Jesteśmy znieczuleni na śmierć

Maja Kleczewska pokaże "Babel" Efriede Jelinek w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Premiera 5 marca. Współczesna kultura znieczula na śmierć. Gdybyśmy brali własną śmiertelność pod uwagę, na świecie nie istniałyby wojny i wrogość między ludźmi - rozmowa z Mają Kleczewską

Dlaczego zdecydowała się pani wystawić niesceniczny dramat?

Zainspirowała mnie jego struktura. Tekst podzielony jest na trzy monologi o śmierci i wojnie. Został pozbawiony dialogów, a nawet tradycyjnie rozumianych postaci. Jego adaptacja była wyzwaniem. Po dwóch miesiącach prób nadal wydaje mi się niemożliwy do wystawienia.

Nie dojdzie do premiery?

Dojdzie, jednak praca jest skomplikowana - poruszamy się po niepewnym gruncie. Postacie w przedstawieniu powstały z inspiracji dramatem. Nie ma ich w sztuce. Wiele wymagam od aktorów - muszą ożywić wyciętych z tekstu bohaterów. Przez pierwsze dni prób nie mogli się odnaleźć. Odkąd zaczęli mówić językiem Jelinek, tworzą wiarygodne postaci. Język konstytuuje postaci; być u Jelinek to znaczy mówić.

Czy można powiedzieć, że tekst pokazuje świat po katastrofie wojennej, moralnej i kulturowej?

Tak. W sztuce mówią, m.in ofiary wojny w Iraku - szczątki ludzkie wiszące na moście po wybuchu w Faludży czy martwy żołnierz. Tropienie, kim są zajęło nam wiele czasu. Ojciec Jelinek był Żydem, który przeżył II wojnę światową. Od dzieciństwa oglądała z nim filmy o Holokauście. Być może dlatego przedstawiła w "Babel" świat zaludniony przez duchy.Sprzeciwiała się opinii niemieckiego filozofa Heideggera. Uważał on, że po 1945 r. trzeba żyć bez rozpamiętywania przeszłości (był zaangażowany w nazizm). W sztuce pozwoliła mówić trupom. Wszyscy, którzy zginęli albo zostali zamordowani, doszli w końcu do głosu. Tekst kończy się po 80 stronach, ale umarli nawet po ostatniej kropce, mówią dalej. W nieskończoność dzielą się prawdą o swoich krzywdach.

Współcześni ludzie boją się śmierci?

Żyjemy tak jakbyśmy mieli nie umrzeć. Tuszujemy własną śmiertelność, ale oglądanie czyjegoś cierpienia i konania staje się internetową rozrywką. W sieci przeglądamy zdjęcia z więzienia Abu Ghraib. Wiele osób weszło na strony, na których Al-Kaida zamieściła nagrania z egzekucji. Witryny zawieszały się przez ogromną liczbę wyświetleń. Jelinek twierdzi, że mamy bezkarny dostęp do oglądania zabijania. Na zdjęciach nie czuć smrodu zwłok. Ekran jest "krwioodporny". Współczesna kultura znieczula na śmierć. Gdybyśmy brali własną śmiertelność pod uwagę, na świecie nie istniałyby wojny i wrogość między ludźmi. Takie jest przesłanie austriackiej autorki.

Utopijna idea...

...ale porywająca. Jelinek pragnie wywołać szok o wymiarze terapeutycznym. Jej sztuka ma uwrażliwiać na śmierć. Radykalnym mówieniem o przemocy chce uwolnić ludzi od agresji.

Czy widzowie są w stanie zrozumieć coś z potoku słów w „Babel”?

I tak i nie. Język jest hermetyczny, dziwaczny, ostry, poetycki, działa jak wirus, który wpływa na rytm myśli. Ten język uwodzi i hipnotyzuje - chce się go słuchać więcej i więcej. Kiedy już percepcja nie nadąża za myślą, dopiero wtedy zaczyna się oddychać razem z nim.

Czy dobiera pani repertuar ze względu na miasto, w którym ma pani zamiar pracować?

Tak. Publiczność w Bydgoszczy zna twórczość Elfriede Jelinek. Dwa lata temu odbyła się w Teatrze Polskim prapremiera dramatu — „O zwierzętach", zaprezentowany był także spektakl "Ulrike Maria Stewart" z Thalia Theater z Hamburga. W ramach Aneksu Festiwalu Prapremier odbyła się międzynarodowa konferencja poświęcona twórczości noblistki. Bydgoszcz jest wymarzonym miejscem na prapremierę „Babel".



Tomasz Gromadka
Rzeczpospolita
4 marca 2010
Spektakle
Babel
Portrety
Maja Kleczewska