Jeżeli pomysł mi odpowiada, zaczynam pisać sztukę

Nie zawsze zaczyna się od tekstu, zwłaszcza, gdy powstaje na zamówienie lub jest znacząco zmieniany w trakcie prób. Wtedy wizja reżysera, a także scenografa i kompozytora są wcześniejsze względem materiału literackiego. Dla mnie osobiście nie jest to problematyczne. Ujrzenie lalek, rekwizytów, czy choćby ich projektów daje nowe spojrzenie na świat przedstawiony.

Z Karoliną Kaletą, dramatopisarką, rozmawia Ilona Słojewska z Dziennika Teatralnego.

Ilona Słojewska: - Kto zaprowadził Panią po raz pierwszy do teatru? Jakie wrażenia pani zapamiętała?

Karolina Kaleta: - Pierwszy raz poszłam do teatru, gdy miałam dwa lata. Wraz z mamą obejrzałam wtedy „Kubusia Puchatka" w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora im. A. Smolki. P'óźniej chciałam zobaczyć ten spektakl po raz kolejny, i następny, i jeszcze, i znowu. Koniec końców widziałam go chyba kilkadziesiąt razy. Potem na szczęście odkryłam, że w teatrze są jeszcze inne przedstawienia, które także oglądałam wielokrotnie, zazwyczaj niezbyt przywiązując się do sugerowanych kategorii wiekowych. Potrzeba przychodzenia na spektakl po kilka razy została mi do dzisiaj. To naprawdę fascynujące móc widzieć ewolucję i „życie" danej sztuki.

- Jakie emocje towarzyszyły pani podczas pisania pierwszej sztuki?

- Kiedy pisałam swój pierwszy tekst, a było to niecałe pięć lat temu, nie do końca wiedziałam, jak właściwie mam się do tego zabrać. Oczywiście, z wcześniejszej lektury znałam ważniejsze dramaty z historii literatury czy utwory współczesnych autorów, ale nie byłam pewna, o czym może napisać niespełna siedemnastoletnia dziewczyna. W dodatku w taki sposób, żeby mieć jakiekolwiek szanse w konkursie, który był główną motywacją do tego, żeby usiąść i jednak spróbować coś wymyślić. Ostatecznie powstał tekst o moich rówieśnikach. Dzisiaj wydaje mi się to nieszczególnie odkrywczym pomysłem, ale wtedy czułam, że to może być moja odpowiedź na deficyt tekstów dla młodzieży.

- I tak powstała sztuka „Z nurtem", broniąca 18-latka, kierowana do rodziców ...

- „Z nurtem" to mój pierwszy tekst, w dodatku pisany z myślą o konkursie. Moim głównym celem było wyłamanie się z najpopularniejszego trendu, który zakładał pokazywanie mrocznego oblicza okresu dojrzewania, ulegania negatywnym wzorcom, krytykowania młodych ludzi. Chyba większość gimnazjalistów i licealistów ma dość ciągłego narzekania, że tzw. dzisiejsza młodzież jest fatalna. Z drugiej strony, nie miałam ambicji buntowniczo-rewolucyjnych. Dzisiaj patrzę na ten dramat trochę pobłażliwie, jest w nim sporo usterek, ale podczas czytania performatywnego spotkałam się z pozytywnym odbiorem adresatów. Nie porzuciłam pisania, więc choćby dlatego dobrze się stało, że tekst powstał.

- Czuje się pani dobrze w teatrze dla najmłodszych, młodszych i nastolatków?

- Piszę dramaty skierowane do różnych grup wiekowych, od kilkulatków do dorosłych. Potrzebuję tej zmienności tematów, środków i języka. To działa odświeżająco. Podobnie jak praca nad niezwiązanymi z teatrem tekstami naukowymi. Pisanie dla najmłodszych, zwłaszcza forma bajki, daje mi dużo przyjemności. Może dlatego, że sama dość niedawno byłam dzieckiem, którego zostało we mnie jeszcze sporo. Poza tym mam wrażenie, że naprawdę bardzo wiele osób lubi bajki i animacje, ale ukrywa się z ich oglądaniem. Ludzie często się tego wstydzą, uważają, że to niedojrzałe, naiwne; dorosłym nie wypada. Na szczęście już dawno przestałam się tym przejmować i staram się też zachęcać do tego moich znajomych. Umiejętność otwartego mówienia o tym, co lubimy, a czego nie, wydaje mi się dowodem dojrzałości. Oczywiście nie należy całkowicie lekceważyć opinii innych, ale śmiertelnie poważne przejmowanie się tym, „co ludzie powiedzą", wydaje mi się stratą czasu.

