Jest coraz lepiej

W grudniu 2002 w Teatrze Kameralnym we Wrocławiu jan Klata - po pięciu sezonach uprawiania innych profesji - wyreżyserował w ramach Euro Dramy warsztatową prapremierę swego dramatu "Uśmiech grejpruta". Choć dysponował ograniczonymi siłami i środkami, podjął wówczas desperacką walkę o zaistnienie w polskim teatrze

Wprawdzie jego spektakl - osnuty wokół oczekiwania mediów na śmierć Jana Pawła 11 - wywołał nieporozumienia i dość szybko został zdjęty z afisza, ale reżyser wkrótce zaczął otrzymywać propozycje od dyrektorów innych scen: w Wałbrzychu, Gdańsku, Krakowie i Warszawie. Dzisiaj trudno sobie wyobrazić polski teatr ostatniej dekady bez przedstawień Klaty - mającego własny styl i ton katolickiego postmodernisty. Przede wszystkim zainicjował on odrodzenie teatru politycznego czy społecznego, uprawiając go zresztą z pozycji chrześcijańskich i prawicowych, jak w "H." granym w zdewastowanej Stoczni Gdańskiej jako miejscu narodzin ruchu Solidarności. W przeciwieństwie do rówieśników z pokolenia Rozmaitości Klata bowiem nieustannie podejmuje dialog z rodzimym dziedzictwem. W jego dorobku obok sztuk współczesnych są więc zmodernizowane inscenizacje utworów Juliusza Słowackiego ("Fanta$y"), Henryka Sienkiewicza ("Trylogia"), Władysława Reymonta ("Ziemia obiecana"), Romana Jaworskiego ("Wesele hrabiego Orgaza"), Witkacego ("...córka Fizdejki" oraz "Szewcy u bram") i Stanisławy Przybyszewskiej ("Sprawa Dantona"). Początkowo traktowany przez część środowiska jako barbarzyńca, obecnie zaliczany jest do grona kilku najwybitniejszych reżyserów. A pomimo odwoływania się do motywów i estetyki kultury masowej okazał się kontynuatorem najsilniejszego przed 1989 rokiem nurtu w polskim teatrze, starającego się odzwierciedlać zbiorowe doświadczenia i debaty.

Klata pozostaje przy tym wierny teatrom wrocławskim. Początkowo pracował we Współczesnym, gdzie przygotował adaptacje "Lochów Watykanu" Andre Gide\'a i "Nakręcanej pomarańczy" Anthonyego Burgessa oraz "Transfer!" złożony ze wspomnień wypędzonych z domów po ostatniej wojnie Niemców i Polaków. Po objęciu dyrekcji Polskiego przez Krzysztofa Mieszkowskiego związał się jego zespołem.

W tym teatrze zrealizował już trzy spektakle, począwszy od uhonorowanej wszystkimi możliwymi nagrodami "Sprawy Dantona", stając się jego najważniejszym reżyserem. Po upływie ośmiu lat Klata powrócił więc do Kameralnego, wystawiając "Kazimierza i Karolinę" niemieckojęzycznego pisarza węgierskiego pochodzenia Ódóna von Horvatha. Dramat ten był grany w Polsce zaledwie dwukrotnie, na scenach warszawskich. W 1976 w Ateneum wyreżyserował go Janusz Warmiński pod tytułem A miłość nigdy się nie kończy. A na dwa tygodnie przed wrocławską premierą jego wierną oryginałowi realizację przygotował w Teatrze Narodowym Węgier Gabor Zsambeki.

Sztuka Horvatha z roku 1932 rozgrywa się w Monachium podczas Oktoberfest, a ściślej - na łące, nad którą unosi się luksusowy zeppelin zmierzający do Oberammergau. Jej tytułowe postacie to szofer, który właśnie stracił pracę, oraz drobna urzędniczka, od dłuższego czasu stanowiący parę. Pomimo trwania wielkiego kryzysu usiłują oni brać udział w ludowej zabawie przy piwie z towarzyszeniem niemieckich pieśni i wypełnionej atrakcjami takimi jak gry siłowe, tańce, zjeżdżalnia, górska kolejka, jazda na koniu czy gabinet osobliwości, w którym prezentowani są nienormalni ludzie. Związek Kazimierza i Karoliny jednak stopniowo się rozpada. Karolina, rozdrażniona pesymizmem Kazimierza, pozwala się bowiem uwodzić przypadkowo poznanemu krawcowi, a potem przystaje na propozycję jego pracodawcy, by pojechać samochodem do Altótting w celach wyraźnie seksualnych. Kiedy podstarzały sędzia z identycznym zamiarem wsadza do swego samochodu dwie dziewczyny, zostaje sprowokowany przez młodych mężczyzn i na festynie zaczyna się bijatyka z udziałem mnóstwa osób, które odnoszą kontuzje. Odtrącony Kazimierz szuka oparcia w znajomym kryminaliście okradającym samochody, a kiedy ten zostaje aresztowany przez policję, wiąże się z jego dotychczasową przyjaciółką Erną. Podobnie Karolina, rozczarowana zachowaniem zamożnego adoratora, któremu uratowała życie, gdy dostał ataku serca w samochodzie, powraca na końcu do krawca, wmawiającego jej, że jest coraz lepiej.

