Język to nie wszystko

W „Instytucie" teatru Gecko bohaterowie mówią do siebie różnymi językami. Słyszymy dialogi w języku angielskim, francuskim czy niemieckim. Instynktownie jesteśmy przekonani o tym, że oni siebie nawzajem nie rozumieją, że mówią w próżnię i tracą czas. Jak bardzo się mylimy! Najważniejsza okazuje się znajomość ogólnoludzkiego języka – duszy.

Chociaż jesteśmy świadkami lingwistycznego popisu, to słowa nie są podstawowym środkiem wyrazu w tym spektaklu. Kwestie wypowiadane są przez aktorów jakby przy okazji, można odczuć, że muszą być wypowiedziane. Zauważa się, że sceny były opracowywane nie pod konkretne wypowiedzi bohaterów, ale ze względu na ruch, światło, dźwięk. Te trzy elementy współgrają ze sobą, tworząc nadzwyczajne widowisko.

Brak fascynacji słowem, jego brzmieniem i znaczeniem wynika z faktu, że Teatr Gecko jest teatrem fizycznym, skupiającym się przede wszystkim na pracy z ciałem i jak najlepszym dopracowaniu autorskiej metody ruchu. Czterej aktorzy tej grupy teatralnej (Chris Evans, Amit Lahav, Ryen Perkins-Ganges, François Testory) nie tylko bazują na swych fizycznych umiejętnościach, ale także wdzięcznie wykorzystują światło czy elementy scenografii w celu pełniejszego opowiedzenia historii.

W „Instytucie" scenografia, składająca się z metalowych regałów z licznymi szufladami, jest podstawowym narzędziem w ręku aktorów. Za jej pomocą wyrażają konkretne stany emocjonalne. Bohaterowie wchodzą na szuflady, wysuwają je, szperają w ich zawartości. Wyciągając konkretne szuflady, kreują dramatyczne sceny w kawiarni czy biurze. Dzięki takim akcjom spektakl jest dynamiczny, zaskakujący, ciekawy.

W tym przedstawieniu wszystko jest w punkt, precyzyjnie dograne. Każdy ruch czwórki bohaterów jest przećwiczony i świadomy, w wyniku czego tworzą jeden organizm, spójną opowieść. O czym? O współczesnym człowieku i jego lęku przed bliskością, przed zaufaniem drugiej osobie, przed życiem. Przerażenie to widoczne jest w dramatycznych gestach bohaterów i ich próbach ucieczki od problemów. Jesteśmy świadkami analizy zachowań (co jest już zawarte w tytule spektaklu - jesteśmy w instytucie badawczym, razem z aktorami poszukujemy uniwersalnej prawdy), pojawiających się w trudnych momentach życia: kiedy człowiekowi doskwiera samotność lub został przez kogoś zdradzony.

Jedynym rozwiązaniem na to cierpienie jest ponowne otwarcie się na świat. Pomimo że jest to bolesne, to warto próbować, ponieważ zdaniem teatru Gecko tylko w innych ludziach, w troszczeniu się o nich, znajdziemy siłę, żeby dalej działać i żyć. Spektakl ma zatem wymowę humanistyczną – w centrum wszelkich decyzji powinien znajdować się (drugi) człowiek. Ideę tę podkreślają wspólne tańce czterech bohaterów trzymających się za dłonie, którzy w momentach upadku podnoszą się nawzajem. Podczas tych scen widzimy zarówno popis umiejętności aktorów, jak i piękno człowieka – jego wrażliwość, wysublimowane ruchy.

„Instytut" uświadamia, że teatr to nie tylko słowa i akt kreacji aktorów, ale przede wszystkim moment spotkania, podczas którego wytwarza się ogólnoludzkie porozumienie i wspólnota.



Monika Morusiewicz
Dziennik Teatralny Kraków
26 lutego 2019