną osobą z zewnątrz, której pozwala wejść do domu, jest młody malarz. Gra dla niej piosenki Beatlesów.

Pisze. ("Pisanie było dla mnie deską ratunku. Możliwością ucieczki"). W ciągu roku powstają dwie powieści - "bukolit" (wydany dopiero w 1979 roku) i "jesteśmy przynętą, kochanie!"

W 1969 roku znów jedzie do Innsbrucku. Ma odebrać dwie nagrody w kategorii proza i liryka. Tym razem matka wynajmuje pokój obok.

Dwa tygodnie później umiera Friedrich Jelinek. W wyniku choroby (późniejsza diagnoza: alzheimer) "z niezwykle mądrego człowieka stał się zupełnym idiotą".

Tego córka nie wybaczy mu nigdy.

6.

Legitymacja partyjna Elfriede Jelinek ma numer 21 505. Data przystąpienia do Komunistycznej Partii Austrii (KPÖ) to styczeń 1974 roku. - Przeszłam z katolicyzmu na komunizm. Państwo musi poskramiać naturalną skłonność kapitalizmu do dzikiego rozpleniania się. Państwo powinno być w tym surowe i dyktatorskie - powie w wywiadzie dla "Die Zeit".

Kilka lat później wyjaśni (litewskiej dziennikarce): - Powiedzmy, że praktykuję idealistyczną, przedchrześcijańską, wulgarną wersję marksizmu. Ale nigdy nie byłabym komunistką w kraju, gdzie ludzie są uciskani.

Wysyłają ją na kongresy komunistyczne do Warszawy i Bukaresztu. Fotografuje się z politykami. Mówi, że do dziś pamięta uścisk ręki Jasera Arafata. Na mównicy występuje często w szykownym futrze. Kiedy austriacka telewizja filmuje ją podczas zakupów, trzyma modne buty na wysokim obcasie i mówi: - Postawa antykonsumpcyjna i tak nikomu nie służy.

Dziś wstąpienie do partii komunistycznej nazywa największym błędem życia. Występuje z niej w 1991 roku.

7.

Gottfried Hüngsberg najpierw usłyszał jej głos w radiu. Czytała fragmenty powieści "Amatorki".

Idzie na jej spotkanie z czytelnikami w Monachium. On zwraca uwagę na jej kapelusz. Ona na pytania, jakie zadawał. Osiem tygodni później biorą ślub. Jest rok 1974.

Elfriede Jelinek do Ottona Braichy: "Wyszłam za mąż, poza tym mam się dobrze. Bogu niech będą dzięki - żaden artysta (nigdy więcej!), lecz naukowiec (elektronik), który także tworzy muzykę elektroniczną dla filmu czy telewizji. To bardzo przyjemne". Wiele lat później powie, że wyszła za mąż z ciekawości, żeby świadomie wypróbować "inny model małżeństwa".

Hüngsberg do dziś mieszka w Monachium, Jelinek w Wiedniu. Odwiedzają się regularnie, ale nigdy bez zapowiedzi. - Mąż jest skrajnym indywidualistą jak ja, jest niemalże autystyczny.

Elfriede na pytanie, czy chciała mieć dzieci: - Nie chciałam, aby niewinna istota musiała znosić moje nerwice.

8.

- Historia mojej rodziny to dla mnie zobowiązanie już od dziecka. To stało się cząstką mnie samej i zawsze, gdy dostrzegam jakieś tendencje totalitarne lub autorytarne, od razu muszę krzyczeć.

W 1995 roku, przed wyborami komunalnymi w Wiedniu, nacjonalistyczno-populistyczna Partia Wolności Jörga Haidera obwiesiła miasto plakatami z hasłem: "Wolicie Jelinek, Turriniego i Peymanna czy kulturę i sztukę?".

Dla Haidera Jelinek była "ptakiem kalającym własne gniazdo, któremu społeczeństwo płaci za to jeszcze wysokie gaże".

Ona jego partię nazwała "ruchem faszystoidalnym", a Haidera - "wodzem homoerotycznego związku mężczyzn".

Kiedy Partia Wolności w styczniu 2000 roku weszła do rządu Austrii, Jelinek oświadcza, że gdyby nie chora matka, wyemigrowałaby z kraju.

Na znak protestu zabrania wystawiania w Austrii swoich sztuk teatralnych. Pisze monodram "Das Lebewohl" ("Pożegnanie"). Analizuje w nim propagandę i Haidera.