Klata - z pomocą mieszkającej w Wiedniu Moniki Muskały - przetransponował dramat Horvatha w realia polskie i współczesne. W jego przedstawieniu Karolina (Anna Ilczuk) i Kazimierz (Marcin Czarnik) uczestniczą w otwarciu kolejnej galerii handlowej, na której wystrój składają się ruchome schody i windy, marmurowe posadzki i fontanny; dodatkową ozdobą są zaś złocone palmy sugerujące, iż znajdujemy się w sztucznym raju. Na początku ona kupuje lody w automacie, on rozładowuje frustrację, walcząc z elektronicznym urządzeniem do gier. Oboje wpatrują się w sterowiec płynący w stronę Częstochowy przy akompaniamencie rockowej muzyki zespołu Led Zeppelin. Karolina tańczy z krawcem Babiarzem (Bartosz Porczyk), natomiast Kazimierz spotyka Cywka Kosę (Michał Majnicz), któremu towarzyszy Bogna (Paulina Chapko), brutalnie przez niego bita. Prezes firmy Fashion, Dymek (Wiesław Cichy), i Sędzia Dzida z Gdańska (Marian Czerski) -przebrani w stroje w ich mniemaniu młodzieżowe i w peruki ukrywające łysiny - uwodzą niepełnoletnie dziewczyny oddające się prostytucji w galerii, Elę (Sylwia Boroń) i Mariolkę (Dominika Kojro). Na perwersyjną zabawę z dziewczynkami decyduje się Dzida. Dymek zaś ostatecznie składa Karolinie propozycję wspólnej jazdy mercedesem do Niepokalanowa, pozbywając się Babiarza w zamian za obietnicę awansu w fabryce odzieżowej. Kosa zostaje schwytany podczas okradania samochodów na parkingu przez Ciecia, który obezwładnia go za pomocą paralizatora. Dymek zostaje poturbowany w trakcie rekonstrukcji rodzimych zrywów zbrojnych i powstań kończących się śmiercią uczestników - Polish Wars.

Owa walka wszystkich ze wszystkimi - będąca odpowiednikiem bójki ze sztuki Horvatha - jest parabolą wojny toczącej się pomiędzy Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością. Z kolei zamiast gabinetu osobliwości z człowiekiem z głową buldoga albo dziewicą-gorylicą postacie oglądają - prezentowaną niedawno w Polsce - ekspozycję spreparowanych ciał Chińczyków z obnażonymi mięśniami i kośćmi. Gdy Ela i Mariolka, poruszające się na wrotkach, wywożą w nieznanym kierunku złoty krucyfiks, owe chińskie ciała ożywają i zaczynają makabryczny taniec przy wtórze hip-hopowego utworu. Powtarza się w nim pytanie: gdzie jest krzyż? Powraca też parokrotnie stwierdzenie, że ten krzyż jest apelem do władz i społeczeństwa, nie pozostawiając wątpliwości, iż cała etiuda komentuje bulwersujący spór o krzyż przed

Pałacem Prezydenckim w Warszawie. W spektaklu rozbrzmiewają też dawne polskie pieśni. Porzucony Kazimierz wykonuje arię Jontka z Halki Stanisława Moniuszki. Dymek i Dzida jako starzy szwoleżerowie prezentują repertuar wojskowy: Przyszliśmy napoić nasze konie, O mój rozmarynie i Rozkwitały paki białych róż. Na końcu Babiarz odzyskuje względy Karoliny, śpiewając skocznego kujawiaka. A przekonuje ją, że jest coraz lepiej, powołując się na autorytet bodaj najpopularniejszego w Polsce pisarza - Paula Coehlo.

Ze spektaklu wyłania się więc obraz polskiego społeczeństwa, które przynajmniej w większych miastach, gdzie masowo powstają galerie, uzyskało dostęp do kapitalistycznego luksusu, lecz na ogół nadal niewiele zarabia i boi się utraty pracy, a zaczyna doświadczać skutków niedawnego załamania się rynków finansowych w skali globalnej. Dominuje w nim poczucie zagrożenia i dezorientacji, zmęczenie, tłumiona agresja, demoralizacja i duchowa pustka. Odbiciem zbiorowego zagubienia jest język, jakim porozumiewają się postacie: kaleki i wulgarny, pełen cynicznych stwierdzeń i karkołomnych sformułowań. Dość podobnym posługiwały się postacie ze sztuki Klaty Weź, przestań, toczącej się w przejściu podziemnym w Warszawie.

Klata jako liberalny konserwatysta przywołuje chrześcijaństwo i narodową tradycję, ale zdaje się powątpiewać, czy są one w stanie powstrzymać proces kształtowania się ludzi bezwolnych i elastycznych, całkowicie podatnych na marketingowe i socjotechniczne manipulacje. Nie po raz pierwszy zresztą dokonuje krytyki neoliberalnego kapitalizmu - temu samemu służyły jego uwspółcześnione inscenizacje Szewców, osadzonych w realiach hipermarketu, czy Ziemi obiecanej, toczącej się w scenerii zamkniętej fabryki przekształconej w restaurację dla biznesmenów. Na kanwie sztuki Horvatha stworzył Klata przedstawienie zwarte i dobitne, przeniknięte gorzkim humorem, z nieco groteskowymi postaciami, wywodzącymi się jednak ze społecznej rzeczywistości, a sugestywnie granymi przez wszystkich aktorów



Rafał Węgrzyniak
Odra
13 stycznia 2011