- Czy autorowi sztuk dla dzieci „wewnętrzne dziecko" pomaga w tworzeniu?

- „Wewnętrzne dziecko" przydaje się każdemu. Chociażby po to, żeby lepiej rozumieć swoje otoczenie, którego dzieci są częścią, a także siebie samych, bo przecież dzieciństwo jest niezwykle ważnym czasem w życiu. Na szczęście coraz więcej osób nie tylko o tym wie, ale też tę wiedzę wykorzystuje. Inna sprawa, że nie myślę o innych w kategoriach: dorosły - dziecko, młody - stary, dziewczyna - chłopak. Na pierwszym miejscu zawsze powinien być dostrzegany człowiek. Staram się to realizować w swoich tekstach, traktować swoich czytelników i widzów z szacunkiem. Wydaje mi się, że bycie lekceważonym lub ignorowanym to jedne z najbardziej przykrych uczuć, które pozornie nie wyrządzają większej krzywdy.

- Jak powstaje dramat? Co jest pierwszym impulsem? Skąd wyłaniają się postaci?

- Każdy dramat jest inny, więc okoliczności powstania też są różne. Impulsem może być dosłownie wszystko: sytuacja, przedmiot, miejsce, nawet gra słów. Tematyka wcale nie musi być punktem wyjścia, choć oczywiście czasem zdarza mi się od tego zacząć. Zazwyczaj zanim zacznę pisać dramat, notuję sobie szkic, jakie postaci się pojawią, co się mniej więcej będzie się działo. Nie zawsze z niego korzystam, ale mam poczucie, że nic mi nie ucieknie z pamięci. Czasem taki zarys leży sobie gdzieś na dysku i wracam do niego po dłuższym czasie. Jeżeli pomysł dalej mi odpowiada i wydaje się wartościowy, wtedy zaczynam pisać sztukę.

- Jak pani transformuje w dialogi to, co określa postaci i ich charaktery?

- Właściwie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Może stało się tak dlatego, że bardzo dużo chodziłam do teatru, więc wydawało mi się to oczywiste. Brak narracji typowej dla prozy raczej nie stanowił dla mnie problemu, choć rzeczywiście cały czas uczę się, aby uczucia i emocje bohaterów nie były wpisane w ich słowa, tylko w działania. Daje to też odbiorcy większą swobodę i samodzielność w ocenie postaci i wydarzeń, bo ponad światem przedstawionym nie ma wszechwiedzącego narratora-przewodnika, który na przykład w powieściach jest dość rozpowszechniony.

- Jaka jest rola tworzywa literackiego w spektaklu? Jak ono współgra z scenografią, muzyką, wizją reżysera?

-Wszystkie elementy spektaklu powinny ze sobą harmonijnie współgrać niezależnie od tego, co było pierwsze. Nie zawsze zaczyna się od tekstu, zwłaszcza, gdy powstaje na zamówienie lub jest znacząco zmieniany w trakcie prób. Wtedy wizja reżysera, a także scenografa i kompozytora są wcześniejsze względem materiału literackiego. Dla mnie osobiście nie jest to problematyczne. Ujrzenie lalek, rekwizytów, czy choćby ich projektów daje nowe spojrzenie na świat przedstawiony. Wyjątkiem są chyba tylko piosenki, bo pisanie tekstu pod gotową muzykę jest niełatwe.

- Jak wygląda współpraca autora tekstu z reżyserem scenografem, kompozytorem podczas prób do spektaklu? Jakie emocje pani odczuwa, kiedy słyszy i widzi swój tekst na scenie w określonej scenografii i w konkretnych postaciach aktorów?

- Już próby czytane dają tekstowi nowe życie, bardziej materialne niż to w mojej wyobraźni czy na papierze. To taki pierwszy sprawdzian, po którym można ocenić, gdzie są dłużyzny albo niekonsekwencje. W czasie prób scenicznych cały czas staram się być w kontakcie z reżyserem, żeby w razie potrzeby coś omówić, zmienić, poprawić. Z jednej strony nie chcę narzucać swojego punktu widzenia, uparcie tkwić przy własnych pomysłach, ale jeżeli mam jakieś sugestie, to po prostu o tym rozmawiam. Oglądaniu inscenizacji własnego tekstu towarzyszą silne emocje, specyficzna mieszanka ciekawości, obaw, niecierpliwości i wiary w powodzenie. Zdecydowanie mniej denerwowałam się przed premierą „Słownika Chazarskiego. Dzieci Snów", w którym grałam, niż przed „Strach ma wielkie... zęby", którego jestem autorką.

