Jestem Pan Samotny

Spektaklem odwołującym się do ukrytej męskiej wrażliwości, emocji i jednocześnie demaskującym mit twardych mężczyzn związanych z terapeutycznym kręgiem „Mężczyźni razem do końca" w reżyserii Marcela Osowickiego otwarto sezon 2024/2025 w Teatrze Polskim w Bydgoszczy.

To przedstawienie, stawiające na sprawdzone pod każdym względem aktorstwo, dzięki któremu Teatr Polski kierowany przez Wojciecha Farugę oraz Julię Holewińską zdobył pozycję jednego z najlepszych w kraju. A jest to ogromnym wyzwaniem dla reżysera, zwłaszcza, kiedy to jego debiut.

Mężczyźni w kręgu opowiadają o swoim, w ich przekonaniu, nieudanym życiu, braku osiągnięć, o wyzysku przez korporacje, a przede wszystkim o tym, jak bardzo odstają od ogólnie pojętego poziomu konsumpcji czy statusu materialnego. Prowadzący terapię Gabriel, podobnie jak pozostali, ma też swoje problemy. Miejsce spotkań to pralnia „Jutrzenka", w której można wyprać swoje brudne rzeczy, a także brud, jaki przykleja się do nas podczas „wędrówki" przez życie oraz od ludzi, których spotykamy na swej drodze. Akcja zmienia się, kiedy na pralkach pojawiają się pojemniki z gliceryną, wyraźny znak chęci wysadzenia świata, z sensem którego mężczyźni w kręgu nie mogą się porozumieć, ani absolutnie go zaakceptować...

Filarem spektaklu jest Jack, kreowany przez Karola Franka Nowińskiego. To rola napisana jak dla niego. Dla rozwijającego się dynamicznie i wielostronnie talentu, dla umiejętności misternego wykreowania różnorodnych scenicznych postaci. Jack ujmuje swą złożonością, nieodnalezieniem się w coraz bardziej skomplikowanym świecie. Karol Franek Nowiński tworzy i splata w warstwie psychologicznej konstruowanej postaci samotność, brak bliskości drugiej osoby, niezgodę na sytuację, w jakiej funkcjonuje oraz solidarne poczucie z poglądami mężczyzn, chcących w „wybuchowy" sposób zaprotestować przeciwko złemu światu, odpowiedzialnemu za ich sytuację życiową.

Czy Tyler to realna postać? Czy jest postacią z pragnień Jacka o byciu silnym, twardym facetem? Czy jest kołem zamachowym wprawiającym w wir skupionych wokół siebie mężczyzn? Typowy macho w czerwonej kurtce i butach tego samego koloru, prowokujący i odwołujący się do Brada Pitta? Jerzy Pożarowski brawurowo kreuje tę bogatą charakterologicznie postać. Potrafi porwać za sobą członków kręgu, a także i uwieść widzów. Podobnie i Gabriel, prowadzący spotkania „Mężczyzn razem do końca" w wykonaniu Marcina Zawodzińskiego to kolejny wspaniały pokaz jego aktorskiego warsztatu, którym tworzy postaci z pozoru „ukryte" w biegu zdarzeń, lecz mające ogromne znaczenie dla całej akcji scenicznej. Tym razem buduje postać terapeuty, dzięki któremu jego psychika, obciążona pracą zawodową, ma szanse na przetrwanie. Pozostali dwaj członkowie kręgu – Jared i Bob w interpretacjach Pawła L. Gilewskiego oraz Mariana Jaskulskiego wpisują się w tworzony na scenie obraz kondycji psychicznej pozostałych członków kręgu, zachowując przy tym swoją odrębność osobowościową.

Lecz w tej męskiej grupie nieudaczników, niezadowolonych ze swego życia, antysystemowców, jest także jedna kobieta - Marla, rewelacyjnie grana przez Michalinę Rodak. Wnosi na scenę istotny kobiecy pierwiastek kompozycyjnej przeciwwagi wobec męskiego świata. Oscylując między cynizmem a pragnieniem miłości i bliskiego związku z drugim człowiekiem, skupia na sobie uwagę. Reżysersko jest to bardzo dobrze rozegrana postać w opozycji do mężczyzn z kręgu Gabriela.

Pastiszowy, groteskowy charakter przedstawienia, jako że realizatorzy odwołują się do powieści „Fight Club" Chucka Palahniuka i powstałego na jej podstawie filmu „Podziemny krąg" Davida Finchera, w znakomity sposób zostaje skonstruowany przez twórców poprzez błyskotliwą wymianę poglądów w brawurowych dialogach, w inteligentnych mikro-monologach oraz poprzez techniki budowania postaci, nieustannie wahających się między elementami komiczności a powagą.

Całość dopełniają ustawione w porządku geometrycznym automatyczne pralki ze wszystkimi swoimi symbolami, i tymi poetyckimi, i tymi w życiu realnym. Autor scenografii, Jakub Kotynia, daje postaciom bardzo dużo przestrzeni,rozjaśnia ją ostrym światłem, a jedna ze ścian, skonstruowana z świetlnych kwadratów na czarnym tle, kojarzy się z polem gry. Kostiumy Kamili Wdowskiej idealnie harmonizują z osobowościami postaci, a choreografia Martyny Dyląg dynamizuje całość zdarzeń, a w scenie z udziałem Karola Franka Nowińskiego oddaje nerwicowy lęk przed odebraniem telefonu...

I pora na głównych twórców spektaklu. Jakub Zalasa, autor tekstu, dramaturgii oraz doboru kompozycji muzycznych tchnął w spektakl fantastycznie zróżnicowane odcienie jego ducha. Nie tylko stworzył pełne energii oraz liryzmu kreatywne dialogi i pełną napięć dramaturgię, ale także dobrał dla niego muzyczny klimat.

I sens spektaklu, jakim jest reżyseria Marcela Osowickiego, który stworzyła na scenie świat, znany nam z autopsji, lecz zademonstrowany w jego najistotniejszych, nie zawsze zauważalnych przez nas, detalach. Świetnie ustawieni aktorzy, świat sceniczny zapraszający do siebie widza, a momentami wchodzący na widownię, ma swój widomy akcent terapeutyczny. Podkreślający rzeczywistość, w której wszyscy żyjemy. Kompozycyjnie spektakl jest głęboko przemyślany i odwołujący się do wielorakiej, złożonej męskiej osobowości oraz do symbolizującej ją głównej postaci, Jacka.

I jeśli można powiedzieć, że muzyka, jak żadna inna dziedzina sztuki, potrafi zharmonizować się z naszymi wewnętrznymi nastrojami i je wyrazić, to otwierająca i zamykająca spektakl piosenka w wykonaniu Bobby Vintona „Mr. Lonely" jest jego idealną kompozycyjną klamrą.



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Kujawy
30 września 2024