Jeszcze dystopia, czy już rzeczywistość?
Schilling wydała swoją ostatnią książkę we własnym wydawnictwie, zlokalizowanym w rodzinnym Olsztynie i w którym zresztą rozgrywa się fabuła "Nadfioletu". Powieści będącej bardzo bezpośrednią odpowiedzią na obecną sytuację polityczno-społeczną, pozbawioną ozdobników, metafor czy owijania w bawełnę."Nadfiolet" to dystopia, której jednak dalece od fantastycznych korzeni tego gatunku, a która cały zło-byt świata przedstawionego zaczerpnęła z intensyfikacji świata nam współczesnego. Schilling od pierwszych stron chce w czytelniku obudzić niepokój, aby potem móc tylko złapać go za rękę i siłą pociągnąć na 174 stronicowy bieg na przełaj, przez typowe dla Warmii i Mazur podmokłe, pełne haszczy i pokrzyw łąki. Nie biegniemy przez mickiewiczowski, idylliczny krajobraz stereotypowej prowincji.
Autorka odsłoniła cały wachlarz cierpienia i strachu, który polski zaścianek skrzętnie ukrywa pod pozorną wizją bliskości, swojskości i bezpieczeństwa. Współodczuwa ze swoimi bohaterami, zarówno tymi bardziej jak i mniej pozytywnymi. Nie tylko opisuje zło samo w sobie i jego skutki, ale potrafi odnaleźć jego źródło.
"Nadfioletowi" nie można odmówić miana powieści odważnej i o tyle nowatorskiej, że problem nietolerancji, przemocy i religijnego terroru wyniosła z dużego miasta, gdzie tematy te nie stanowią już tabu a są esplicite wywieszane na słupach i bilbordach. Jednak częstym problemem współczesnych dystopii jest nadmierne przejaskrawienie pewnych zjawisk, prowadząc do banałów i uproszczeń a skomplikowane procesy społeczno-klasowe kondensujące do haseł. Schilling informuje czytelnika, iż powieść napisała ponad 12 lat temu i wracając do niej, wzbogaciła ją o elementy bardziej aktualne.
Te właśnie zmiany ku chęci uczynienia powieści bardziej aktualną niż bardziej uniwersalną uważam za achillesową piętę "Nadfioletu". Liczne fabularne zawijasy początkowo stanowią doskonałe urozmaicenie spójnego świata przedstawionego, jednak na koniec bardziej już męczą i przeszkadzają ten świat głębiej zbadać. Niemniej kiedy sama zaczynam się zastanawiać, czy nie można było załatwić tego mniej prosto z mostu a spokojnie czy grzeczniej, przypomina mi się hasło często widywane i słyszane przeze mnie podczas zimowych protestów. "Grzeczne już byłyśmy".
I być może właśnie to hasło stanowi fenomen tej niewątpliwie obowiązkowej pozycji.
Antonina Steffen
Dziennik Teatralny Warszawa
25 maja 2021