- Jak wyglądały zajęcia podczas festiwalu młodych dramatopisarzy „Interplay Europe" w ubiegłym roku w Göteborgu i Ljungskile w Szwecji? Co nowego wniosły do pani warsztatu twórczego?

- „Interplay Europe" był dla mnie jednym z momentów przełomowych. Wyjazd na spotkania młodych dramatopisarzy w Szwecji był poniekąd rodzajem nagrody za dotychczasową pracę, ale także pozwolił mi na poszerzenie horyzontów, wymianę doświadczeń i poglądów z innymi autorami z całej Europy. To wydarzenie zmieniło moją perspektywę nie tylko na sztukę, ale też na cały świat. Bez tego wyjazdu bardzo trudno byłoby mi dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja młodych dramatopisarzy w Bułgarii, teatrów niezależnych w Estonii czy zespołów amatorskich w Liechtensteinie, nie wiem nawet, czy kiedykolwiek bym się nad tym zastanawiała. Organizatorzy podkreślali, że jeszcze nigdy w historii tych spotkań dyskusje nie były aż tak merytoryczne i poważne, co miało związek z panującą sytuacją społeczną i polityczną. Nigdy nie zapomnę szoku na twarzy koleżanki z Turcji, gdy dowiedziała się, że na lotnisku w Istambule, gdzie przebywała kilka godzin wcześniej, był zamach. Na szczęście nie ograniczaliśmy się tylko do trudnych tematów i nie zabrakło miejsca na dobrą zabawę, nawiązywanie przyjaźni. Z przeważającą częścią osób utrzymuję kontakt do dzisiaj. Uczestnicy „Interplay Europe" reprezentowali 23 kraje i w większości z nich te spotkania są dość powszechnie znane w środowisku. Mam nadzieję, że niebawem stanie się tak także i w Polsce.

- Plany artystyczne na najbliższą przyszłość

- Istnieją pewne plany na bliższą i dalszą przyszłość, ale staram się nie uprzedzać wydarzeń, tym bardziej, że czasem wystarczy kilka rozmów, aby wszystko się zmieniło. Zwłaszcza, że oprócz teatru zajmuję się też pisaniem artykułów i prac naukowych.

- Kilka słów o sobie, poza teatrem...

- Poza teatrem spędziłam zaledwie dwa pierwsze lata, więc dość trudno mi wyobrazić sobie moje życie bez niego. Mimo tego, staram się nie ograniczać się tylko do teatru. Obecnie mieszkam w Krakowie, jestem studentką II roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. To wymagający i absorbujący kierunek, ale z drugiej strony daje bardzo szeroki wybór zajęć i możliwości rozwoju zainteresowań naukowych. W wolnych chwilach staram się spędzać czas z najbliższymi. Bardzo lubię długie spacery i podróże. Wtedy najlepiej odpoczywam.

___

Karolina I. Kaleta - ur. 5 marca 1996 r., studentka Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim, absolwentka Publicznego Liceum Ogólnokształcącego nr II im. Marii Konopnickiej w Opolu (2015), od 2009 wolontariuszka w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora im. A Smolki, tłumacz języka angielskiego i francuskiego podczas XXV i XXVI Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Lalek oraz międzynarodowego projektu Meeting the Odyssey. Laureatka I nagrody XV i XVI edycji Ogólnopolskiego Konkursu Dla Młodych Dramatopisarzy "Szukamy Polskiego Szekspira", wyróżniona w 27. Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu, stypendystka Prezesa Rady Ministrów (2014), Ministra Edukacji Narodowej (2015), Marszałka Województwa Opolskiego (2016). Opublikowała dramaty w 40. Numerze Nowych Sztuk dla Dzieci i Młodzieży (Poznań 2016), Nowych Sztukach Młodzieży dla Młodzieży (Poznań, 2015), IV Zeszycie Sztuki (Warszawa, 2014). Reprezentowała Polskę podczas międzynarodowych spotkań młodych dramatopisarzy „Interplay Europe" w Szwecji.

 



Ilona Słojewska
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
25 kwietnia 2017
Portrety
Karolina Kaleta