Sigrid Löffler, krytyczka literacka: - Jelinek jest najsurowszą i najbardziej bezlitosną moralistką, jaką Austria kiedykolwiek przeciwko sobie wydała na świat.

Kiedy w 1986 roku prezydentem zostaje Kurt Waldheim, który - co zarzuciła mu prasa - jako adiutant generała Luftwaffe wiedział o deportacjach Żydów greckich do Auschwitz i Treblinki, Jelinek publikuje list otwarty: "Zapomniał pan o przeszłości. My chętnie zapomnimy, że jest pan naszym prezydentem".

Historyczną amnezję Austriaków opisze w powieści "Die Kinder der Toten" (1995). Chce, żeby książka miała symboliczne 666 stron. Po złamaniu okazuje się, że jest o jedną więcej, ale pozostanie nienumerowana.

W 2002 roku uchyli zakaz wystawiania swych sztuk, ale konserwatyści znów tworzą rząd z

Haiderem. - Skapitulowałam, bo artysta nie może nic zmienić.

W "Pożądaniu" mąż, dyrektor prowincjonalnej fabryki, nieustannie gwałci swoją żonę. Na pytanie, co chciała osiągnąć tą książką, odpowiada: - Żeby czytelnik nie przeciągał się przyjemnie jak świnia w błocie, żeby zbladł przy lekturze.

Któregoś dnia pocztą przychodzi paczka. W środku egzemplarz "Pożądania". Każde zdanie przekreślone grubą kreską. "Przyjąłem każde zdanie do wiadomości, a teraz dla siebie je wymazuję" - pisze nadawca.

9.

Kilkaset tomów kryminałów stoi w bibliotece Elfriede Jelinek w piwnicy (jeśli to możliwe, nie chce mieć w mieszkaniu żadnych książek).

- W następnym życiu będę studiować kryminologię. Morderstwa są moim hobby. Uwielbiam rekonstrukcję prawdziwych wypadków kryminalnych do najmniejszego detalu.

W 1972 roku (mieszka w Berlinie przez rok) recenzuje kryminały. W 1998 roku pracuje nad dramatem "Ein Sportstück". "Zabijanie jest moim ulubionym sportem, w którym pot miesza się z krwią i ekskrementami" - mówi bohaterka.

W 1998 roku sztuka ma być wystawiona w Burgtheater w Wiedniu. Po próbie generalnej Elfriede Jelinek i reżyser Einar Schleef siedzą w kantynie. Przy różnych stołach. "Nie powinno być zbyt wielkiej bliskości" - tłumaczy Schleef. Fotograf chce im zrobić zdjęcie razem. Ustawia ich w różnych kątach sali, plecami do siebie. - Potrzebujemy jeszcze tylko pistoletów - mówi Jelinek. - Po co? Mam przecież pani tekst - mówi Schleef . Dwa lata później, podczas pracy nad kolejnym przedstawieniem, wyzna: - Jej ideo-logiczne gadki możemy wrzucić do kosza, ale ona jest prorokiem.

10.

Rok 2000. Elfriede prawie cały czas spędza z matką w domu. Budzi się zawsze o piątej, bardzo chudnie. Wychodzi tylko, gdy musi. Od miesięcy nie jeździ do męża. Kiedy on przyjeżdżał, matka nie wpuszczała go do domu. Uważała, że ją okrada. (- Pod koniec życia była zupełną wariatką).

- Kocham ją bardzo - powie po opublikowaniu "Pianistki". I zawsze to powtarza.

Praca znów daje możliwość ucieczki. "Pożądanie" - książka, nad którą wtedy pracuje - będzie ostatnią, jaką podaruje matce. Nie chce jej oddać do domu starców. Robi to jednak, kiedy stan matki się pogarsza. Ilona Jelinek umiera trzy miesiące później. - Każdego dnia jestem szczęśliwa, że umarła.

Po pogrzebie Elfriede porządkuje dom,

wyrzuca np. stary fotel ojca, i pisze do Einara Schleefa: "Czy może pan w ramach przedstawienia zniszczyć te stare meble publicznie?".

11.

Telefon ze Szwecji zadzwonił dokładnie o 12.30 7 października 2004 roku. Informacja jest krótka: literacka Nagroda Nobla dla Elfriede Jelinek za "demaskowanie absurdalności stereotypów społecznych w powieściach i dramatach".

