Kaliban, czyli anioł śmierci
O specyfice teatru Janusza Wiśniewskiego, wyzwaniach jakie stawia przez artystami Szekspir i nowym projekcie Teatru Nowego z Poznania - z Mirosławem Kropielnickim rozmawia Katarzyna Meissner.W prezentowanej na festiwalu Burzy gra Pan postać Kalibana. Nie jest to łatwa rola. Budując ją łatwo popaść w proste schematy, zużyte już klisze. Kim dla Pana jest Kaliban? Tak jak we wszystkich spektaklach Janusza Wiśniewskiego, tak i tu nie należy sugerować się tekstem sztuki. Szekspir jest jedynie pretekstem. Nasza Burza jest zbudowana ze słów Audena, Eliota, Psalmistów, Jęczmyka. Dzięki temu oglądamy na scenie wyjątkowy świat Wiśniewskiego. Nie ma tu miejsca na włochatego potwora. Kaliban pojawia się w przedstawieniu jako epilog. Stanowi swego rodzaju przestrogę przed tym, co może się zdarzyć jeżeli świat nie zacznie się zmieniać. Wielu ludzi twierdzi, że zrobienie z Kalibana bezwzględnego mordercy, który zabija człowieka jedząc przy tym jajecznicę, jest cytatem z filmów Lyncha czy Tarantino. Prawda jest taka, że jesteśmy teraz na równi pochyłej. Kiedy znikną podstawowe ludzkie uczucia, naprawdę zaczną nami rządzić potwory. Nie da się opowiedzieć tego spektaklu, po prostu opisać roli. Teatr Janusza Wiśniewskiego polega właśnie na tym, że nie stara się być teatrem dokumentalnym, tylko emocjonalnym. Rządzi nim wrażliwość i indywidualizm. Dzięki temu potrafił on stworzyć niepowtarzalny podpis teatralny, rozpoznawalny na całym świecie. Jak pracuje się z reżyserem, który ma tak wyrazisty styl? Jak wpasować się w jego język? Janusz Wiśniewski jest silną osobowością, teatralnym erudytą. Praca z nim jest zarówno trudna i łatwa. Jednak jeżeli zrozumie się jego język, wejdzie w sposób myślenia, to ta praca staje się przyjemnością. Pracując z Wiśniewskim trzeba odnaleźć się w pewnej konwencji. Można to oczywiście nazwać pewnym ograniczeniem, ale kiedy już jest się w środku tego sposobu patrzenia na świat, na teatr - można robić wszystko, co pozwala pogłębić sztukę. Jak budował Pan swoją rolę? W momencie kiedy nie ma jasnych wytycznych tekstowych musiało być to trudne. Najważniejsze było połączenie formy teatralnej Janusza Wiśniewskiego z autentycznym graniem. Nie ma tu miejsca na błahe sytuacyjki. Na scenie potrzebna jest cała prawda aktorska. Jak u reżyserów amerykańskich: dużo się wie o spektaklu, zna się jego smak i dopiero wtedy można wejść z postacią. To Pana kolejna rola szekspirowska u Wiśniewskiego. Wcześniej był nagrodzony Książę Buckingham w Ryszardzie III. Co takiego jest w tekstach Szekspira, że ciągle jest grywany, że nadal jest inspiracją dla reżyserów? Odpowiedź jest prosta. Szekspir był geniuszem. Czasami nie dosięgamy go umysłem, ale czujemy, że pisał jednocześnie o rzeczach najtrudniejszych i najprostszych. Jego bohaterowie są postaciami z krwi i kości. Sztuki, które stworzył, są przez swój specyficzny język trudne. Dlatego ludzie współcześni często nie mogą go zrozumieć. Do tego potrzebny jest bardzo dobry teatr. Jakie są dalsze plany Teatru Nowego? W tej chwili zaczęliśmy próby do dużego międzynarodowego projektu - Arka Noego również w reżyserii Janusza Wiśniewskiego. W spektaklu udział biorą aktorzy z Grazu, Wiesbaden, Izraela, Bolonii. Premiera będzie w Poznaniu, 13 września, ale potem czekają na nas sceny w każdym z miast, z którego pochodzą współtworzący go artyści. Przedstawienie ma pokazać to, co jest w Europejczykach wspólne. Mimo wielu kulturowych różnic płyniemy przecież na jednej arce.
Katarzyna Meissner
Gazetka Festiwalowa
9 sierpnia 2008