Kariera i media na scenie

W dwa miesiące w łódzkich teatrach powstały już trzy spektakle dotyczące bezwzględnego świata mediów. Jeden w Teatrze Powszechnym i dwa w Teatrze Jaracza. Nowa moda czy zbieg okoliczności?

Roman Wilhelmi, znany aktor filmowy i teatralny, który w latach 80. wcielił się w serialowego Nikodema Dyzmę, miał niezawodny sposób na role. Aktor w scenariuszach co kilka linijek adnotował sobie wskazówki: "Przypieprzyć" i "Odpuścić". Efekt nierzadko zapierał dech w piersiach. Słynna już metoda "PO" wpajana jest wszystkim adeptom sztuki aktorskiej, ale niewielu potrafi z niej korzystać jak Wilhelmi.

Głównym bohaterem "Produktu" Marka Ravenhilla jest James (Mariusz Jakus), reżyser żądny sukcesów. Scenariusz, który wpada mu w ręce, to połączenie "Tomb Raidera", podrzędnego romansidła i wiadomości telewizyjnych z 11 września 2001 roku. I choć James zdaje sobie sprawę z tandety scenariusza, za wszelką cenę próbuje jednak namówić do niego słynną aktorkę Olivię (Kamila Sammler). Zdaniem producenta tylko ona może zapewnić realizatorom sukces kasowy ich projektu.

James zachowuje się jak kasjerka w sklepie, która bezmyślnie podkłada pod skaner kolejne produkty. Nie udaje nawet, że ma wpływ na zawartość koszyka, ale bardzo sumiennie realizuje polecenie służbowe, jakim jest nabijanie kolejnych cyferek do kasy.

Niespełnione aktorskie ambicje Jamesa pomagają mu odtworzyć przed aktorką cały scenariusz filmu. Reżyser oblewa się wodą, wielokrotnie upada na ziemię, szczytuje z torebką w dłoniach czy odgrywa "zwolnione tempo". W swojej roli jest równie kiczowaty jak cały scenariusz. Jego naprzemienny krzyk i szept połączony z nic nieznaczącymi długimi pauzami doprowadzają niektórych widzów do śmiechu, innych do wściekłości. Wspomniana wcześniej, a tu bardzo przejaskrawiona, nieśmiertelna metoda "PO" to właśnie pomysł Jakusa na Jamesa. Niezwykle irytująca oczywistością, ale przez to i skuteczna.

Mówi się, że marny reżyser, kiedy nie ma pomysłu na scenę, każe swoim aktorom krzyczeć. Nie inaczej jest w "Produkcie" w reż. Wojciecha Czarnoty. James nie ma pomysłu na kiczowaty scenariusz, dlatego zdziera swoje struny głosowe. Krzykiem próbuje sprzedać swoje zaangażowanie w scenariusz i namówić Olivię do współpracy.

A co aktorka na to? Milczy. Nie odzywa się ani słowem. Co więcej, niemal przez cały spektakl Jamesa jest śmiertelnie poważna. Jej oburzenie i zniesmaczenie nadaje spektaklowi Czarnoty drugą linię interpretacyjną.

W sobotę większość widzów z uśmiechami na twarzach dawała się uwieść teatrzykowi Jamesa. Wybuchy śmiechu nie były wywołane dowcipami o Osamie bin Ladenie czy al Kaidzie, ale wręcz nieprawdopodobną wiarą Jamesa w ambicje i szczerość nowego scenariusza. Reżyser - kłamiąc w żywe oczy - zaczyna odnajdować nieistniejącą energię w scenariuszu. Niech żyje siła sugestii!

Jednak na widowni znalazła się też garstka osób, która ostrożnie przyglądała się Jamesowi. Ta część publiczności utożsamiła się z milczącą Olivią i nie dostrzega w wygłupach reżysera nic zabawnego. Kolejne rozbawiające publiczność sytuacje pogrążały reżysera i jego nowy scenariusz. Czy ta część widzów w końcu dała się zmanipulować i uwierzyła w nowy produkt?

Ravenhill słynie z tekstów, które wytykają ludziom ich podatność na popkulturę i nieustającą od 2001 roku obawę przed zamachowcami-samobójcami ze Wschodu. Anglik pisze dramaty pełne kpiny z ludzkiej uległości wobec manipulacji i postaw narzucanych przez media. Każdy z nas w głębi ducha jest przekonany, że nie nabierze się na kolejne kłamstwa, a jednak w globalne ocieplenie uwierzyliśmy prawie wszyscy...

Trzy ostatnie łódzkie premiery krążące wokół tematu mediów z różnych stron podchodzą do wspólnego zagadnienia. Można uznać, że skoro współczesna dramaturgia pastwi się nad mediami, to istnieje takie zapotrzebowanie w teatrze. Pytanie tylko, czy naprawdę jest to aż tak interesujący temat, żeby poświęcać mu kolejne premiery? Czy po prostu dajemy się wkręcić w potrzebę wystawiania i oglądania podobnych oczywistości?

Mark Ravenhill „Produkt”, reż. Wojciech Czarnota, scen. Waldemar Zawodziński, kostiumy Maria Balcerek, reż. światła Krzysztof Sendke. Premiera 13 lutego w Teatrze Jaracza.



Joanna Rybus
Gazeta Wyborcza Łódź
15 lutego 2010
Spektakle
Produkt