Pisarka odkłada słuchawkę. Siada przed lustrem i zaczyna się malować (tak potem wspomina moment po nadejściu tej informacji).Watykan jest oburzony, że Nobla dostaje "nihilistyczna neurotyczka". Marcel Reich-Ranicki przyznaje, że Jelinek jest wspaniałą kobietą, ale "dobrej książki jeszcze nie napisała".

W Austrii Peter Handke pisze: "No coś takiego! Super! Niewiarygodne! Porażające. Elfriede Jelinek jest pisarką dnia dzisiejszego - jak prawie nikt".

Niemiecki "Bild": "Atramentem w jej piórze była nienawiść do mężczyzn, atramentem współczesnych kobiet jest radość życia. Niech pani weźmie swoją nagrodę i wyda ją na terapeutów - wtedy będzie pani szczęśliwa".

Elfriede Jelinek: - Nie wydam miliona euro na terapeutów. Wolę kupić sobie japońską sukienkę.

Dziennikarzom powie: - Jedyne, czego pragnę, to żyć w odosobnieniu. Pragnę, by zostawiono mnie w spokoju.

Wieczorem przyjaciel Daniel Eckert przynosi pizzę. Mąż aktualizuje jej stronę internetową, a ona wie, że musi napisać przemówienie.

- Nienawidzę siebie, nienawidzę Austrii, o czym mam pisać?

Przemówienie jednak powstaje. O języku: "Język jest jak zwierzę, które się wymyka albo jest ufne. Język turla się, rozstawia nogi, jest łasy na pieszczoty, krzyczy, wie, czego chce, skacze, biega, jak kamera obserwuje każdy ruch, podchodzi do kogoś za blisko, teraz mnie kąsa".

Nagrodę odbierze jej wydawca.

12.

Dziś, kiedy pisze, okno jest zawsze zamknięte.

Pisze szybko, dopiero na końcu poprawia zdania. - Nienawidzę siebie każdego dnia. Wiem, że pisanie nic nie zmieni. Nie jestem kimś takim jak Thomas Mann, który szlifował każde zdanie. Moje pisanie składa się ze strzępów. Jestem kobietą z wiadrem na śmieci. Usuwam brud emocjonalny. To moje zadanie.

Przy biurku prowadzę wojnę przeciwko tym, którzy umieją cieszyć się życiem. Na przykład w mojej powieści "Die Kinder der Toten" muszą umrzeć wszyscy, który umieją żyć. Zabijam ich, a kiedy są martwi, zabijam ich drugi raz, żeby mieć pewność.

Strach przed spotkaniem większej liczby osób. Przed wystąpieniami publicznymi. Przed momentem, w którym ktoś mógłby na nią patrzeć. Przed zmianą miejsca.

"Czasem nachodzi mnie niewypowiedziana wściekłość. Wściekłość na siebie, że nie umiem zwalczyć strachu, który mnie niszczy" - notuje w 2005 roku.

Rzadko pojawia się publicznie. W 2007 roku popiera żądanie legalizacji aborcji w Polsce. W liście otwartym pisze: "Prawo kobiety do samodzielnego decydowania o swoim macierzyństwie stało się jedną z tak fundamentalnych zasad, że nie tylko nie można usprawiedliwić odebrania tego prawa w imię innych wartości, ale też odebranie go trzeba uznać za instrumentalizację tych wartości w celu represjonowania kobiet. Ograniczenie kobiety do funkcji rodzenia dzieci jest anachroniczne i jednocześnie wskazuje na ciasnotę umysłową całego społeczeństwa, które waży się wymuszać coś takiego mocą prawa".

Nie zasypia bez valium. Łyka antydepresanty.

- Myślę, że trzeba by tresować mnie jak psa. Mój psychiatra musiałby każdego wieczora ciąg-nąć mnie do pięciu kin i teatrów i kazać mi tam siedzieć. Potrzebuję twardej tresury. Może wtedy funkcjonowałabym lepiej, jak maszyna, którą naprawiono.

*** Wypowiedzi Elfriede Jelinek pochodzą z wywiadów: dla pisma "Profil", 27.11.2004, i "Die Zeit", 22.06.1990. *** Korzystałam również z książki Vereny Mayer i Rolanda Koberga,"Elfriede Jelinek", Hamburg 2007



Angelika Kuźniak
Gazeta Wyborcza - Duży Format
27 lipca 2009
Portrety
Elfriede Jelinek